Rozdział 16

421 31 53
                                    

Gdy Phoebe wstała dzień po balu jej dobry humor szybko zniknął. Gdy zeszła do Pokoju Wspólnego poczuła się jakby ktoś wbił ostry nóż prosto w jej serce. Zauważyła, że Florence siedziała z Fredem na jednej z kanap flirtując z nim a co gorsza on tego nie przerywał. Lee i George od razu wstali i podeszli do Phoebe i pod pretekstem śniadania udali się do Wielkiej Sali bez Freda, który zjadł wraz z Florence.

— Dopadła go po balu. — wyjaśnił niezadowolony George.

— Nie rozumiem. Tańczył z Shey i było wszystko dobrze. — powiedziała Phoebe.

— Ale Florence zdążyła go zaatakować. — odparł Lee smarując kromkę chleba masłem.

— Co za idiotka. Mówiłam, że ma się trzymać od was z daleka. — powiedziała — Biedna Shey. — westchnęła.

— Wiesz Fred rano mi powiedział, że sądzi, że Shey jest dla niego jedynie przyjaciółką i tak ją będzie traktował. — powiedział George.

— Co? — zapytała — To... To wszystko co się z nim działo przez ostatnie parę miesięcy... To ma być niby przyjaźń? — zapytała Phoebe.

Dni jednak mijały a Fred wciąż był z Florence co sprawiało u Phoebe mdłości. Nienawidziła jej, a Florence wypominała jej na każdym kroku, że ona i Fred są razem. Phoebe ciężko było się z tym pogodzić. Czuła się zdradzona. Fred był jej najlepszym przyjacielem. Ufała mu i to bardzo. On jedyny nigdy na nią nie naciskał, zawsze był chętny to wysłuchania jej, a Florence zaś starała się skrzywdzić Phoebe. Dlatego nie mogła pojąć jak ktoś z tak dobrym sercem jakie ma Fred zaczął chodzić z kimś tak zdradliwym jak Florence, ale nie mogła nic na to poradzić. Wolała siedzieć na razie cicho, mimo, że w jej głosie rosła obawa, że jej znienawidzona współlokatorka i była przyjaciółka nastawi Freda przeciwko niej.

— Phoebe, nie przejmuj się. — powiedział Lee gładząc ją po plecach — Fred cie uwielbia, wiesz o tym. Jestem pewien, że za niedługo wszystko się ułoży i Fred wreszcie się przekona, że ten cały związek z  Florence to błąd i wróci do Shey.

— On i Shey są dla siebie stworzeni. — powiedziała Phoebe — Sam widziałeś ich razem, dopełniają się. Ona... Ona akceptuje go i jego głupoty. Sam rozumiesz...

— Wiem, ale nie możesz ich zmusić to związku. Na pewno to nastąpi, ale najwidoczniej jeszcze nie czas. — odparł Lee.

— Po prostu... Nie sądziłam, że mój najlepszy przyjaciel może zacząć się spotykać z moim wrogiem. — szepnęła.

Lee przyciągnął ją do siebie i pogładził po plecach. Trzymał ją w uścisku przez dobre parę minut, ale nic nie poprawiło jej złego samopoczucia. Lee również nie podobała się ta sytuacja, a już nie wspomnieć o George'u. Florence otóż twierdziła, że i brat bliźniak jej chłopaka i jego przyjaciel mają zły wpływ na niego co było głupotą.

— George, czemu Fred umówił się na randkę z nią? — zapytała Ginny nie kryjąc obrzydzenia patrząc na siedzących parę metrów dalej jej brata i jego dziewczyny.

— Kto to w ogóle jest? — zapytał Ron.

— To jego dziewczyna. — powiedział ponuro George.

— On jest ślepy, tak? — zapytała Ginny.

— A co z tą dziewczyną, z którą tańczył na balu? — zapytał Ron.

— Chciałeś powiedzieć z jedyną dziewczyną, w której Fred się zakochał? — zapytał George — Nie mamy pojęcia co się stało, ale... To się chyba skończyło.

— A byli tacy uroczy. — powiedziała Ginny.

— Biedna Shey. — wtrąciła Hermiona — Widziałam ją niedawno. Naprawdę czasem za dużo na siebie bierze. Profesor Vector zawsze mówi, że Shey jest świetna z Numerologii i powinniśmy brać przykład z jej systematyczności. — wyjaśniła.

— Nie lubię jej. — powiedział Ron.

— Nie lubisz Shey? — zapytała Ginny.

— Nie... Nie lubię Florence. — odparł Ron.

— Tak ja też. Nie znam jej, ale jej nie lubię. — powiedziała Ginny — Jakoś sam jej widok sprawia, że mam ochotę zwymiotować. — dodała.

— Wiecie... Zawsze myślałem, że jak Fred będzie miał dziewczynę to... No wiecie... Będzie fajna i w ogóle. — odparł George.

— Sądziłam, że jak już Percy miał dziewczynę to wy na pewno będziecie je mieli, ale ona... Błagam. — powiedziała Ginny.

— Może on potrzebuje czasu. — odparła Hermiona — Może nie rozumie swoich uczuć do Shey. — dodała.

— Hermiono, on nie jest aż tak głupi. — powiedział George.

— Albo... Co jest bardziej realne... Wie co do niej czuje ale idiota się tego wystraszył i spanikował. — dodała Ginny — I zamiast super fajnej Shey mamy to.

— Myślicie, że nam ją przedstawi? — zapytał Ron.

— Oby nie. — odparł George — Poza tym, ona nie chce. Mam zły wpływ na Freda. — dodał — I za dużo czasu spędzamy razem.

— Jesteście braćmi. — powiedziała Hermiona.

— Przecież wiem. — odparł George — Ale ona tego nie rozumie.

— Jak Twoje jajo? — zapytała Phoebe, Harry'ego, który zaskoczony podniósł głowę i spojrzał na nią.

— Świetnie. — powiedział Harry przytakując — Prawie rozwiązane.

— Czyli nie masz nic? — zapytała.

— Nie tak głośno. Nie chcę kolejnego kazania Hermiony na ten temat. — powiedział Harry — Uda mi się, dobra?

— Jestem tego pewna. — powiedziała Phoebe — Nie należysz do głupich osób.

— Dzięki, to naprawdę pocieszające. — odparł Harry z lekką ironią.

— Może, zabierzemy Florence do Zakazanego Lasu. Jest tam wiele ohydnych zwierząt. — powiedział Ron.

— Co oni planują? — zapytał Harry.

— Pozbyć się dziewczyny Freda. — powiedziała Phoebe — Nie ma to jak rodzinne wsparcie.

— Nasz tata o wiele bardziej polubiłby Shey bo jest z mugolskiej rodziny a takie osoby mają już u niego plusa. — powiedziała Ginny.

— Szkoda, że w tym roku nie ma Quidditcha, chętnie odbiłbym tłuczka przypadkowo w nią. — odparł George unosząc ręce tak jakby trzymał swoją pałkę pałkarza.

— Chyba jej nie lubią. — powiedział Harry z lekkim uśmiechem — Jakieś wiadomości od taty?

— Od świąt nic. — powiedziała — Ale jestem pewna, że się odezwie. Jak nie do mnie to do ciebie.

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz