— Widzimy się za parę dni! — powiedział Harry krótko przytulając Phoebe.
— Spróbuj nie wpakować się w kłopoty. — powiedziała.
— I kto to mówi. — powiedział uśmiechając się do niej kpiąco.
Harry odszedł do Rona, który pożegnał się już z Lavender, a Phoebe wyszła na King's Cross, gdzie stał Syriusz o dziwo bez Roselle, u jego boku stał Lee i co Phoebe zdziwiło jeszcze bardziej, ONI ROZMAWIALI, a jej tata wydawał się być na swój sposób poważny.
— Już jest! — powiedział Lee.
— Cześć kochanie! — zawołał Syriusz przytulając córkę.
— Cześć tata, co tu tutaj robisz? — zapytała.
— Przyszedłem po ciebie, rzecz jasna. — powiedział uśmiechając się.
— Ale... Lee...
— Już nie mogę porozmawiać z twoim chłopakiem, spędzimy razem święta! — powiedział Syriusz — Ja się teraz odwrócę i będę udawał, że nie widzę, a wy możecie się przywitać. — odparł, natychmiast się odwracając i rozglądając po peronie, Lee pocałował szybko Phoebe w usta i mocno przytulił.
— Tęskniłem za tobą. — szepnął.
— Ja za tobą też, okropnie. —powiedziała
— Już skończyliście? — zapytał Syriusz — Mogę się odwrócić?
— Tak, tato.
— Super, plan jest taki, idziemy do domu, a jutro możesz iść do Lee, bo chce Ci pokazać mieszkanie. — powiedział Syriusz — Chodź, bo mama pewnie się martwi.
Wchodząc do domu Phoebe usłyszała głośny płacz dziecka. Jej tata, gdy tylko rozebrał kurtkę i buty wziął Jamesa na ręce.
— Podszedłeś tylko w koszulce? — zapytała patrząc wątpliwie na jego czarną koszulkę z krótkim rękawem — Jest mróz na dworze, jeszcze się pochorujesz i tyle będziemy mieli ze świąt. — powiedziała Roselle — Cześć kochanie, wszystko w porządku, jesteś głodna? Tak się cieszę, że wróciłaś.
— Nie jestem głodna, wszystko w porządku. — powiedziała Phoebe — Mogę Ci w czymś pomóc?
— Nie trzeba! Twój tata wie jak ich uspokoić, zawsze opowiada im te swoje głupie historie z Hogwartu. — powiedziała.
— Nie są głupie skoro sprawiają, że Jamie i Julian przestają płakać. — powiedział Syriusz — Na pewno nie jesteś głodna?
— Nie. — powiedziała Phoebe.
— Jak się ma Harry? Wszystko dobrze? — zapytała.
— Mamo, wszystko jest w porządku. — powiedziała Phoebe — A nie wiesz może co się dzieje z Shey...
— Phoebe, skarbie, nawet gdybym wiedziała, nie mogę Ci powiedzieć. — odparła.
— Czyli ty coś wiesz!
— Owszem, wiem, ale wątpię by Shey chciała się z tym dzielić ze wszystkimi. — powiedziała Roselle.
— Co się stało? — zapytała — Ktoś ją zaatakował...
— Nie, ale to sprawy prywatne. Jestem pewna, że Ci powie, ale biedna dziewczyna musi się z tym oswoić kochanie, to trochę dużo jak na jej nerwy. Jestem pewna, że Fred jej pomaga. — odparła, a Phoebe zmrużyła oczy — Nie patrz tak na mnie, nie mogę Ci powiedzieć.
— Ale oni nie powiedzieli nawet Heather, chcę po prostu wiedzieć czy to coś poważnego.
— To nic poważnego, Shey nic nie jest. Tu chodzi o zupełnie inne sprawy i sytuacja wyglądała zupełnie inaczej niż się wydaje. — powiedziała Roselle — Jeśli Shey ci jeszcze nie powiedziała to znaczy, że wciąż musi to przemyśleć. — dodała.
Phoebe oczywiście nie poddała się i próbowała wyciągnąć coś od swojej mamy ale próby szły na marnę, bo jej mama była nieugięta. Oczywiście, że dziewczyna się martwiła, tu chodziło o jej przyjaciół, jeśli coś się wydarzyło miała prawo wiedzieć, ale Roselle zaznaczała wiele razy, że tu nie chodzi o smierciożerców, a sprawy, które nie mają nic z tym wspólnego.
Następnego dnia Lee deportował się po Phoebe, wypił kawę u Syriusza i Roselle, a potem złapał Phoebe za rękę i deportował ich pod kamienicę. Wyciągnął klucze z kieszeni, wszedł po schodach na trzecie piętro i otworzył jasne drzwi do mieszkania. Było ono bardzo małe, ale wyglądało ładnie, pierwsze co rzucało się w oczy to jasna kanapa na dwie osoby, fotel pasujący do kanapy i stolik na kawę z jasnego drewna, regał gdzie stały zdjęcia, na przykład jego i Phoebe, pod nogami rozciągał się szary dywan. Następnie była bardzo mała kuchnia w takich samych kolorach jak salon. Łazienka była w kolorach czerni i bieli, a w sypialni ledwo się mieściło tylko dwuosobe łóżko i szafa.
— Nie jest... duże, ale mieszkam sam. — powiedział Lee rzucając klucze na stolik — I muszę oszczędzać. Myślałem o zrobieniu prawa jazdy... ale chyba to nie pora na takie rzeczy.
— Przeprowadzimy się do czegoś większego. — wypaliła Phoebe.
— Dobrze wiedzieć, że jesteś otwarta na propozycje mieszkania razem, bo właśnie o to chciałem cię zapytać. — powiedział Lee uśmiechając się.
— Nie mogę wiecznie mieszkać z rodzicami. — powiedziała przytulając się do Lee i całując go lekko w usta — Wyjaśnij mi proszę skąd masz taki dobry kontakt z moim tatą? Bo ostatnio on nie był do ciebie przekonany, a ty się go bałeś.
— Zaprosił mnie parę razy do siebie bym mu pomógł poskładać jakieś meble, on mi też pomógł dużo w mieszkaniu, bo nie mogłem liczyć na pomoc mojego taty. Syriusz przyszedł do sklepu Freda i George'a gdy tam pracowałem i powiedział, że może mu pomóc.
— Jesteś z moim tatą po imieniu? — zapytała.
— Tak kazał mi się do niego zwracać. — odparł Lee.
— On cię naprawdę lubi. — powiedziała — A już się bałam, że będziecie się nie lubili!
— Kazał mi tylko obiecać, że nie zrobię Ci krzywdy, a gdy zacznę myśleć o oświadczynach mam go powiadomić, aby mógł się przygotować. — powiedział Lee — Boi się o ciebie odkąd wojna się nasiliła i rozumiem czemu nie ufał mi na początku, poza tym, zawiódł się już raz na kimś komu ufał, więc go nie winię.
— Ja się boję o ciebie. Ja jestem w Hogwarcie, a ty? Chodzisz sobie po ulicach i zawsze możesz wpaść na kogoś i...
— Phoebe, jestem ostrożny. — powiedział Lee — Obiecuję. — szepnął całując ją w czoło — Nie martw się o mnie, masz już za dużo zmartwień.
Pół dnia spędzili u Lee, a potem oboje wrócili do domu Phoebe (Lee miał tam spać podczas świąt), a tam juz był Remus, Bonnie razem z dziećmi. Wieczorem Phoebe siedziała razem z Lee w swoim pokoju, rozmawiali o roku szkolnym dziewczyny i o pracy Lee.
— Tęsknię za tobą. — wyznał — Cały czas mi ciebie brakuje.
— Ja za tobą też, Lee, i to bardzo! — odparła przybliżając się do swojego chłopaka i całując go w usta. Chwilę później trochę ich poniosło i Phoebe leżała na Lee.
— Chcecie herbaty? —zapytał Syriusz wchodząc do pokoju — O Boże! O matko! — krzyknął.
— Tato! — zawołała Phoebe.
— Przepraszam, zapomniałem zapukać, już wychodzę. — powiedział wycofując się z pokoju — Ale jakbyście mieli coś zrobić to nie zapomnijcie się zabezpieczyć. — powiedział ciszej uchylając drzwi z pokoju.
— O Boże, tato! — zawołała Phoebe z lekką pretensją.
— Nastrój chyba prysł. — powiedział Lee, gdy Syriusz znów zamknął drzwi i tym razem na pewno zszedł na dół.
— Ale niezręcznie! — powiedziała chowając twarz w jego koszulce.
— Chyba pozostaje nam się po prostu położyć i iść spać. — powiedział — Chociaż nie ukrywam, jestem bardzo ciekaw do czego do dążyło. — wyznał a Phoebe się roześmiała i spojrzała mu w oczy. Lee szybko pocałował ją w usta — Kocham cię.
— Ja ciebie też, kochanie.
CZYTASZ
A Sky Full Of Stars | Phoebe Black
Fanfiction*Na podstawie mojej książki „Evermore" o Syriuszu Blacku Córka Syriusza Blacka zawsze będzie postrzegana tak samo. Phoebe nigdy się tym nie przejmowała, miała przy sobie osoby, które kochały ją taką jaka jest. Jej serce zgarnął najlepszy przyjaciel...