Rozdział 11

311 29 9
                                    

Kiedy tylko zobaczyła na ekranie jego twarz, poczuła, jak wzrósł poziom serotoniny w jej mózgu. Opierał się łokciami i przedramionami o stół, lekko pochylony i z przygotowanym wcześniej zapewne łobuzerskim uśmieszkiem łamacza serc. Obrzucił ją od razu spojrzeniem i lewy kącik ust powędrował mu nieco wyżej. Dostrzegła w jego uśmiechu i nieco zmrużonych oczach zadowolenie, które sprawiło, że jej pewność siebie momentalnie wzrosła o kilka poziomów - bo przecież gdyby nie wyglądała dobrze, nie patrzyłby na nią w ten sposób. Odpowiedziała mu uśmiechem. Pomyślała, że zdecydowanie warto było poświęcić trochę czasu na to, by zakręcić końcówki włosów i że kupiona wczorajszego dnia karminowa szminka była zdecydowanym strzałem w dziesiątkę, nawet jeśli nieco się jej obawiała, bo była przyzwyczajona do bezpiecznych odcieni nude.

- Wow. Postanowiłaś sprawić, żebym naprawdę pożałował, że mnie teraz z tobą nie ma? - zapytał, znów przesuwając spojrzeniem po jej osobie w takim zakresie, w jakim mógł to zrobić ze względu na stolik, przy którym siedziała. Jego brwi powędrowały nieco wyżej i przekrzywił głowę, przesuwając zębami po dolnej wardze. - Bo już teraz mogę ci powiedzieć, że będę żałował przez następny tydzień.

- Nie wiem, o czym mówisz - przewróciła oczami, postanowiwszy się z nim trochę podroczyć. Trudno jej byłoby ukryć uśmiech, który wpełzł jej na usta, więc opuściła głowę tak, by najlepiej widoczna była ta połowa twarzy, nad którą miała większą kontrolę. - Nie zrobiłam nic wielkiego.

- Ach tak? Więc na co dzień wyglądasz jak bogini, a ja tego nie zauważyłem? Czyżbym miał większe problemy ze wzrokiem, niż mi wiadomo? - odparł, krzyżując pod sobą ręce i pochylając się w większym stopniu w stronę ekranu, jakby chciał jej się lepiej przyjrzeć. Nie wytrzymała i parsknęła z rozbawieniem. Zwróciła się twarzą do niego i sama przyjrzała mu się na tyle, na ile pozwalał jej stół przed nim. Dobrze skrojona, wysmuklająca go dodatkowo marynarka, w odcieniu tylko trochę jaśniejsza od czarnej, casualowej koszulki pod spodem. Włosy zaczesane do tyłu, w elegancki sposób. Amant z koreańskich dram lub kobiecych snów. Niejedna kobieta obejrzałaby się za nim na ulicy. Ba, żadna prawdopodobnie nie postąpiłaby inaczej. Jimin nawet przez ekran laptopa emanował aurą atrakcyjnego bogacza, którego ukształtowały własnoręcznie jakieś boskie istnienia.

Nie przeoczyła, drogiego zapewne, zegarka na jego nadgarstku, dopasowanego do wisiorka, który podarowała mu kilka miesięcy temu, który w tamtej chwili przyprawił ją o wyraźniejsze drgnięcie serca, powodowane poruszeniem, jakie wywołała w niej myśl, że bardzo często widziała, jak go nosił - w dodatku w taki sposób, by ona dobrze to widziała.

- Kto to mówi? Wyglądasz, jakbyś właśnie zszedł z czerwonego dywanu - stwierdziła. W jego ustach komplementy, że wyglądała jak bogini, brzmiały śmiesznie. Jej przylegająca do ciała, marszczona, welurowa sukienka w odcieniu bordo - wybrana z szafy głównie dlatego, że miała dekolt i ładnie eksponowała wisiorek, który od niego dostała - nijak z pewnością nie imała się ceną do jego stroju. Nie miała do niego pretensji i nie czuła się z tym wyjątkowo źle, bo nic przecież nie mogli poradzić na to, że ich statusy finansowe były diametralnie różne od siebie. Każde z nich starało się wyglądać dobrze. Nie mogła powiedzieć Jiminowi, by założył najtańsze rzeczy ze swojej garderoby, żeby mniej odczuwać tę różnicę, szczególnie z tak błahych powodów, na które też niespecjalnie zwracała uwagę w tamtej chwili. Notabene, najmniej kosztujący go strój i tak z pewnością przewyższał znacznie cenę jej najdroższego kompletu, więc działanie było bezcelowe.

Patrząc na Jimina w tym stroju dostrzegała głównie, że był atrakcyjny - może trochę nawet za atrakcyjny, by czuć się swobodnie, gdyby to była pierwsza randka. Wygląd to nie wszystko, a Jimin miał nawet według niej zadatki, by sprawiać wrażenie narcyza i łamacza serc, gdyby oceniało się go tylko w tej jednej kategorii. Niemniej, cieszyła się w naturalny sposób, mając kogoś, kto potrafił wyglądać tak dobrze jak on. Bo przecież on ze wszystkich dziewczyn na świecie, również tych bardziej dostępnych, wybrał akurat ją na tę swoją. Nie oceniłaby się jako wzrokowca, czy osobę przywiązaną do takich rzeczy, jak atrakcyjność zewnętrzna, ale nie uważała też za coś złego cieszenia się z tego, że jej partner był postrzegany jako przystojny i seksowny przez wiele osób.

Toward our dreams // Park Jimin [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz