Brunetka oparła się znudzona o rękę podczas lekcji Zaklęć z krukonami. Ziewnęła szeroko słuchając wykładu Flitwicka. Phoebe zdecydowanie wolała lekcje praktycznie. Działo się na nich o wiele więcej niż na teorii.
— Chciałbym aby w parach, które ja dobiorę, napisali po dwa zaklęcia, które dziś umówiliśmy. Na następnej lekcji zabiorę prace i zaczniemy praktykę. — powiedział nauczyciel — Teraz przeczytam pary.
Phoebe czekała tylko na swoje nazwisko. Po ucieczce jej taty dziewczyna zazwyczaj na lekcjach siedziała osamotniona na tyłach sali.
— Panna Black i Panna Gregory. — odparł profesor Flitwick.
Heather Gregory odwróciła się do niej uśmiechnęła promiennie. Phoebe to odwzajemniła. Znały się już jakiś czas. Jej mama była matką chrzestną Heather, dlatego nie raz się widziały. Nie były dla siebie najlepszymi przyjaciółkami, ale się bardzo lubili.
Heather była krukonką o długich, brązowych i kręconych włosach. Była przekochana i naprawdę miła. Phoebe poznała jej rodziców ale oboje stwierdzili, że charakter ma po mamie Nate'a. Miała również młodszą siostrę, która była na drugim roku, nazywa się Nina i jest istnym wulkanem energii. Potrafi nieźle odpyskować, jest podobna do Peyton. Ma krótkie, mocno kręcone włosy, na jej głowie tworzy się aż afro, w porównaniu do włosów Phoebe czy Heather. Obie miały kręcone, ale nie aż tak jak Nina. Również należała do Ravenclaw.
— Tak się cieszę, że będziemy razem pracować! — zawołała rozanielona Heather.
Dziewczyna była naprawdę piękna. Czasem we włosy miała włożoną stokrotkę. Czasem Phoebe myślała, że ta dziewczyna naprawdę pasowałaby do George'a, ale w końcu stwierdziła, że nie będzie nawet próbowała, bo i George i Heather nikogo nie szukają, a ona nie chce ich zmuszać.
— Ja tak samo. — powiedziała Phoebe z uśmiechem — Możemy się dziś spotkać i pójdziemy do mnie zrobić projekt. — zaproponowała.
—Tak, to świetny pomysł. — powiedziała.
Phoebe dołączyła do Freda, George'a i Lee podczas obiadu. Ten pierwszy wpatrywał się w siedzącą niedaleko Shey Nelson z przyjaciółmi. Phoebe odchrząknęła a Fred na nią spojrzał. Dziewczyna podniosła brew do góry.
— Po prostu do niej zagadaj. — powiedziała.
— Oszalałaś? — zapytał — Nie patrzyłem na nią tylko na... McGonagall tak piękne wyglada! — odparł.
— Tak... To ja może pójdę do Snape i powiem mu, że mój tata go wręcz kochał. — odparła z sarkazmem Phoebe.
— Przestań. —powiedział Fred patrząc na nią z nadzieją, że przestanie.
Phoebe puściła mu oczko i spojrzała na dziewczynę siedzącą niedaleko. Jakoś dziwnie pasowała jej do Freda. Była spokojna, opanowana, ale miała w sobie coś dziwnie przyciągającego niż większość tego typu osób. Była piękna, nie dało się temu zaprzeczyć. Wyglądała pięknie nawet ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy i włosami spiętymi w kucyk. Fred najwidoczniej ją lubił, ale nie chciał się do tego przyznać. Phoebe dobrze znała swojego przyjaciela i zdecydowanie wiedziała, że żeby rozkochać w sobie tego człowieka wystarczy się uśmiechnąć. Shey miała piękny uśmiech, idealnie proste zęby szczerzące się w szerokim uśmiechu, który bywał na jej twarzy wyjątkowo rzadko był uroczy i nic dziwnego, że Fredowi na pewno się spodobał.
Phoebe znała Freda i George przez długi już czas. George był tym bardziej rozważnym i najpierw wolał coś, może niezbyt długo, ale przemyśleć zanim coś zrobi. Fred za to robił bez zastanowienia. Zawsze Phoebe wydawało się, że George w związku byłby bardziej romantyczny, gdy Fred postawiłby by bardziej na przyjemnie spędzony czas. Gdy George okazywał by swoje emocje poprzez słowa Fred zrobiłby to za pomocą gestów. Co prawda, żaden z nich nie był nigdy w żadnym związku, dziewczyna wywnioskowała, że tak po prostu by było.
CZYTASZ
A Sky Full Of Stars | Phoebe Black
Fanfiction*Na podstawie mojej książki „Evermore" o Syriuszu Blacku Córka Syriusza Blacka zawsze będzie postrzegana tak samo. Phoebe nigdy się tym nie przejmowała, miała przy sobie osoby, które kochały ją taką jaka jest. Jej serce zgarnął najlepszy przyjaciel...