Roselle od razu zabrała córkę do auta i na razie zabroniła zadawać jakichkolwiek pytań, co nieco podburzyło ciekawską naturę Phoebe. Dopiero co całowała się z Lee i była najszczęśliwsza na świecie, planowała napisać do niego, że nie zamierza czekać aż do września na spotkanie i chce się spotkać szybciej, a teraz nie wiadomo czy w ogóle im się to uda. Roselle nie chciała powiedzieć gdzie się wybierają i dlaczego nie zamierzają wracać na razie do domu. Pierwsze co przyszło na myśl Phoebe to czyhające niebezpieczeństwo.
— To dla naszego dobra, kochanie. — powiedziała Roselle spokojnie — Nie będziemy tam sami. — powiedziała — Bonnie i Remus z dziećmi się tak pojawią. — dodała.
— Co się stało? — zapytała Phoebe.
— Wytłumaczę Ci to gdy dojedziemy. — powiedziała skręcając w ciemną ulicę. Mimo, że nie było aż tak późno w owym miejscu było ciemno jakby panował już późny wieczór, nie świeciła ani jedna latarnia. Jedyne światło, które zobaczyli to małe z stojącej pobliżu wysokiej osoby.
Roselle zaparkowała i wyszła z samochodu. Phoebe zrobiła to samo a gdy podeszła bliżej zobaczyła Remusa Lupina, który się do niej uśmiechał. Objął szybko Roselle, jak i Phoebe a potem zgasił różdżkę
— Zapamiętaj ten numer domu. — poradził Remus, Phoebe.
Grimmauld Place pod numerem dwanaście.
Phoebe była nieco zdziwiona bo wcześniej go nie widziała, ale wyprostowała się i weszła do środka za mamą i wujkiem.
— Tylko cicho. — szepnął Remus, gdy przechodzili przez przedpokój.
Zapach wilgoci i kurzu nie był przyjemny w dodatku śmierdziało tam tak, że Phoebe była pewna, że coś tam zdechło. Zeszli do podziemnej kuchni ale zapach nie była ani trochę lepszy, tylko powodował u dziewczyny mdłości. W dodatku samo przebywanie w tym miejscu sprawiało, że Phoebe zaczynała się trochę bać. Strach uleciał z niej jednak, gdy zobaczyła kto stoi tuż przy stole. Najpierw zobaczyła jej tatę, który od razu rozłożył ramiona aby przytulić córkę, która rzuciła mu się w ramiona. Gdy już się odsunęła od ojca zobaczyła osobę, która była do niego łudząco podobno, z krótko przyciętymi włosami, ale jednak tak samo nie ułożonymi i kręconymi. W sercu jej zadudniło, gdy zobaczyła jeszcze drugą postać stojąca tuż obok mężczyzny, uśmiechającą się do niej szeroko, kobietę z długimi brązowymi, kręconymi włosami. Od razu ich poznała mimo, że nigdy ich nie widziała na oczy.
— Phoebe, jak miło cie... znów widzieć. — odezwał się jej wujek Regulus a na jego twarz wstąpił lekki uśmiech, gdy uścisnął jej rękę.
— Co wy tu...? — zapytała Phoebe.
— Mieszkamy. — powiedziała Callie gładząc mężczyznę po ramieniu. Na ich palcach zauważyła, że widnieją obrączki co świadczy o tym, że wzięli ślub.
Remus zajął miejsce obok swojej żony Bonnie, która zdążyła dać Phoebe dziesięć galeonów ze słowami „ale nie mów mamie i tacie”, a Remus zdążył już wcisnąć opakowanie czekolady, obok nich była Lola, przyjaciółka Ginny, Dorothy i Mateo.
— Wszystkie nasze prezenty dotarły? — zapytał Regulus siadając przy stole.
— Tak. Bardzo dziękuję za wszystkie. — powiedziała Phoebe.
— Ależ nie ma za co. — powiedziała Callie z uśmiechem — Mamy coś dla ciebie jeszcze...
— Nie trzeba Callie, naprawdę. — powiedziała Roselle patrząc na kobietę sceptycznie — Mówiłam Ci już, że nie musicie jej tak rozpieszczać. — dodała teraz już się uśmiechając.
CZYTASZ
A Sky Full Of Stars | Phoebe Black
Fanfiction*Na podstawie mojej książki „Evermore" o Syriuszu Blacku Córka Syriusza Blacka zawsze będzie postrzegana tak samo. Phoebe nigdy się tym nie przejmowała, miała przy sobie osoby, które kochały ją taką jaka jest. Jej serce zgarnął najlepszy przyjaciel...