Rozdział 55

285 27 27
                                    

— Nie martw się, Molly. Szalonooki dowodzi. Wszystko będzie dobrze. — Syriusz próbował uspokoić Molly, która zbyt bardzo martwiła się o swoje dzieci by myśleć racjonalnie.

— Szalonooki zna swój fach. — dodała Roselle zakładając ręce na piersi i wyglądając przez okno, sama się martwiła i Phoebe to wiedziała, go jej mama miała dziwnie spiętą twarz.

Phoebe siedziała obok Shey i Heather, które obie spanikowane nie mogły nawet usiedzieć w miejscu. Heather się kołysała nucąc coś pod nosem a Shey co chwila wstawała, przechodziła po Norze i znów siadała obok Phoebe.

— Nie martwcie się, Fred jest z Arturem a George jest z Remusem, oboje wiedzą co robią. Wrócą cali i zdrowi. — powiedziała spokojnie Roselle.

Wtedy ktoś wylądował na podwórku, wszyscy wyszli przed Norę, choć pewnie każdy miał nadzieję zobaczyć kogoś innego, tymczasem zobaczyli Harry'ego, który wstał chwiejąc się lekko.

— Harry? Jesteś prawdziwym Harrym? Co się stało? Gdzie są inni? — krzyczała pani Weasley.

— Harry! — wrzasnął Syriusz — Jesteś cały? — zapytał obejmując dłońmi jego twarz.

— Tak... — wydyszał Harry, gdy Syriusz przyciągnął go siebie.

— Całe szczęście. — powiedziała Roselle gładząc chłopaka po głowie, gdy okularnik objął Phoebe.

— Śmierciożercy na nas czekali. Okrążyli nas, jak tylko poderwaliśmy się w powietrze... wiedzieli, że to miało być tej nocy... nie wiem co się stało z innymi. — wydyszał, gdy Roselle przyciągnęła go do siebie, pocałowała w głowę i nie chciała puścić przez następne parę minut.

Po chwili w ciemności znów błysnęło jasnoniebieskie światło i po chwili ukazał się George wraz z Remusem. Phoebe aż serce podskoczyło do gardła, Heather pisnęła zakrywając usta dłonią, Lupin podtrzymywał nieprzytomnego George'a. Wraz z Harrym wnieśli go do domu i złożyli na kanapie. Przez chwilę Phoebe myślała, że nie żyje, ale wtedy zobaczyła coś co sprawiło, że w żołądku jej zawirowało, George nie miał jednego ucha.

— Zajmę się tym, Molly. Uspokójcie Heather. Nic mu nie będzie. — powiedziała Roselle nachylając się przed George'em.

W chwili gdy Roselle pochylały się nad George'em, a Shey i Molly próbowały uspokoić płaczącą Heather, Remus złapał Harry'ego za ramię i wepchnął do kuchni.

— Luniek!

— Ej, ty! — warknął Hagrid — Odwal się od niego! Puść go, ale już!

— Co siedziało w kącie, kiedy Harry Potter po raz pierwszy odwiedził mnie w moim gabinecie w Hogwarcie? — zapytał, lekko potrząsając Harrym — Odpowiedz!

— To był... druzgotek w akwarium, tak?

Remus puścił Harry'ego i oparł się o kredens, Syriusz spojrzał na niego pytającym wzrokiem, w którym było trochę pretensji.

— Wybacz mi, Harry — powiedział Lupin — ale musiałem sprawdzić. Ktoś nas zdradził. Voldemort wiedział, że zamierzamy cię przenieść tej nocy, a mógł mu o tym powiedzieć tylko ktoś z nas. Mogłeś być oszustem.

— Ale nie musiałeś niż rzucać, Remus! — powiedział Syriusz.

Czas mijał, Lupin znów nakrzyczał na Harry'ego za użycie Expelliarmus, Syriusz znów próbował naprawić sytuację, ale nigdzie nie było śladu po reszcie i Phoebe zaczęła się bardzo martwić. Ale w końcu Kingsley z Hermioną wrócili, a w końcu Fred u Artur też weszli do salonu by zobaczyć co z George'em, Ronowi i Bonnie też udało się wrócić, a na końcu przybył Bill wraz ze swoją narzeczoną Scarlett.

— Dziękuję, Roselle. — powiedziała Molly po raz setny.

— To moja praca. — Roselle machnęła ręką.

— Nie masz ucha. — szepnęła Heather.

— No i co, że nie mam ucha! Przynajmniej nie będę się martwił, że pocałujesz Freda, nie!

— Zaraz cię trzepnę! — zawołała Heather i Fred w tym samym momencie.

Dość przyjemne momenty przerwały słowa Billa o tym, że Szalonooki nie żyje. To wszystko było naprawdę trudne do pojęcia, taki człowiek, który tak dobrze znał się na tym co robi, nie żył. Było bardzo późno gdy wrócili do domu, Lee czekał na nich a potem żadne z nich nie mogło spać. Nieważne, że byli zmęczeni ale działo się tyle, że po prostu nie mogli. Siedzieli na kanapie zastanawiając się jak to będzie.

— Myślicie, że Harry odejdzie? — zapytała Phoebe.

— Myślę, że to zrobi. Może nie teraz, może poczeka do ślubu Billa i Scarlett, ale to zrobi. Znamy Harry'ego, wiemy do czego jest zdolny i na pewno pójdzie, a Hermiona i Ron razem z nim. Tak jak planowali. — powiedział Syriusz.

— A co my wtedy będziemy robić?

— Nic. — powiedziała Roselle przynosząc butelkę Ognistej Whisky i rozlewając ją na cztery szklanki — Będziemy czekać. Nie wolno nam się kontaktować z Harrym, więc zostanie nam czekanie aż wróci.

— Ale...

— Phoebe. Będziemy musieli normalnie żyć. — przerwał jej Syriusz — Ja wiem, że to trudne. Już raz to przeżywaliśmy, gdy James i Lily mieli być pod ochroną, gdy rzucili zaklęcie. Przez dwa tygodnie mieliśmy udawać, że nic się nie dzieje, że o niczym nie wiemy i, że nie możemy się z nimi kontaktować. — powiedział Syriusz — A potem Peter już nie wytrzymał i szczur wydał... żałuję, że go wtedy z Remusem nie zabiłem. — napił się ze swojej szklanki.

— Już rozmawialiśmy po kryjomu z Hermioną. Na swoją pierwszą stacje wybrali Grimmlaud Place. Stworek tam jest. Regulus nie ma pojęcia gdzie jest medalion, bo go zostawił Stworkowi. Gdy Mundungus się włamał po naszej wyprowadzce, Stworkowi nie udało się zabrać medalionu i przepadł. Muszą go znaleźć. — powiedziała Roselle.

— Czyli wujek Reg nie wie gdzie jest medalion mimo, że ukradł i obiecał zniszczyć? — zapytała Phoebe.

— Regulus myślał, że umrze. Callie go uratowała przed inferiusami. Udało mu się uciec, ale mimo to, list i podróba zostały. Regulus nie powiedział o tym Dumbledore'owi. Nie wiem dlaczego, ale tego nie zrobił. Zanim uciekł z kraju wraz z Callie, oddał ten medalion Stworkowi i kazał powiedzieć rodzicom, że nie żyje, a sam zwiał.

— Sprytnie. — powiedział Lee.

— Tyle, że medalion przepadł. — dodała Roselle.

— I Harry, Ron i Hermiona muszą go znaleźć i zniszczyć.

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz