Rozdział 32

439 34 47
                                    

Treningi do pierwszego meczu Quidditcha ze Ślizgonami były męczące, ale żadne z graczy się nie poddawało, nawet Ron, któremu często dokuczali ślizgoni. Phoebe wiedziała, że chłopak był dobry. Nie raz widziała jak grał z braćmi i nie był zły, ale miał problem z samooceną i pewnością siebie. I Phoebe szczerze mu współczuła.

— Powinniście z nim porozmawiać, to wasz brat. — powiedziała Phoebe posyłając bliźniakom spojrzenie pełne zawiedzienia.

— Ron da sobie radę! — odparł Fred.

— Właśnie! Uwierz mi, że zagra dobrze jeśli będzie w siebie wierzył. — dodał George.

— Ale...

— Phoebe, my wiemy, że Ron jest dobry i wierzymy w niego. — odparł Fred.

— To dlaczego nie ruszycie tyłka i mu o tym nie powiecie? — zapytała.

— Bo nie...

— Gdybyście czasem pokazali mu, że wam na nim zależy to by wasze relacje były zupełnie inne. — powiedziała Phoebe — A wiem, że Wam zależy.

— Oczywiście, że nam zależy. To nasz brat, dobra? — powiedział George.

Phoebe była nieco nerwowa przed meczem co Lee zauważył i starał się jej poprawić humor, ale każde próby były na marne, bo mecz nie był jedyną rzeczą, która dręczyła dziewczynę. Był nią Lee. A raczej to co między nimi jest. Zachowują się jak para, a ani ona ani Lee nigdy o to nie zapytali, nie rozmawiali o tym. A jest oczywiste, że żywią do siebie mocne uczucia. Sam Lee uświadamiał to dziewczynie i to nie raz.

— Będę beznajdziejna. Spadnę z miotły. — powiedziała.

— Nie spadniesz. — odparł Lee siadając obok dziewczyny na jego łóżku.

— Pewnie ani razu nie strzelę. — powiedziała — Albo gorzej. Nie trafię. — odparła.

— Nie brzmisz jak ty. — powiedział Lee łapiąc dziewczynę za rękę — Wszystko będzie dobrze, tak?

— Nie. — szepnęła.

— Phoebe... Będę za ciebie trzymał kciuki przez cały mecz. — wyznał — Poza tym, nawet bez tego byś sobie dała radę! Jesteś niesamowita. — dodał.

— Nie wiem Lee. — westchnęła

— Dobrze wiesz, że tak. — odparł Lee zakładając kosmyk włosów Phoebe za ucho — Zapewniam cię, że wszystko będzie dobrze. — dodał.

— To miłe. — odparła.

— Jako komentujący nie powinienem obierać stron i mieć faworytów i inne takie durne bzdety, o których mówiła mi McGonagall, gdy się zgłosiłem, ale ty zawsze będzie moją faworytką. — powiedział Lee — Wiesz... pamiętam kiedy zaczynałaś mi się podobać... znaczy, kiedy sobie to uświadomiłem. Było to na moim piątym roku. Twój tata uciekł z Azkabanu, a ty miałaś urodziny i spędziłaś dzień na płakaniu, mimo, że starałaś się to ukryć. Pamiętam, że trzymałaś prezent od taty i list w ręce i wybuchnęłaś płaczem... A ja...

— A ty podszedłeś do mnie, przytuliłeś do siebie i obiecałeś, że nieważne jak skończy się sytuacja z tatą, ty zawsze będziesz gotów mnie pocieszyć. — dokończyła Phoebe — Pamiętam. — dodała.

— Wiem, że dręczy cię... masz wiele spraw na głowie, ale chciałbym iść do przodu powoli. — wyznał.

— Tak będzie najlepiej Lee. — powiedziała.

Fred, George i Harry też robili co w swojej mocy aby poprawić humor Phoebe i uświadamiali jej, że dobra z niej zawodniczka.

— Harry, ty się lepiej przejmuj Ronem! — powiedziała mu Phoebe

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz