Rozdział 20

452 30 35
                                    

Gwizdek rozdarł zimne powietrze, a na trybunach zabrzmiały oklaski i okrzyki. Był to dzień drugiego zadania. Serce Phoebe biło szybko ze stresu gdy widziała jak Harry zanurza się cały w wodzie. Był zdenerwowany. Widziała to doskonale, a ona była zdenerwowana razem z nim. Phoebe trzęsła się z zimna, a atmosfera między przyjaciółmi nie poprawiła się ani trochę. Dziewczyna już sama nie wiedziała czy w ogóle chce wybaczać Fredowi. Zranił ją, to prawda, ale sama się zastanawiała czy nie robi z tak błahej rzeczy igły widły.

— Wciąż go nie widać. — westchnęła zaczynając się nudzić staniem w miejscu i czekaniem na cokolwiek co ma się wydarzyć.

— Na pewno zaraz się pojawi. Bez obaw, Phoebe. — powiedział Lee nawet na nią nie patrząc.

Zachowanie Lee coraz bardziej martwiło Phoebe, nie odzywał się, jedynie okazyjnie coś powiedział, w ogóle nie spoglądał na Phoebe, a ta robiła co może by naprawić ich relację.

— Czemu się tak zachowujesz? — zapytała ostro Phoebe, a Fred i George spojrzeli na nią wytrzeszczając oczy.

— Ale jak? — zapytał zdziwiony Lee.

— Tak. — westchnęła — Nie rozmawiasz ze mną.

— Teraz rozmawiamy. — powiedział.

— Dlaczego się tak zachowujesz? — powtórzyła Phoebe skołowana.

— Bo tak. — powiedział Lee spoglądając teraz na nią. Jego brązowe oczy wpatrywały się w jej szare tak bardzo, że Phoebe poczuła się nagle mała. Nie zobaczyła w nich iskierek radości, które zazwyczaj u niego były, teraz w oczach była wręcz pustka, co raniło ją jeszcze bardziej.

— To nie jest odpowiedź. — szepnęła.

— Nie będziemy rozmawiać o tym tutaj. — powiedział Lee znów się odwracając.

Już chciała protestować ale ktoś się wynurzył z wody. Phoebe od razu się zerwała i spojrzała na Cedrika, który wypłynął jako pierwszy z Cho Chang. Fleur się poddała, więc drugi był Wiktor Krum, który wypłynął z Hermioną Granger, Harry był ostatni wraz z Ronem i siostrą Fleur, Gabrielle.

— Panie i panowie, uzgodliśmy już decyzję. Przywódczyni trytonów, Murkus, opowiedziała nam dokładnie co się wydarzyło na dnie jeziora, i dlatego postanowiliśmy przyznać reprezentantom następujące liczy punktów na pięćdziesiąt możliwych... A więc w kolejności... Panna Fleur Delacour, choć zademonstrowała wspaniałą, skuteczną znajomość zaklęcia bąblogłowy, została zaatakowana przez druzgotki i nie udało się jej dotrzeć do swojej zakładniczki. Otrzymuje dwadzieścia pięć punktów. — rozległ się głos Ludona Bagmana.

Cedrik otrzymał czterdzieści siedem punktów, wrócił pierwszy chociaż przekroczył czas o minutę, Wiktor Krum zaś uzyskał czterdzieści punktów, jednakże Harry, który wyciągnął z wody nie jedną a dwie osoby, co spotkało się z pozytywną reakcją sędziów, dostał czterdzieści pięć punktów i zajął drugie miejsce. Phoebe poczuła dumę, która przebiła się przez iskrzący w jej sercu smutek i zaczęła głośno klaskać.

— Świetnie ci poszło, Harry. — pochwaliła go Phoebe gdy znaleźli czas by porozmawiać.

— Dzięki, Phoebe. — powiedział wpatrując się w dziewczynę — Ron i Hermiona uważają, że nie potrzebnie wyciągnąłem siostrę Fleur...

— Postąpiłeś cudownie. — powiedziała Phoebe potrząsając głową — Musisz koniecznie napisać o wszystkim tacie. — dodała.

— Tak, muszę. — przyznał — Wszystko w porządku? Wydajesz się być...

— Wszystko jest dobrze. — powiedziała wysilając się na uśmiech — Wiesz, ta sprawa z Fredem...

— Aha. Wciąż nic się nie zmieniło? — zapytał.

— Nic a nic. — westchnęła — Wciąż są razem, niestety. — dodała.

— Ta... Słabo. — odparł.

— Idź, musisz odpocząć, jesteś zmęczony pewnie. — powiedziała pchając go do jego dormitorium.

— O-Okej. — powiedział zdziwiony.

Lee Jordan wszedł przez dziurę w obrazie, spojrzał na Florence i Freda i chciał usiąść obok nich, mimo, że dziewczyna wyraźnie wyraziła niechęć, ale zamiast tego Phoebe złapała go za rękę.

— Co ty robisz? — zapytał.

— Chcę porozmawiać. — powiedziała Phoebe — Dlaczego się tak zachowujesz? — zapytała.

— Bo tak mi się zachciało, dobra! — warknął na nią — Ciągle tylko się wtrącasz. Co cię obchodzi co się się dzieje? Nic się nie dzieje. Nawet gdyby było coś na rzeczy nie musiałbym Ci o tym mówić.

— Lee...

— Przestań się wtrącać Phoebe. — powiedział z naciskiem — Mam gdzieś, że się martwisz, mam gdzieś to wszystko, potrzebuję czasu żeby sobie wszystko poukładać!

Lee zniknął w swoim dormitorium, a Phoebe stała patrząc na miejsce, w którym przed chwilą stał ze złością iskrzącą w sercu, jej oczy mimowolnie zaszły łzami a ona założyła ręce na piersi robiąc wszystko co w jej mocy żeby się nie rozpłakać.

Florence wybuchnęła śmiechem, a Fred spojrzał na nią ze złością.

— Idź już. — warknął do dzieczyny — Idź i zostaw ją w spokoju. — rozkazał.

— No dobra. Nie wrzeszcz. — powiedziała wstając z kanapy.

Fred podszedł ostrożnie do Phoebe i położył delikatnie dłonie na jej ramionach. Przyciągnął ją do siebie i lekko ucałował w głowę. Nagle dziewczynę ogarnęła tęsknota za jego dotykiem. Chłopak tak dawno nie był przy niej tak blisko jak teraz, już dawno nie wziął jej w swoje objęcia by ją pocieszyć. Phoebe mocno go objęła a ona uścisnął ją jeszcze mocniej. Schowała głowę w jego ramieniu i głośniej zaszlochała nie przejmując się innymi ludźmi, którzy na nią się gapili.

— Tęsknię za tobą. — wymamrotała po chwili.

— Ja za tobą też, Phoebe. — powiedział mocniej ją obejmując.

— Nie zostawiaj mnie, proszę. — wszeptała zaciskając pieści na jego koszuli.

— Nie zostawię. — obiecał.

— Przepraszam. — powiedziała odsuwając się od chłopaka, którego ręce teraz spoczęły na jej ramionach — Nie okazałam Ci należycie wsparcia, na które zasługujesz. — szepnęła.

— Nie masz za co przepraszać. — zaprzeczył od razu — To ja wszystko zepsułem, ja jestem winny popsucia naszej relacji i to mnie powinnaś winić. — dodał.

— Jesteś większym idiotą niż sądziłam, Freddie. — szepnęła.

— Wiem. — przyznał posyłając jej lekki uśmiech — Nie wiem co w niego wstąpiło, ale nie zasłużyłaś na takie traktowanie. — powiedział Fred — Jeśli chcesz... Spróbuję z nim porozmawiać. — dodał.

— Nie trzeba. — powiedziała kręcąc głową — Jest już późno. Pójdę do swojego dormitorium. — dodała po chwili.

— Na pewno nie chcesz jeszcze zostać? — zapytał.

— Myślę, że powinnam pobyć chwilę sama. — powiedziała.

— Rozumiem. — wyznał — Dobranoc, Phoebe.

— Dobranoc, Fred. — delikatnie się do niego uśmiechnęła i podążyła do swojego dormitorium.

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz