Phoebe wpadła na Lee, gdy zabrała się za szukanie go. Była ciekawa co ma jej do powiedzenia. Wiedziała, że ostatnio nie był w najlepszym humorze. Trochę się zaczynała o martwić, ale nie chciał powiedzieć o co chodzi, więc odpuściła temat. Nie znaczyło to jednak, że miała gdzieś to jak Lee się czuje. Obchodziło ją to. Nawet bardziej niż powinno.
— Lee! — krzyknęła, gdy chłopak przeszedł przez dziurę w obrazie.
— Phoebe! Tu jesteś! — powiedział z uśmiechem i podszedł do niej.
— Szukałeś mnie. — powiedziała.
— Ja... Tak, tak, szukałem. — powiedział.
Lee wydawał jej się być trochę zestresowany. Serce dudniło w piersi Phoebe, gdy spojrzała na jego przystojną twarz. Zawsze podobała jej się uroda Lee. Chłopak uśmiechnął się do niej nerwowo, bawiąc się palcami dłoni.
— Więc? — zapytała.
— Wiesz co... Nieważne. — machnął ręką i usiadł na kanapie.
— Nie. Powiedz mi. Coś się stało? Potrzebujesz pomocy? — dopytywała siadając tuż obok niego — Możesz mi powiedzieć.
— Wiem. — mruknął — No dobra. — powiedział — Więc... Nie masz partnera na bal, prawda? — zapytał.
— Nie... Wątpię by ktokolwiek mnie zaprosił, jakoś żaden nie wydaje się być tym zainteresowany, ale trudno. — wzruszyła ramionami starając się udawać, że nie chce być zaproszona.
— Pójdziesz ze mną? — zapytał z nadzieją — Ja z nikim nie idę i w zasadzie jedyną osobą, z którą chciałbym iść jesteś ty, bo jesteśmy przyjaciółmi i... i bawiłbym się świetnie u twojego boku, gdybyś się zgodziła...
— Oczywiście, że z Tobą pójdę! — krzyknęła — Matko! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zapytałeś! — rzuciła mu się na szyję by go objąć. Policzki Phoebe zrobiły się lekko czerwone, gdy wyraźnie czuła zapach cynamonu. Przez chwilę nie mogła się cofnąć. Nie chciała.
— To ja się cieszę, że się zgodziłaś. — powiedział Lee uśmiechając się.
— Już myślałam, że pójdę sama! — wyznała.
— Nie pozwoliłbym na to. — powiedział.
— A co z innymi dziewczynami? Nie miałeś żadnej na oku? Żadna ci się nie podoba? — zapytała odsuwając się od niego.
— Nie. — pokręcił głową — Myślałem, że Lourie...
— Zapamiętałeś jego imię! — zawołała.
— Tak... Ee... Myślałem, że on cię już zaprosił a... a chciałem iść z tobą. — wyznał.
— To słodkie. — powiedziała Phoebe — Dziękuję Lee. — mruknęła — Mogę wiedzieć dlaczego chciałeś ze mną iść? Jest wiele dziewczyn w tej szkole...
— Wiem, ale tak jakoś... po prostu chciałem iść z tobą. — powiedział, a ona mimowolnie się uśmiechnęła.
— Ja też chciałam z tobą pójść. — wyznała.
Lee się uśmiechnął odwracając wzrok. Zarumienił się i Phoebe nie mogła odwrócić od niego wzroku przez chwilę. Wpatrywała się w niego, dopóki on nie powiedział, że już pójdzie do dormitorium.
— Dobranoc. — powiedziała.
— Śpij dobrze. — odparł uśmiechając się do niej.
Phoebe patrzyła jak odchodzi po czym oparła się o kanapę rozglądając po pokoju wspólnym. Harry, który siedział obok Rona i Hermiony, się do niej uśmiechnął. Odkąd pogodził się z Ronem, Phoebe wiedziała, że poczuł się odrobinę lepiej.
CZYTASZ
A Sky Full Of Stars | Phoebe Black
Fanfiction*Na podstawie mojej książki „Evermore" o Syriuszu Blacku Córka Syriusza Blacka zawsze będzie postrzegana tak samo. Phoebe nigdy się tym nie przejmowała, miała przy sobie osoby, które kochały ją taką jaka jest. Jej serce zgarnął najlepszy przyjaciel...