XIX

245 17 63
                                    

Minęło dosyć sporo czasu od momentu, w którym zakończyliśmy swoją karę. W tej chwili zaczynaliśmy początek listopada. Dokładniej to pierwszy dzień tego miesiąca. Wczoraj jak w sumie co roku odbyła się impreza halloweenowa, na którą nawet nie poszedłem. Cały wieczór przesiedziałem pod schodami, przynajmniej tam nikt nie chodzi. Podejrzewam, że będą chcieli wiedzieć gdzie byłem.

Co prawda nie myliłem się zbytnio. Zaraz po obiedzie kilka osób do mnie podeszło z pytaniami, gdzie wczoraj się podziewałem.

- Źle się czułem i musiałem się przewietrzyć. Potem wróciłem do pokoju.- naściemniałem.

- Szkoda... Było bardzo fajnie!

- Mhm. A może zagrałbyś z nami w chowanego?

- Oh, Um... Widzicie... Nie mam zbytnio ochoty...- odpowiedziałem.

- Po prostu boisz się przegrać. A to kolejny przykład tego, że jesteś tchórzem.- odezwał się akurat przechodzący Norman.

- Słuchaj no!- wstałem ze swojego miejsca i zacząłem iść w jego stronę.- Nie boję się przegrać i przede wszystkim uważaj sobie co mówisz, dobra?- po tych słowach chciałem odejść.

- Znowu uciekasz? To w sumie trochę w Twoim stylu.- poczułem jak normalnie wrze z emocji. Obróciłem się do niego, gotowy nawet się pobić.

- Nigdzie nie uciekam! Jak chcesz to możemy się bawić, skoro tak Ci na tym zależy, ale przestań mnie do cholery tak nazywać. (Czytam tą książkę już 7 raz, a dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak dwuznacznie to brzmi ...)

- W porządku. Ale co do nazywania się jeszcze zastanowię.

- Nie wkurzaj mnie!

- Ej, ej, chłopaki uspokójcie się. Straszycie niepotrzebnie innych.- odezwała się Emma, kładąc ręce na naszych ramionach.- Norman, szukasz jak zawsze?- wspomniany chłopak kiwnął tylko głową.

- Dobra, w takim razie mamy trzy minuty na schowanie. Czas w jakim Norman musi nas znaleźć to godzina, ale to maksymalny czas jaki może wykorzystać. Skoro wszystko jasne to zaczynajmy.- wyjaśniła. Mimo wszystko dalej nie byłem przekonany do tej zabawy.

- I... Start!- zawołał białowłosy, patrząc w zegarek. Każdy pobiegł w swoją stronę. Gdy tylko wszedłem głębiej do lasu, nie miałem pojęcia gdzie się schować. Oni znają tutaj jakieś kryjówki, bo praktycznie codziennie się tutaj bawią, a ja tak naprawdę przez te trzy lata byłem tu może z cztery razy na jakimś krótkim spacerze. Stwierdziłem, że nie ma się też co spieszyć. Najwyżej mnie złapie, ale nie zarzuci tchórzostwa. Szedłem przed siebie, aż natrafiłem na dosyć niski, czarny płotek. Sięgał mi jakoś do pasa, więc naprawdę był mały. Poza tym co robi płotek w środku lasu? Wszystko tu jest dziwne. Nie zastanawiając się dłużej przeszedłem nad nim i postanowiłem dalej iść przed siebie. I tak sposobem dotarłem pod mur. Jak już się domyśliłem, Norman musiał zacząć już szukać, więc chyba powinienem znaleźć jakąś kryjówkę. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem średniej wielkości drzewo z dziurą. Schyliłem się i zagladnąłem tam. Było dosyć dużo miejsca, ponieważ pień od środka był do pewnego momentu pusty. Wślizgnąłem się, więc do środka i skuliłem, aby zaoszczędzić miejsca. W razie czego, gdyby tutaj szukał mogę się trochę utrzymać wyżej w pniu co daje mi dosyć dobrą kryjówkę.

*Pov Norman*
Żałuję wszystkiego złego co powiedziałem i co mogło skrzywdzić Ray'a. Chcę się z nim pogodzić. I to od początku, ale... Liczyłem, że zrobię coś podobnego do terapii szokowej. Myślałem, że to będzie wyglądało w ten sposób, że powiem mu, że jest tchórzem na co ten powie od razu, że nie i zaakceptuje tą rzeczywistość. Zamiast tego mam chyba wręcz odwrotny efekt. Nie chciałem go obrażać, a tym bardziej skrzywdzić...

~°Wszystko co złe°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz