Rozdział 55

173 19 2
                                    

Wzięła głęboki oddech, a potem odebrała.

- O? A już miałem się rozłączać, bo myślałem, że dzwonię nie w porę - usłyszała śmiech chwilę przed tym, jak go zobaczyła, a potem jeszcze przez chwilę Jimin był nieco rozmazanym, roześmianym i przede wszystkim zastygniętym obrazem na jej ekranie. U niego było rano, więc widziała jasne poranne światło wpadające przez hotelowe okna i oświetlające jego postać. Kiedy już się odciął, okazało się, że przynajmniej stan jego włosów nie był w tak dużej mierze kwestią rozmazania. Przeczesanie ich nie sprawiło, że w zupełności się ułożyły i wciąż były nieco rozczochrane. Jimin wciąż siedział w łóżku, widziała nawet kołdrę, która powinna przykrywać jego nagi tors, ale tego nie robiła. Miała widok na wszystko, o czym mogłoby pomarzyć wiele fanek i fanów. W normalnej sytuacji pewnie by się ucieszyła i skomentowała go z rozbawieniem, ale aktualnie była kłębkiem nerwów.

- Dzwonisz bez zapowiedzi, więc w sumie mógłbyś się tego spodziewać - odrzekła i wzruszyła lekko ramionami, siadając na własnym łóżku. Zerknęła niepewnie w stronę drzwi, chociaż były zamknięte, a potem spojrzała znów na ekran i zobaczyła, że nieco wydął usta i zmrużył oczy.

- A to muszę zawsze się z tobą umawiać na spotkanie nawet jeśli jesteś moją dziewczyną? - zapytał i jedna z jego brwi powędrowała w górę.

- Nie, ale możesz w ten sposób spotkać się z tym, że nie odbiorę - odrzekła i jej ramiona znów mimowolnie uniosły się i opadły. Sięgnęła do włosów, żeby je nieco odgarnąć za ucho. Westchnął, jakby z dezaprobatą, a potem uśmiechnął się do niej lekko.

- Chciałem zapytać, jak się czujesz. Jeśli ci nie przeszkadzam - powiedział. Zupełnie zapomniała już o swoim małym rozstroju jelit i żołądka, które męczyło ją poprzednią noc i część poranka. Nie miała czasu się nad tym zastanawiać, gdy Konrad był obok, a jej organizm najwyraźniej umiał się powściągnąć przy byłym chłopaku. W zasadzie cały jej organizm dostosował się do tego, że Konrad był dla niej jakimś zagrożeniem, więc przeszedł najwyraźniej w tryb przetrwania.

- Nie przeszkadzasz... Jasne, że nie - zapewniła Jimina szybko, lecz zerknęła znów w stronę drzwi. Były zamknięte. A Konrad nie znał koreańskiego. Jakoś jednak jej to nie uspokajało. - Chyba mi trochę lepiej. Jakoś się uspokoił ten mój brzuch. Ale to może ze stresu.

Ostatnie zdanie dodała po chwili, doszedłszy do wniosku, że Jimin mógł i tak zauważyć po niej, że coś jest nie w porządku.

- To znaczy? Coś z babcią? - zapytał i widziała po nim, że naprawdę się przejął taką możliwością. Pokręciła lekko głową.

- Nie. Pralka mi się zepsuła. Musiałam... Poszukać kogoś, kto by przyszedł i na nią zerknął - czy powinna mu mówić, że to Konrad? Nie chciała się z nim kłócić, a tak mogłoby się to skończyć. Pewnie i tak mogło do tego dojść, ale przynajmniej nie musiało do tego dojść przy Konradzie. Zdecydowanie nie chciała, by był tego świadkiem, a mógł się stać, nawet przez zamknięte drzwi. - Niby mikro problem, ale to było w zasadzie pierwsze, co się stało po moim wejściu do domu... A teraz jest sporo innych rzeczy...

Może jednak nie mówić Jiminowi niczego o Konradzie? Z drugiej strony, gdyby powiedziała teraz, to może łatwiej by mu było opowiedzieć o tych rzeczach, których jeszcze nie zdążyła mu powiedzieć przez to wszystko, co ostatnio się działo.

- Mhm... Niezbyt ciepłe powitanie. I kolejny niepotrzebny problem, racja - przyznał i skrzywił się lekko. Potem zmarszczył czoło, lecz jego oczy spojrzały na nią z troską. - Ale poradziłaś sobie?

- Tak - odpowiedziała. Wiedziała, że to był moment, w którym powinna mu powiedzieć. Lepszy się nie znajdzie, bo potem będzie dziwnie. Lecz brakowało jej odwagi. I wiedziała, że pewnie Jimin się zdenerwuje, do czego może i miał prawo. Chciała uniknąć kłótni przy Konradzie i jeszcze do tego nie chciała denerwować Jimina w takim momencie jego życia.

Toward our dreams // Park Jimin [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz