Śnieg znów pokrył obrzeża szkoły i wyraźnie było czuć, że zbliżają się święta, Hagrid przyniósł do Hogwartu dwanaście choinek do Wielkiej Sali, na korytarzach zawisła jemioła, anielskie włosy oplotły balustrady schodów, a Phoebe myślała tylko Lee. Nie mogła się skupić na niczym, nawet na nauce do nadchodzących owutemów. Heather za to była w o wiele lepszym humorze, w święta miała jechać do Nory, a to znaczyło, że spędzi święta z ukochanym, Harry też jechał do Nory na pierwsze dni przerwy, a potem miał przyjechać do Phoebe.
— Czy oni muszą się ciągle całować? Mam tego dość! Chce mi się wymiotować! Ophelii jest przykro
— Harry, miejże trochę współczucia. To twoja przyjaciółka. — powiedziała Phoebe — Ma teraz ciężki okres więc pokaż jej, że ma twoje wsparcie. — dodała.
— Tak, masz rację. Powieniem tak zrobić. — przyznał — Zmieniając temat. Z kim idziesz na przyjęcie do Slughorna?
— Idę sama. — powiedziała — Jestem w związku, nie będę szukała jakiegoś partnera. — odparła.
— Słusznie. — powiedział.
— A ty? Rozchwytywany przez uczennice, o wielki, sławny Harry Potterze, z kim idziesz? — zapytała.
— Idę z Ines oczywiście! To moja dziewczyna, Phoebe.
— Przecież wiem, kochanie. — zaśmiała się.
Kilka dni później odbywało się przyjecie profesora Slughorna. Phoebe weszła z Harrym i Ines do gabinetu profesora Slughorna. Zapowiadało się dość nudno, a w zasadzie takie było. Phoebe znalazła w tłumie Hermionę, która lekko się do niej uśmiechnęła.
— Witaj! Dobre duchy mi powiedziały co zrobiłaś na sprawdzianach Quiditcha. — powiedziała Phoebe.
— Boże! Czy Harry mówi ci wszystko? — zapytała Hermiona.
— A i owszem. — powiedziała Phoebe.
W tłumie były między innymi Jayla Bernes, wysoka ślizgonka o niesamowitej urodzie, brązowe włosy trochę zza ramiona i niesamowicie niebieskie oczy robiły wrażenie, nawet na Phoebe, przyjaciele Jayli, Abby Wells i Kurt Walter, stali obok niej z poważnymi minami, był Blaise Zabini, który, Phoebe miała wrażenie, wpatrywał się zazdrośnie w stojącą razem z Shawnem Hendersonem, Margaret Anderson, puchonkę z roku Harry'ego. Była również Lola Lupin stojącą znudzona z boku.
— Ale nuda. — skomentował Harry stając obok Phoebe.
— Dobrze powiedziane. — powiedziała Phoebe.
— Nie mogę uwierzyć, że Hermiona przyszła tu z McLagennem. — powiedział Harry — Nie z Jonah! Z McLagenem!
— Chciała by Jonah był zazdrosny. — powiedziała Phoebe.
— Poskutkowało. — mruknął Harry — Jest strasznie zazdrosny.
— Oj Harry, musisz się trochę wyluzować. Jesteś spięty...
— Nic mi nie jest. Po prostu... chciałbym, żeby w końcu przestali się ze sobą kłócić i porozmawiali jak ludzie. Może by doszli do rozwiązania! — powiedział Harry — Gdyby Ron zdał sobie sprawę z uczuć do Ophelii też byłoby prościej, nie uważasz?
— To nie takie łatwe, przecież wiesz. Twoim rodzicom zejście się długo zajęło...
— Bo mama go nie chciała. — powiedział Harry.
— Shey i Fred też się długo zmagali, a co dopiero George i Heather! Ja i Lee! Zejście się z przyjacielem jest czasem naprawdę trudne! — powiedziała Phoebe.
— Dobra, rozumiem. Miłość jest trudna. — powiedział Harry — Sam o tym tym doskoanel wiem.
— Nie takie wnioski miałeś z tego wynieść. — powiedziała Phoebe —Mam nadzieję, że gdy wrócimy na święta humor ci się polepszy. — odparła.
Phoebe szybko wyszła z przyjęcia i wróciła do swojego dormitorium. Florence i ona nie rozmawiały już ze sobą, więc po prostu schowała się pod kołdrą i chwyciła książkę, którą poleciła jej Shey do nauki transmutacji. Faktycznie było przydatne, ale rozproszyła ją sowa, która przyleciała z Phoebe.
Moja droga Phoebe
Mam nadzieję, że masz się dobrze i, że się nie przemęczasz. Dostałem twój list z zaproszeniem na święta i oczywiście przyjdę. Twoi rodzice również wysłali mi list z zaproszeniem.
Wyprowadziłem się z domu, do małego co prawda mieszkania ale nie wygląda wcale tak źle. Wiem, że się martwisz o Shey i Freda, ja też, szczerze mówiąc, ale niestety nic nie wiem nowego. Tyle co ty. Jednak zdecydowanie coś jest na rzeczy, bo ostatnio Shey siedziała ciągle zamknięta w pokoju. W każdym bądź razie. Jestem pewien, że wszystko się ułoży.
Cieszę się, że się zobaczymy,
Kocham cię, Lee.
Dostała jeszcze jeden list;
Kochana Phoebe,
Zaprosilem twojego chłopaka do nas na święta. Mówiłaś, że nie ma najlepszego kontaktu z rodzicami, bo jego matka cię nie lubi, więc napisałem do niego list, żeby nie spędzał świąt sam.
Musimy ustalić jeszcze z Molly kiedy Harry przyjdzie. Julian i Jamie zaczynają raczkować, szarpać włosy i zaczynają się trochę wyrywać gdy trzyma się ich na rękach. Jamie zepsuł twojej mamie okulary sześć razy w tamtym tygodniu.
Do zobaczenia, kocham cię
Twój tata.
Phoebe się szczerze zdziwiła czemu jej tata wysłał list do Lee z zaproszeniem, ale nie dziwiła się. James Potter robił dla niego to samo ale bywało, że spędzał święta sam, więc nie chciał, aby chłopak jej siostry też spędzał święta sam. Phoebe przecież by na to nie pozwoliła. Zaczął się przyzwyczajać, że jego cofka ma chłopaka.
— Jestem z ciebie dumna. — powiedziała Roselle rzucając zaklęcie aby naprawić swoje okulary.
— Lubię Lee. — powiedział Syriusz — Boi się mnie. — dodał.
— To dobry chłopak. — powiedziała Roselle szturchając męża.
— Dobra, masz rację. — odparł Syriusz.
CZYTASZ
A Sky Full Of Stars | Phoebe Black
Fanfiction*Na podstawie mojej książki „Evermore" o Syriuszu Blacku Córka Syriusza Blacka zawsze będzie postrzegana tak samo. Phoebe nigdy się tym nie przejmowała, miała przy sobie osoby, które kochały ją taką jaka jest. Jej serce zgarnął najlepszy przyjaciel...