Gwizdek rozdarł zimne powietrze, a na trybunach zabrzmiały oklaski i okrzyki. Był to dzień drugiego zadania. Serce Phoebe biło szybko ze stresu gdy widziała jak Harry zanurza się cały w wodzie. Był zdenerwowany. Widziała to doskonale, a ona była zdenerwowana razem z nim. Phoebe trzęsła się z zimna, a atmosfera między przyjaciółmi nie poprawiła się ani trochę. Dziewczyna już sama nie wiedziała czy w ogóle chce wybaczać Fredowi. Zranił ją, to prawda, ale sama się zastanawiała czy nie robi z tak błahej rzeczy igły widły.
— Wciąż go nie widać. — westchnęła zaczynając się nudzić staniem w miejscu i czekaniem na cokolwiek co ma się wydarzyć.
— Na pewno zaraz się pojawi. Bez obaw, Phoebe. — powiedział Lee nawet na nią nie patrząc.
Zachowanie Lee coraz bardziej martwiło Phoebe, nie odzywał się, jedynie okazyjnie coś powiedział, w ogóle nie spoglądał na Phoebe, a ta robiła co może by naprawić ich relację.
— Czemu się tak zachowujesz? — zapytała ostro Phoebe, a Fred i George spojrzeli na nią wytrzeszczając oczy.
— Ale jak? — zapytał zdziwiony Lee.
— Tak. — westchnęła — Nie rozmawiasz ze mną.
— Teraz rozmawiamy. — powiedział.
— Dlaczego się tak zachowujesz? — powtórzyła Phoebe skołowana.
— Bo tak. — powiedział Lee spoglądając teraz na nią. Jego brązowe oczy wpatrywały się w jej szare tak bardzo, że Phoebe poczuła się nagle mała. Nie zobaczyła w nich iskierek radości, które zazwyczaj u niego były, teraz w oczach była wręcz pustka, co raniło ją jeszcze bardziej.
— To nie jest odpowiedź. — szepnęła.
— Nie będziemy rozmawiać o tym tutaj. — powiedział Lee znów się odwracając.
Już chciała protestować ale ktoś się wynurzył z wody. Phoebe od razu się zerwała i spojrzała na Cedrika, który wypłynął jako pierwszy z Cho Chang. Fleur się poddała, więc drugi był Wiktor Krum, który wypłynął z Hermioną Granger, Harry był ostatni wraz z Ronem i siostrą Fleur, Gabrielle.
— Panie i panowie, uzgodliśmy już decyzję. Przywódczyni trytonów, Murkus, opowiedziała nam dokładnie co się wydarzyło na dnie jeziora, i dlatego postanowiliśmy przyznać reprezentantom następujące liczy punktów na pięćdziesiąt możliwych... A więc w kolejności... Panna Fleur Delacour, choć zademonstrowała wspaniałą, skuteczną znajomość zaklęcia bąblogłowy, została zaatakowana przez druzgotki i nie udało się jej dotrzeć do swojej zakładniczki. Otrzymuje dwadzieścia pięć punktów. — rozległ się głos Ludona Bagmana.
Cedrik otrzymał czterdzieści siedem punktów, wrócił pierwszy chociaż przekroczył czas o minutę, Wiktor Krum zaś uzyskał czterdzieści punktów, jednakże Harry, który wyciągnął z wody nie jedną a dwie osoby, co spotkało się z pozytywną reakcją sędziów, dostał czterdzieści pięć punktów i zajął drugie miejsce. Phoebe poczuła dumę, która przebiła się przez iskrzący w jej sercu smutek i zaczęła głośno klaskać.
— Świetnie ci poszło, Harry. — pochwaliła go Phoebe gdy znaleźli czas by porozmawiać.
— Dzięki, Phoebe. — powiedział wpatrując się w dziewczynę — Ron i Hermiona uważają, że nie potrzebnie wyciągnąłem siostrę Fleur...
— Postąpiłeś cudownie. — powiedziała Phoebe potrząsając głową — Musisz koniecznie napisać o wszystkim tacie. — dodała.
— Tak, muszę. — przyznał — Wszystko w porządku? Wydajesz się być...
— Wszystko jest dobrze. — powiedziała wysilając się na uśmiech — Wiesz, ta sprawa z Fredem...
— Aha. Wciąż nic się nie zmieniło? — zapytał.
— Nic a nic. — westchnęła — Wciąż są razem, niestety. — dodała.
— Ta... Słabo. — odparł.
— Idź, musisz odpocząć, jesteś zmęczony pewnie. — powiedziała pchając go do jego dormitorium.
— O-Okej. — powiedział zdziwiony.
Lee Jordan wszedł przez dziurę w obrazie, spojrzał na Florence i Freda i chciał usiąść obok nich, mimo, że dziewczyna wyraźnie wyraziła niechęć, ale zamiast tego Phoebe złapała go za rękę.
— Co ty robisz? — zapytał.
— Chcę porozmawiać. — powiedziała Phoebe — Dlaczego się tak zachowujesz? — zapytała.
— Bo tak mi się zachciało, dobra! — warknął na nią — Ciągle tylko się wtrącasz. Co cię obchodzi co się się dzieje? Nic się nie dzieje. Nawet gdyby było coś na rzeczy nie musiałbym Ci o tym mówić.
— Lee...
— Przestań się wtrącać Phoebe. — powiedział z naciskiem — Mam gdzieś, że się martwisz, mam gdzieś to wszystko, potrzebuję czasu żeby sobie wszystko poukładać!
Lee zniknął w swoim dormitorium, a Phoebe stała patrząc na miejsce, w którym przed chwilą stał ze złością iskrzącą w sercu, jej oczy mimowolnie zaszły łzami a ona założyła ręce na piersi robiąc wszystko co w jej mocy żeby się nie rozpłakać.
Florence wybuchnęła śmiechem, a Fred spojrzał na nią ze złością.
— Idź już. — warknął do dzieczyny — Idź i zostaw ją w spokoju. — rozkazał.
— No dobra. Nie wrzeszcz. — powiedziała wstając z kanapy.
Fred podszedł ostrożnie do Phoebe i położył delikatnie dłonie na jej ramionach. Przyciągnął ją do siebie i lekko ucałował w głowę. Nagle dziewczynę ogarnęła tęsknota za jego dotykiem. Chłopak tak dawno nie był przy niej tak blisko jak teraz, już dawno nie wziął jej w swoje objęcia by ją pocieszyć. Phoebe mocno go objęła a ona uścisnął ją jeszcze mocniej. Schowała głowę w jego ramieniu i głośniej zaszlochała nie przejmując się innymi ludźmi, którzy na nią się gapili.
— Tęsknię za tobą. — wymamrotała po chwili.
— Ja za tobą też, Phoebe. — powiedział mocniej ją obejmując.
— Nie zostawiaj mnie, proszę. — wszeptała zaciskając pieści na jego koszuli.
— Nie zostawię. — obiecał.
— Przepraszam. — powiedziała odsuwając się od chłopaka, którego ręce teraz spoczęły na jej ramionach — Nie okazałam Ci należycie wsparcia, na które zasługujesz. — szepnęła.
— Nie masz za co przepraszać. — zaprzeczył od razu — To ja wszystko zepsułem, ja jestem winny popsucia naszej relacji i to mnie powinnaś winić. — dodał.
— Jesteś większym idiotą niż sądziłam, Freddie. — szepnęła.
— Wiem. — przyznał posyłając jej lekki uśmiech — Nie wiem co w niego wstąpiło, ale nie zasłużyłaś na takie traktowanie. — powiedział Fred — Jeśli chcesz... Spróbuję z nim porozmawiać. — dodał.
— Nie trzeba. — powiedziała kręcąc głową — Jest już późno. Pójdę do swojego dormitorium. — dodała po chwili.
— Na pewno nie chcesz jeszcze zostać? — zapytał.
— Myślę, że powinnam pobyć chwilę sama. — powiedziała.
— Rozumiem. — wyznał — Dobranoc, Phoebe.
— Dobranoc, Fred. — delikatnie się do niego uśmiechnęła i podążyła do swojego dormitorium.
CZYTASZ
A Sky Full Of Stars | Phoebe Black
Fanfiction*Na podstawie mojej książki „Evermore" o Syriuszu Blacku Córka Syriusza Blacka zawsze będzie postrzegana tak samo. Phoebe nigdy się tym nie przejmowała, miała przy sobie osoby, które kochały ją taką jaka jest. Jej serce zgarnął najlepszy przyjaciel...