Rozdział 9

501 23 33
                                    

Uczta w ten dzień, a był to dzień gdzie mieli poznać trójkę osób, które wystartuje w Turnieju Trójmagicznym, się ciągnęła, a Phoebe z podekscytowania straciła cały apatyty. Każdy uczeń spoglądał na stół nauczycielski mając nadzieję, że dyrektor Hogwartu skończy jeść i zacznie się to na co wszyscy czekają. W końcu i nastała ta chwila. Serce Phoebe mocno zabiło, gdy Dumbledore podniósł się z krzesła. Rozejrzała się po stole gryfonów. Niektórzy wydawali się być spięci a inni podnieceni.

— Czara jest już prawie gotowa, by dokonać wyboru. — rzekł Dumbledore — Myślę, że to jej zajmie jeszcze z minutę. Kiedy zostaną ogłoszone nazwiska reprezentantów, proszę, by tutaj podeszli, przemaszerowali wzdłuż stołu nauczycielskiego i weszli do przylegającej komnaty — wskazał na drzwi za stołem nauczycielskim — gdzie otrzymają pierwsze instrukcje.

Dyrektor wyjął i nią szeroko machnął, a w wszystkie świece w jednej sekundzie pogasły. Teraz jedyny świecący punkt to Czara Ognia, której piękne, bladoniebieskie płomienie niemalże oślepiały.

— Jeszcze sekunda... — szepnął Lee, kładąc swoje ręce na ramionach Phoebe i się wychylając.

Płomienie czary zrobiły się mocno czerwone i buchnęły iskry, a już w następnej chwili z czary wystrzelił język ognia wyrzucając nadpalony kawałem pergaminu. Dumbledore zręcznie go złapał spoglądając na niego.

— Reprezentem Durmstrangu będzie... — przeczytał mocnym, czystym głosem — Wiktor Krum.

Sala rozbrzmiała od oklasków i wiwatów. Krum powstał od stołu osób należących do domu węża, przeszedł wzdłuż stołu nauczycielskiego, a potem udał się tam gdzie kazał Dumbledore. Oklaski na chwilę ucichły.

— Reprezentem Beauxbatons jest Fleur Delacour! — oznajmił Dumbledore.

Ona się nie spotkała jednak z wiwatami tak wielkimi jak Wiktora, parę dziewczyn się popłakało. Phoebe od razu spojrzała na niezbyt zadowalonego chłopaka, z którym miała okazję rozmawiać wcześniej, który nosił imię Laurie. Pokręcił zawiedzony głową i powiedział coś do swojej koleżanki siedzącej obok.

Płomienie znów zrobiły się czerwone. To była ta chwile. Mieli poznać osobę, która będzie reprezentować Hogwart w Turnieju. Serce w piersi Phoebe znów głośno zadudniło.

— Reprezentem Hogwartu. — zawołał Dumbledore — Jest Cedrik Diggory!

Rozległ się głośny ryk zachwytu i wiwaty przy stole puchonów. Zerwali się na równe nogi, klaskali i tupali ile tylko mieli siły w rękach i nogach, a Cedrik powstał z szerokim uśmiechem i zniknął tam gdzie dwójka pozostałych zawodników.

To jednak nie był koniec, tak ja wszyscy myśleli, bo płomienie błyszczącej na środku czary znów zrobiły się czerwone i trysknęły z niej iskry. Czara Ognia wyrzuciła jeszcze jeden język ognia a razem z nim jeszcze jeden kawałek pergaminu. Phoebe rozejrzała się po Wielkiej Sali, gdy Dumbledore wyciągnął pergamin przed swe oczy.

— Harry Potter.

Phoebe od razu spojrzała na Harry'ego. Od razu zakręciło jej się w głowie. Nie miała pojęcia, że Harry wrzucił swoje imię do Czary Ognia. Hermiona i Ron wydawali się być tak samo zszokowani jak reszta osób w sali. Hermiona popchnęła swojego przyjaciela, a on wstał, zachwiał się i ruszył między stołami. Na chwilę spojrzał na Phoebe, która była przerażona. Gdy Harry zniknął w komnacie reszcie kazano udać się do pokoi wspólnych.

— Jak on to zrobił? — zapytała Phoebe.

— Też się zastanawiam! — powiedział George.

— A co jak grozi mu niebezpieczeństwo? — zapytała Phoebe.

— Jeśli tak... To Harry. — powiedział George.

— Właśnie. Kto jak kto, ale on sobie ze wszystkim poradzi! — dodał Fred.

Gdy Harry wrócił do pokoju wspólnego rozdzierający uszy ryk prawie zwalił go z nóg. Został wciągnęty do pokoju wspólnego i zalany pytaniami. Zanim jednak zdołał schować się w swoim pokoju Phoebe zdołała go złapać.

— Phoebe jestem zmęczony... — zaczął już lekko poirytowany.

— Nie zrobiłeś tego? — zapytała — Naprawdę tego nie zrobiłeś czy się zgrywasz?

— Oczywiście, że tego nie zrobiłem. — powiedział — Niby po co... Nie wiem kto to zrobił ale i po co... Ale muszę wziąć udział.

— Musisz? — zapytała.

— Nie mam innego wyjścia. — powiedział Harry.

— Musisz napisać do mojego taty. — powiedziała Phoebe — Wiem, że on jest daleko...

— Ale wiem, że może mi pomóc. — powiedział Harry — Phoebe, jestem zmęczony, idę do pokoju. Pogadamy jutro.

— Pewnie. — powiedziała.

Phoebe też udała się do swojego dormitorium. Wierzyła Harry'emu, że to nie on wrzucił swoje imię do Czary. Phoebe przypomniała sobie, że ktoś może chcieć jej zrobić krzywdę. Co jeśli z Harrym jest tak samo? Co jeśli Harry jest w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż Phoebe.

— Hej, wszystko w porządku? — zapytał Lee, a Phoebe zmarsczyla brwi zastanawiając się jak wszedł do dormitorium dziewcząt.

— Tak. To raczej Harry'ego się powinno o to pytać. Ktoś wrzucił jego imię do Czary Ognia! — powiedziała.

— Taa... Niezła akcja. — mruknął Lee.

— Kto mógł zrobić coś takiego! On ma czterdzieście lat! Jeszcze musi się tyle rzeczy nauczyć! — powiedziała Phoebe.

Phoebe brała pod uwagę, że zanim James i Lily musieli się ukrywać często odwiedzali Harry'ego i jego rodziców i spędzali ze sobą dużo czasu. Przecież jej tata to jego ojciec chrzestny, więc gdy Phoebe myślała o przyszłości, widziała siebie, mamę, tatę i Harry'ego, który z nimi mieszka. Harry i Phoebe to tak jakby kuzyni i tak traktowała go Phoebe.

Następnego ranka Phoebe znów chciała porozmawiać z Harrym, ale on był dość wkurzony. Hermiona pospieszyła z wyjaśnieniami.

— On i Ron się pokłócili. — powiedziała — Och... Co za pech! Teraz! Nie mogli znaleźć innej daty na kłótnie? — zapytała — Ron jest zazdrosny o to, że Harry został wybrany. Wiem, że to nie jego wina, ale przecież... Ron też musi rywalizować ze swoim starszym rodzeństwem. — mówiła.

— Nie zmienia to faktu, że Ron wciąż jest jego najlepszym przyjacielem i powinien go wspierać gdy tego potrzebuje, a nie odwracać się plecami do niego! — powiedziała Phoebe.

— Och... Wiem, racja, ale gdy on i Harry są razem, Ron przestaje istnieć, widzą tylko Harry'ego, to jasne, że Ron czuje się zazdrosny. — powiedziała Hermiona — Jeszcze powiedział, że nie będzie pisał do Syriusza...

— Jak on nie napisze do mojego taty to ja to zrobię. — powiedziała Phoebe.

— Wrócił do kraju, bo go blizna rozbolała, boi się, że tu przyjdzie. — powiedziała Hermiona — Pomóż mi ich pogodzić! Rona i Harry'ego! Nie chce obierać strony!

— Wiesz... To pierwszy raz gdy on Ron kłóci się z Harrym, a nie z tobą... Słuchaj to tak jak z bliźniakami. Musisz poczekać aż za sobą zatęsknią i zmiękną. — powiedziała Phoebe — Uwierz mi, że nie ma innego rozwiązania. Nie zmusisz ich do rozmowy.

— Nic innego nie mogę zrobić? — zapytała skołowana Hermiona.

— Kłótnia jest świeża więc gdybyś to zrobiła mogliby pokłócić się jeszcze bardziej. — powiedziała Phoebe — Przykro mi Hermiona.

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz