Następny tydzień zdecydowanie należał do ciężkich. Phoebe miała wrażenie, że nie umie się pozbierać, że jakoś brakuje jej czegoś, a Hogwart nie jest już taki sam jak był. Była zmęczona, nie mogła spać w nocy, tęskniła za Lee, a myśl, że Fred i George są daleko i prowadzą sklep i mają siebie nawzajem ją doprawdzala do szału. W Hogwarcie pozostał jej Harry oraz miała Heather, ale oboje ostatnio nie byli w najlepszych humorach, jak w zasadzie i Phoebe.
— Nie wiem co mam już robić! To koniec! — powiedział Harry — Hermiona nie zamierza odzywać się do Rona, a do niego cały czas klei się Lavender. — dodał — Nie mówię, że jej nie lubię... ale co oni właściwie mają wspólnego?
— Musisz dać im czas, Harry. — powiedziała mu Phoebe po raz dziesiąty.
— Ta no wiem! — odparł siadając na kanapie obok niej — Co ci jest?
— Nic.
— Phoebe...
— Nic mi nie jest, Harry. — powiedziała.
— Myślałem, że ustaliliśmy, że możesz do mnie przyjść nawet z największą głupotą o drugiej w nocy, a ja ci pomogę, bo jesteś moją siostrą! — powiedział — Ja ci się żalę przez cały czas! A ty przez cały tydzień byłaś smutna i nic nie powiedziałaś. A wiesz, że zawsze mogę napisać do twojego taty.
— Nie trzeba. — powiedziała — Mam po prostu gorszy okres, to nic takiego. — odparła — Nie chcę na razie o tym mówić.
— Ale jak ci się zachce, to zawsze możesz powiedzieć mi. — powiedział Harry.
— Wiem. — przyznała.
Heather i Phoebe spotkały się z bibliotece aby uczyć się do owutemów. Dostały mnóstwo wskazówek od Shey, która pisała egzaminy w tamtym roku i dostała najwyższe wyniki ze wszystkich przedmiotów. Mnóstwo starannych notatek od znajomej rudowlosej leżały na stole, a żadna z dziewcząt do tego nie sięgnęła.
— Dostałam list od George'a. — powiedziała Heather, była nieco zaniepokojona — Napisał, że Shey i Fred ostatnio nie czują się najlepiej, ale nie napisał dlaczego! Więc mu odpisałam i zapytałam, a on napisał, że nie może powiedzieć, bo chcą to zachować w tajemnicy. — odparła teraz nieco zbulwersowana — Dodał, że chodzi głównie o Shey!
— W ostatnim liście od Lee napisał, że odwiedził bliźniaków i Shey była trochę chora. — powiedziała Phoebe — A kilka dni później jak się umówili to przyszedł do George! — dodała.
— Myślisz, że Shey jest w ciąży? — zapytała Heather.
— Co? Nawet o tym nie pomyślałam. — powiedziała Phoebe.
— Jakby na to nie patrzeć... Jest taka możliwość. — powiedziała Heather — No bo chyba się nie kłócą!
— Myślę, że z czasem dowiemy się o co chodzi. — powiedziała Phoebe — Ale to strasznie dziwne!
— Georgie tego nie napisał, ale wiem, że się martwi. — odparła Heather — Tak bardzo bym chciała już go zobaczyć. — przyznała — Tęsknię za nim i jego głupimi żartami.
— Jeszcze chwilę i święta. — powiedziała Phoebe.
Na dworze było zimno i cały dzień padał okropny, lodowaty deszcz, dlatego większość uczniów wolała siedzieć w zamku niż wychodzić na zewnątrz. Wpatrywanie w krople deszczu głośno uderzające o parapet i spływające po szybie miały w sobie coś co Phoebe uspokajało. W końcu otworzyła notatki od Shey i się z nich uczyła, dzięki czemu mogła wykazać się na lekcjach z profesorem Snapem, który dawał jej mocno popalić.
— Panno Black. Nie widziałem pani na ostatnim spotkaniu klubu Ślimaka. — powiedział profesor Slughorn patrząc z miłym uśmiechem na Phoebe — Twój wujek Regulus rzadko kiedy opuszczał spotkania! A jak już to miał bardzo dobry powód! — powiedział.
— Pojawię się na następnym. — powiedziała.
— No ja myślę! Myślę, że już wiesz, że przed świętami organizuję małe przyjęcie! Mam nadzieję, że się pojawisz! — odparł.
— Z radością, panie profesorze. — powiedziała, a Slughorn znów się uśmiechnął i wrócił do lekcji.
Dla Phoebe zadziwiające było, że najczęściej profesor Slughorn wspominał o Regulusie a nie jej tacie, ale oboje jej to wyjaśnili w listach. Nauczyciel tak ma. Syriusz nie należał do klubu ślimaka, a Regulus tak, poza tym, to on był wychowawcą domu, do którego przynależał jej wujek.
Nie oceniał go zbyt pochopnie. Koniec końców jest całkiem miły. Gdy byłem w najgorszym etapie mojego życia to bardzo pomógł mi stanąć na nogi mimo, że czasami chciał wiedzieć za dużo. Ale nie jest zły. Daj mu szansę.
Wiedziała mimo wszystko, że Regulus na rację i, że Horacy to miły człowiek, więc po prostu się do niego uśmiechała i starała być przyjazna.
Noce były szczególnie zimno, nawet gdy siedziała do późna przed kominkiem czytając list od Lee po raz dziesiąty. Już sama nie wiedziała jak ma sobie poradzić z tą tęsknotą. W lipcu i sierpniu to wydawało się być łatwiejsze niż teraz.
— Phoebe. — powiedział Harry siadając obok niej i biorąc koc z oparcia kanapy, objął nim ramiona dziewczyny i przyciągnął do siebie. Brunetka położyła policzek na jego ramieniu i głośno westchnęła z trudem powstrzymując łzy, które zgromadziły się w jej oczach — Niedługo się zobaczycie. — obiecał.
— Nie wiem czy wytrzymam. — szepnęła — Mam wrażenie, że wszystko się zmieniło.
Harry pogładził ją po plecach, zgodził się z nią, ale nie powiedział tego na głos. Tak samo jak ona nigdy mu nie powiedziała jak bardzo się o niego boi. Byli rodzeństwem. A on był wybrańcem, na świecie panowała wojna, a ona czuła się bezradna. Nie wiedziała jak może mu pomóc i czy w ogóle może mu pomóc. Phoebe przytuliła się mocniej do chłopaka.
— Harry. — szepnęła — Gdziekolwiek prowadzi nas ta wojna, obiecujesz, że będziesz na siebie uważał?
— Obiecuje. — powiedział — I obiecuję, że zrobię wszystko by cię ochronić.
— Nie musisz. — szepnęła — Chcę tylko byś był bezpieczny. — powiedziała.
— O to się nie martw. — powiedział.
To było oczywiste, że nie mógł jej obiecać, że będzie bezpieczny, ale nie myślał wtedy o tym, że ta obietnica jest niewykonalna, chciał tylko aby była bezpieczna.
CZYTASZ
A Sky Full Of Stars | Phoebe Black
Fanfiction*Na podstawie mojej książki „Evermore" o Syriuszu Blacku Córka Syriusza Blacka zawsze będzie postrzegana tak samo. Phoebe nigdy się tym nie przejmowała, miała przy sobie osoby, które kochały ją taką jaka jest. Jej serce zgarnął najlepszy przyjaciel...