Rozdział 15

465 33 66
                                    

Nadszedł dzień balu ale i pierwszy dzień świąt. Phoebe obudziła się przepełniona tego dnia radością. Mimo, że nie mogła doczekać się balu to jednak również się trochę stresowała. Nie wiedziała w zasadzie dlaczego, ale odczuwała lekki niepokój. Wzięła się więc za otwieranie prezentów. Od bliźniaków dostała tonę słodyczy i darmowych gadżetów, które kiedyś będą oficjalnie w sprzedaży. Od mamy dostała ciepłe skarpetki. Był również prezent od jej taty. Była to bransoletka z psią łapą, a do niej dołączony liścik:

Na moje życzenie twoja mama kupiła tę bransoletkę. Mam nadzieję, że Ci się podoba. Tylko to mogłem ci dać. Wesołych świąt córeczko. Obiecuję, że niedługo się zobaczymy. Kocham cię.

Od Bonnie i Remus adostała sweter. Oboje uwielbiali je nosić i często dawali jeden na święta Phoebe. Od Lee dostała naszyjnik z białych, okrągłych koralików, a na paru z nich były kolorowe literku układające się w jej imię. Spodobał sie jej tak, że zaraz po założeniu beżowego swetra od matki chrzestnej założyła ten naszyjnik. Na lewą dłoń założyła bransoletkę od taty.

Phoebe zrobiła w włosów wysokiego kucyka i zeszła na dół. Jej przyjaciele już tam siedzieli. Fred i George mieli na sobie swoje niebieskie swetry z Weasleyów.

— Wesołych Świąt. — przywitała ich z uśmiechem Phoebe.

— Nareszcie. — powiedział George od razu wstając — Umieram z głodu. — dodał i wraz z bratem ruszył w stronę Wielkiej Sali.

— Dziękuję za naszyjnik, jest przepiękny. — powiedziała Phoebe do Lee, spowalniając tempo.

— Nie ma za co. — powiedział czarnoskóry wpatrując się w Phoebe — Moja kuzynka takie robi i pomyślałem, że kupię ci... Nie wiedziałem czy Ci się spodoba...

— Jest idealny, Lee, naprawdę. — powiedziała zatrzymując się — Dziękuję. — odparła kładąc jedną dłoń na jego policzku, wspięła się na palce i pocałowała Lee w policzek na co on się zarumienił.

— Nie ma za co. Cieszę się, że Ci podoba. — powiedział.

Phoebe uśmiechnęła się promiennie do chłopaka i oboje dogonili bliźniaków. Fred był dziwnie rozkojarzony co zapewne miało związek z Shey tak jak wszystko ostatnio w jego życiu, Phoebe nie mogła przestać zachwycać się naszyjnikiem od Lee, który rozmawiał z George'em.

Przedpołudnie spędzili przed kominkiem. Fred bez przerwy mówił o Shey i wszystkim co związanym z nią, a George już sam nie wiedział czy to bardziej śmieszy go jego rozanielona mina czy mimika twarzy Phoebe, która wyglądała jakby miała zaraz uderzyć Freda w twarz.

— Rozumiemy, Freddie, możesz adorować ją przy ołtarzyku. — powiedziała Phoebe.

— Nie mam jej ołtarzyka. — odparł Fred.

— Jeszcze — powiedział Lee ze śmiechem.

— Wcale nie jeszcze! — zaznaczył chłopak przewracając oczami.

Phoebe pokręciła głową. Nie wiedziała wtedy, że warto doceniam tego szaleńczo zakochanej w zaczytanej rudowłosej Freda, bo za niedługo go straci a on stanie uzależnionym od jej jednego z największego wrogów

Phoebe czuła się trochę dziwnie w towarzystwie Lee i nie wiedziała dlaczego. Przecież chłopak tylko siedział na fotelu i wpatrywał się w kominek. Czarnoskóry chłopak odwrócił się do niej i wyszczerzył zęby.

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz