XLII

189 17 22
                                    

Był już początek czerwca. W moim związku z Normanem nic nie uległo zmianie. Mimo, że trwa to już od prawie siedmiu miesięcy. Czas leciał, a nam praktycznie go brakowało. Z każdą chwilą coraz bardziej panikowałem. A co jeżeli się nie uda?

Właśnie siedziałem sobie w pokoju czytając książkę. Przez długi czas nie miałem chwili dla siebie. Próbowałem się skupić, ale ciągle miałem w głowie te same myśli. Co jak wszystko spieprzymy!? Cholera... Odłożyłem książkę obok i podwinąłem kolana pod klatkę piersiową. Czemu to musi być takie trudne?

Nagle drzwi od pokoju się otworzyły, a do środka wszedł Norman. Wcześniej pomagał w czymś Don'owi, ale nie chciał mi powiedzieć w czym konkretnie.

- Co Ty tu robisz?- zapytałem.

- Mieszkam? To w końcu mój pokój.- zaśmiał się.

- Mhm... Skończyłeś?

- Taa, ale nie widzę, żeby to się udało. W końcu nie znam się na tych sprawach.- podszedł do mnie, schylił się (bo siedziałem na łóżku) i przytulił.

- Tych?- zapytałem podnosząc lekko brew. Chłopak się podniósł i usadził mnie sobie na kolanach, przez co założyłem ręce za jego szyję.

- Sprawy miłosne...- mruknął. Nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem. Coraz częściej zdarza mi się to robić kiedy jesteśmy sami.

- I co mu powiedziałeś?

- Że się nie znam... Ale on i tak poprosił, żebym przyszedł i pomógł.

- Chcesz mi wmówić, że się nie znasz? A kto niby jest bardziej romantyczny, Ty czy ja?

- To inna sprawa! Tutaj mówimy o Tobie! Poza tym wszystko jest inaczej. Przecież nie mogę mu powiedzieć "Sory, ale Ci nie pomogę, bo mam chłopaka, swoją drogą go znasz, jestem z nim w super szczęśliwym związku i nie umiem Ci pomóc, bo czułbym się źle w stosunku do niego"?

- Ale przecież to nie Ty masz kogoś poderwać tylko on, tak? Za bardzo się tym przejmujesz.- lekko się uśmiechnąłem. Białowłosy odwzajemnił gest i oparł się czołem o moje ramię.

- Co Cię martwi?- nagle zapytał.

- Huh? Nic.

- A ja nie o tej sprawie mówię. Za długo Cię znam, żeby nie zauważyć, że coś ukrywasz.

- ... I to jest właśnie najgorsze... W każdym razie... Uh... Co jeżeli się nie uda? Jak coś się spieprzy? Cholera ciągle się przejmuje. To jest coraz bliżej... A co jak pojawi się jakaś komplikacja? Pamiętaj, że w najgorszym przypadku "poświęcamy" życie.

- Nie panikuj. Będzie dobrze. Musisz mieć więcej wiary. Napewno się uda. Musi się udać.- stwierdził, odrywając się od mojego ramienia.

- A co, jeżeli właśnie takie przekonanie jest błędne?

- A co jeśli nie? Nie możesz zakładać, że od razu wszystko się zawali.

- Myślisz..., Że przyjdzie?- zapytałem.

- Napewno. Powiedziałem, że to coś ważnego.

- Może nie powinniśmy jej w to mieszać? Ma i tak dużo na głowie. Jak coś komuś powie będziemy skończeni.

- Nie powie. Naprawdę możemy jej zaufać.- odparł. Co do tego nie byłem przekonany. Zszedłem z niego i położyłem się obok. Białowłosy w międzyczasie wyciągnął zeszyt, w którym zapisany był nasz "plan". Zaczął go przeglądać. Za to ja nie robiłem w sumie nic pożytecznego. Wgapiałem się tylko w sufit. Po chwili poczułem na nogach dotyk. Lekko je rozsunąłem.

~°Wszystko co złe°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz