Rozdział 28

541 35 72
                                    

Roselle od razu zabrała córkę do auta i na razie zabroniła zadawać jakichkolwiek pytań, co nieco podburzyło ciekawską naturę Phoebe. Dopiero co całowała się z Lee i była najszczęśliwsza na świecie, planowała napisać do niego, że nie zamierza czekać aż do września na spotkanie i chce się spotkać szybciej, a teraz nie wiadomo czy w ogóle im się to uda. Roselle nie chciała powiedzieć gdzie się wybierają i dlaczego nie zamierzają wracać na razie do domu. Pierwsze co przyszło na myśl Phoebe to czyhające niebezpieczeństwo.

— To dla naszego dobra, kochanie. — powiedziała Roselle spokojnie — Nie będziemy tam sami. — powiedziała — Bonnie i Remus z dziećmi się tak pojawią. — dodała.

— Co się stało? — zapytała Phoebe.

— Wytłumaczę Ci to gdy dojedziemy. — powiedziała skręcając w ciemną ulicę. Mimo, że nie było aż tak późno w owym miejscu było ciemno jakby panował już późny wieczór, nie świeciła ani jedna latarnia. Jedyne światło, które zobaczyli to małe z stojącej pobliżu wysokiej osoby.

Roselle zaparkowała i wyszła z samochodu. Phoebe zrobiła to samo a gdy podeszła bliżej zobaczyła Remusa Lupina, który się do niej uśmiechał. Objął szybko Roselle, jak i Phoebe a potem zgasił różdżkę

— Zapamiętaj ten numer domu. — poradził Remus, Phoebe.

Grimmauld Place pod numerem dwanaście.

Phoebe była nieco zdziwiona bo wcześniej go nie widziała, ale wyprostowała się i weszła do środka za mamą i wujkiem.

— Tylko cicho. — szepnął Remus, gdy przechodzili przez przedpokój.

Zapach wilgoci i kurzu nie był przyjemny w dodatku śmierdziało tam tak, że Phoebe była pewna, że coś tam zdechło. Zeszli do podziemnej kuchni ale zapach nie była ani trochę lepszy, tylko powodował u dziewczyny mdłości. W dodatku samo przebywanie w tym miejscu sprawiało, że Phoebe zaczynała się trochę bać. Strach uleciał z niej jednak, gdy zobaczyła kto stoi tuż przy stole. Najpierw zobaczyła jej tatę, który od razu rozłożył ramiona aby przytulić córkę, która rzuciła mu się w ramiona. Gdy już się odsunęła od ojca zobaczyła osobę, która była do niego łudząco podobno, z krótko przyciętymi włosami, ale jednak tak samo nie ułożonymi i kręconymi. W sercu jej zadudniło, gdy zobaczyła jeszcze drugą postać stojąca tuż obok mężczyzny, uśmiechającą się do niej szeroko, kobietę z długimi brązowymi, kręconymi włosami. Od razu ich poznała mimo, że nigdy ich nie widziała na oczy.

— Phoebe, jak miło cie... znów widzieć. — odezwał się jej wujek Regulus a na jego twarz wstąpił lekki uśmiech, gdy uścisnął jej rękę.

— Co wy tu...? — zapytała Phoebe.

— Mieszkamy. — powiedziała Callie gładząc mężczyznę po ramieniu. Na ich palcach zauważyła, że widnieją obrączki co świadczy o tym, że wzięli ślub.

Remus zajął miejsce obok swojej żony Bonnie, która zdążyła dać Phoebe dziesięć galeonów ze słowami „ale nie mów mamie i tacie”, a Remus zdążył już wcisnąć opakowanie czekolady, obok nich była Lola, przyjaciółka Ginny, Dorothy i Mateo.

— Wszystkie nasze prezenty dotarły? — zapytał Regulus siadając przy stole.

— Tak. Bardzo dziękuję za wszystkie. — powiedziała Phoebe.

— Ależ nie ma za co. — powiedziała Callie z uśmiechem — Mamy coś dla ciebie jeszcze...

— Nie trzeba Callie, naprawdę. — powiedziała Roselle patrząc na kobietę sceptycznie — Mówiłam Ci już, że nie musicie jej tak rozpieszczać. — dodała teraz już się uśmiechając.

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz