Rozdział 13

458 25 67
                                    

Phoebe wpadła na Lee, gdy zabrała się za szukanie go. Była ciekawa co ma jej do powiedzenia. Wiedziała, że ostatnio nie był w najlepszym humorze. Trochę się zaczynała o martwić, ale nie chciał powiedzieć o co chodzi, więc odpuściła temat. Nie znaczyło to jednak, że miała gdzieś to jak Lee się czuje. Obchodziło ją to. Nawet bardziej niż powinno.

— Lee! — krzyknęła, gdy chłopak przeszedł przez dziurę w obrazie.

— Phoebe! Tu jesteś! — powiedział z uśmiechem i podszedł do niej.

— Szukałeś mnie. — powiedziała.

— Ja... Tak, tak, szukałem. — powiedział.

Lee wydawał jej się być trochę zestresowany. Serce dudniło w piersi Phoebe, gdy spojrzała na jego przystojną twarz. Zawsze podobała jej się uroda Lee. Chłopak uśmiechnął się do niej nerwowo, bawiąc się palcami dłoni.

— Więc? — zapytała.

— Wiesz co... Nieważne. — machnął ręką i usiadł na kanapie.

— Nie. Powiedz mi. Coś się stało? Potrzebujesz pomocy? — dopytywała siadając tuż obok niego — Możesz mi powiedzieć.

— Wiem. — mruknął — No dobra. — powiedział — Więc... Nie masz partnera na bal, prawda? — zapytał.

— Nie... Wątpię by ktokolwiek mnie zaprosił, jakoś żaden nie wydaje się być tym zainteresowany, ale trudno. — wzruszyła ramionami starając się udawać, że nie chce być zaproszona.

— Pójdziesz ze mną? — zapytał z nadzieją — Ja z nikim nie idę i w zasadzie jedyną osobą, z którą chciałbym iść jesteś ty, bo jesteśmy przyjaciółmi i... i bawiłbym się świetnie u twojego boku, gdybyś się zgodziła...

— Oczywiście, że z Tobą pójdę! — krzyknęła — Matko! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zapytałeś! — rzuciła mu się na szyję by go objąć. Policzki Phoebe zrobiły się lekko czerwone, gdy wyraźnie czuła zapach cynamonu. Przez chwilę nie mogła się cofnąć. Nie chciała.

— To ja się cieszę, że się zgodziłaś. — powiedział Lee uśmiechając się.

— Już myślałam, że pójdę sama! — wyznała.

— Nie pozwoliłbym na to. — powiedział.

— A co z innymi dziewczynami? Nie miałeś żadnej na oku? Żadna ci się nie podoba? — zapytała odsuwając się od niego.

— Nie. — pokręcił głową — Myślałem, że Lourie...

— Zapamiętałeś jego imię! — zawołała.

— Tak... Ee... Myślałem, że on cię już zaprosił a... a chciałem iść z tobą. — wyznał.

— To słodkie. — powiedziała Phoebe — Dziękuję Lee. — mruknęła — Mogę wiedzieć dlaczego chciałeś ze mną iść? Jest wiele dziewczyn w tej szkole...

— Wiem, ale tak jakoś... po prostu chciałem iść z tobą. — powiedział, a ona mimowolnie się uśmiechnęła.

— Ja też chciałam z tobą pójść. — wyznała.

Lee się uśmiechnął odwracając wzrok. Zarumienił się i Phoebe nie mogła odwrócić od niego wzroku przez chwilę. Wpatrywała się w niego, dopóki on nie powiedział, że już pójdzie do dormitorium.

— Dobranoc. — powiedziała.

— Śpij dobrze. — odparł uśmiechając się do niej.

Phoebe patrzyła jak odchodzi po czym oparła się o kanapę rozglądając po pokoju wspólnym. Harry, który siedział obok Rona i Hermiony, się do niej uśmiechnął. Odkąd pogodził się z Ronem, Phoebe wiedziała, że poczuł się odrobinę lepiej.

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz