Telefon obok niej zabrzęczał. Chwilę jeszcze stukała w klawiaturę, by dokończyć już rozpoczęte zdanie i nie stracić wątku. Dopiero po postawieniu kropki spojrzała na urządzenie leżące obok laptopa i sięgnęła ku niemu. Podświetliła ekran. Wiadomość od Jimina. Stuknęła w powiadomienie dwa razy, wyrysowała palcem kod i wzięła telefon do ręki, by móc odczytać wiadomość pod wygodnym kątem.
Jimin♡: Będzie Ci przeszkadzało, jeśli wpadnie do nas Tae-ssi? Jeśli tak, pójdziemy we dwóch na miasto.
Ostatnio miała sporo pracy, nad którą siedziała od rana do wieczora z przerwami na jakieś obowiązki popołudniu – i w ostatnim czasie cieszyła się, że Jimin zarabiał tyle, że pozwalało im to na częste w tych dniach jedzenie na wynos, bo niegotowanie było dużą oszczędnością czasu. Wcześniej choroba przykuła ją do łóżka i przez kilka dni nie miała siły, by wstawać z łóżka, a co dopiero siedzieć przed laptopem i zajmować się tłumaczeniem książek przez kilka godzin dziennie. Gdyby nie mama Jimina, która przyjechała do nich aż na trzy dni, żeby mogła zjeść coś ciepłego i brała regularnie leki, być może nie doszłaby do siebie tak prędko. Kiedy poczuła się nieco lepiej i pani Park mogła pojechać do domu, wciąż nie nadawała się do tego, by długo pracować, bo od światła ekranu bolały ją oczy, wciąż ciekło jej z nosa i była zbyt osłabiona, żeby móc się skupić. Poza tym, zarówno Jimin, jak i jego mama wciąż mówili jej, że powinna odpoczywać i wszystko dobrze wyleżeć, zanim wróci do codzienności. Miała spore zaległości, które dopiero nadrabiała, stąd też wzięło się pytanie Jimina.
Zerknęła na laptopa i włączony dokument, w którym pracowała nieprzerwanie od rana. Od dwóch i pół godziny nie ruszyła się na krok od biurka.
Paula: Nie trzeba. Przyjedźcie do nas.
Do nas. Napisała to dość instynktownie i dopiero po wysłaniu zdała sobie sprawę z tego, co znaczyły te słowa. Miesiąc temu mieszkała jeszcze w swoim pierwszym, niewielkim i jednocześnie dość przestronnym, pierwszym mieszkaniu w Seulu, tym które Jimin wyszukał jej przed wyprowadzką z Polski. Minęło jednak kilka lat od czasu, jak się przeniosła i oboje doszli do wniosku, że ich bliższy związek zdał już swoją próbę, więc mogli zamieszkać razem. Zmieniło się głównie tyle, że teraz Jimin zjawiał się w mieszkaniu zawsze, kiedy był w mieście, nawet wtedy kiedy kończył bardzo późno w nocy i to, że teraz zawsze starała się szykować posiłki pod wieczór, żeby razem zjeść lub żeby zostawić mu coś do jedzenia, kiedy się zjawi.
Dotychczas zawsze zatrzymywała się nad tymi dwoma słowami i chwilę w nie wpatrywała, nim wysłała wiadomość lub myślała nad nimi przed wypowiedzeniem ich. Wciąż wydawały się nieco obce. Jednak chyba powoli stawały się jej bliskie.
Odłożyła telefon i spojrzała znów na ekran laptopa. Westchnęła i położyła rękę na myszce. Zapisała plik i zamknęła go. Wyłączyła komputer. Przetarła oczy, a później zaczęła masować głowę i rozczesywać palcami włosy. Dopiero teraz odczuła, że była bardzo zmęczona. Nic się nie stanie, jeśli przez jeden dzień zwolni i nieco zregeneruje siły. Podniosła się i poszła do kuchni, by sprawdzić co było w lodówce i w szafkach.
~
Po ponad godzinie, po usłyszeniu sygnału towarzyszącego wprowadzeniu kodu i odblokowaniu drzwi wejściowych, usłyszała również dwóch śmiejących się mężczyzn. Jednym z nich był Jimin, jej chłopak, a drugim Taehyung, jego najlepszy przyjaciel. Nie przerwała krojenia ogórka, ale przestała nucić „Foolish Heart" Lee Soo, które akurat leciało w tle, zostawiając wydawanie dźwięków nożowi i desce, telefonowi oraz bulgoczącej w garnku obok potrawce. No i oczywiście dwójce, która właśnie weszła.
- Jesteśmy, księżniczko! - krzyknął Jimin, choć nie musiał, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że przyszli oraz że byli we dwóch. - Rany, ale zapach! Czy to... kimchi jiggae?
CZYTASZ
Toward our dreams // Park Jimin [skończone]
FanfictionDruga część "Despite the distance". Ona: Zakochana po uszy w koreańskim gwiazdorze, starająca się jednak twardo stąpać po ziemi. Wewnątrz niej jednak narastają wątpliwości co do słuszności takiego związku. On: Koreański gwiazdor, który ryzykuje wiel...