Rozdział 54

258 24 36
                                    

— Phoebe! Wychodzimy! — krzyknął Syriusz z dołu opierając się o blat kuchenny, spojrzał ja zirytowaną żonę, która stukała pazknokciami o stół — Skarbie, wiesz żeby plan wypalił nie możemy zabrać go do siebie.

— Wiem, ale tu by się czuł o wiele lepiej niż tam! — powiedziała.

— Przynajmniej możemy go odwiedzić tam. — powiedział Syriusz.

— Strata Dumbledore'a go zabolała a tam nie ma kogoś by go wsparł a tym bólu. Przecież wiesz. — powiedziała Roselle.

— Wiem, Roselle, ale chcemy by był bezpieczny a tak nikt go nie znajdzie. — powiedział Syriusz lekko podirytowany, sam nie był zachwycony tym, że żeby zobaczyć się z synem chrzestnym musi iść do Dursleyów — Phoebe!

Ich córka, sama nieco wkurzona przez kłótnie, którą odbyła z Lee, zeszła na dół. Lee, który zatrzymał się u Syriusza i Roselle, bo na ich dom zostały rzucone zaklęcia ochronne i będzie bezpiecznie, był święcie przekonany, że Phoebe nie powinno błagać Harry'ego by pozwolił iść z nią na wyprawę po horkruksy, była zła na niego i na rodziców, którzy popierali opinię Lee. Nie rozumiała dlaczego skoro Harry'emu tego nie zabronili, a praktycznie jest ich synem.

— Masz się zachowywać u Dursleyów i broń Boże dokuczać ich synowi. — powiedziała Roselle.

— On sam się o to prosi. — burknęła Phoebe wychodząc z domu.

Wszyscy teleportowali się pod dom państwa Dursleyów, u których Harry spędził większość swojego życia. Nie lubili ich, byli na nich wściekli, ale to jedyna okazja aby spotkać się z Harrym jeszcze gdy będzie bezpieczny w tym domu. Roselle grzecznie zapukała i uśmiechnęła przyjaźnie do Petunii i Vernona.

— Witamy. — powiedziała Roselle — Dzwoniłam do pani przez telefon, że przyjdziemy go odwiedzić. — odparła przesłodzonym głosem.

Vernon warknął coś pod nosem ale wpuścili ich do środka i udali się sypialni Harry'ego, który siedział na łóżku z oczami wlepionymi w sufit, w jego pokoju był bałagan, na biurku leżał rozwalony Prorok Codzienny.

— Jesteście! — zawołał Harry podnosząc się prędko z łóżka.

— Mieliśmy odpuścić i cię nie odwiedzić? — zapytał Syriusz uśmiechając się do syna chrzestnego.

— Wiadomo już coś? O przenosinach? — zapytał.

— Tak, ale tym zajmie się Szalonooki, on wyjaśni ci to najlepiej. — powiedział Syriusz — A ty nam lepiej wyjaśnij co ci odbiło i dlaczego wyruszasz na jakąś wyprawę, co?

— Słuchajcie, to o wiele bardziej skomplikowane niż się wydaje. To zadanie zlecił mi Dumbledore. — powiedział Harry — Muszę znaleźć te horkruksy i zniszczyć, bo to jedyny sposób by zabić Voldemorta. — mówił — Nie uda się tego zrobić jeśli nie znajdę tych horkruksów. Mogę strzelać do niego różnymi zaklęciami ale nic go nie powali, a gdy będę niszczył te przedmioty, w których zawarł kawałek swojej duszy to wtedy będzie słabszy i stanie się łatwiejszym celem, będzie człowiekiem.

— Rozumiem. — powiedziała spokojnie  Roselle — Ale chyba rozumiesz dlaczego się denerwujemy... to niebezpieczne...

— Ron i Hermiona ze mną będą... miałem iść sam, ale... nie chcą mnie puścić.

— I słusznie, Harry. Myślisz, że gdyby twój ojciec wpadł na taki pomysł to ja i Remus stalibyśny z założonymi rękami, poszlibyśmy z nim!

— Chcę iść z tobą! — powiedziała Phoebe.

— Nie! — powiedzieli Syriusz, Harry i Roselle w tym samym momencie.

— Możecie nas na sekundę zostawić samych? — zapytał Harry patrząc na swojego ojca chrzestnego.

— Pewnie, przemów jej do rozumu. — powiedział Syriusz wychodząc z pokoju.

— Phoebe. — powiedział Harry dziwnie spokojnym głosem — Nie możesz iść ze mną. Chciałbym, by tak było, bo będę za tobą tęsknił, ale... to jest zbyt niebezpieczne, a ty jesteś tutaj potrzebna. — powiedział.

— Niby jak?

— Słuchaj, ja... może nigdy nie wyraziłem się dość jasno, ale... znasz słowa przepowiedni, już wystarczająco dużo osób pociągnąłem za sobą, nawet Dumbledore'a, nie chce by stało się coś tobie...

— Harry. Bierzesz ze sobą Rona i Hermionę, a nie bierzesz mnie? — zapytała.

— To nie tak! Słuchaj, boję się i Rona i o Hermionę tak samo jak boję się o ciebie. Muszę zrobić to co właściwe, żeby pozbyć się w końcu Voldemorta, rozumiesz? Nie wiadomo ile to potrwa. — wyznał — Wiem, że jesteś na mnie wściekła i masz prawo. — dodał — W końcu to ja odtrącam cię na bok z tak ważnej misji, ale... nawet nie wyobrażasz sobie co czułem gdy zobaczyłem cię wtedy w tym skrzydle szpitalnym. Ron i Hermiona też są dla mnie jak rodzeństwo ale... czuję, że Ty jesteś mi nawet bliższa, jakbyś była moją siostrą z krwi i kości.

— Nie rozumiesz jak ja się czuję gdy myślę sobie, że sobie będziesz chodził po kraju szukając czegoś co może okazać się niemożliwym do znalezienie. — stwierdziła.

— Jesteś zła. — powiedział Harry.

— Oczywiście, że tak. — odparła — Jestem zawiedziona, że mnie nie bierzesz ze sobą.

— Phoebe, nie rób tego swoim rodzicom. — powiedział — Powiem Ci to co powiedziałem Ronowi i Hermionie, Twoi rodzice bardzo cię kochają i nie chcieliby żebyś wędrowała z jakimś gościem po kraju. — powiedział Harry.

— Harry...

— Phoebe, jesteś moją siostrą i cię kocham więc proszę... proszę odpuść. — powiedział patrząc jej w oczy.

— Dobrze. Odpuszczę. — szepnęła przytulając się do niego — Tylko... co jakiś czas daj znać, że żyjesz.

Stali przez chwilę w uścisku, a przerwały im krzyki z dołu, więc oboje zbiegli po schodach za Dudleyem i stanęli patrząc na wściekłych Dursleyów i Blacków.

— Traktowaliście go jak zwierzę, a nawet gorzej! — wrzeszczała Roselle.

— Traktowaliście go jak moi rodzice traktowali mnie! Jakby był czymś wyssanym z uczuć! — wrzasnął Syriusz.

— A jak on traktował nas? — zapytał Vernon purpurowy na twarzy — On i ta jego banda świrów! Podobno jesteś jego ojciec chrzestnym więc czemu go nie zabrałeś?

— Nie odzywaj się tak do mojego męża. — warknęła Roselle — Tak postanowił Dumbledore i koniec! Też mi się nie podobało, że musi to być, a ja nie mogłam nawet wręczyć mu prezentu na urodziny.

— Powinniście już iść. — powiedział Harry.

— Mamo, tato! — zawołała Phoebe — Chodźcie już.

— Wow, ale ładna. — szepnął Dudley, gdy Phoebe przeszła obok niego i stanęła przed rodzicami.

— Nawet o tym nie myśl. — odszepnął Harry — Bo ci nogi i ręce powyrywam.

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz