Następne dni płynęły jej tak, jakby działała na autopilocie. Jej ciało wiedziało co robić, ale jej głowa zdawała się pływać w chmurach, choć nie zawsze koncentrowała się akurat na sprawie Jimina. Trochę martwiła się nadchodzącymi egzaminami i nieskończoną pracą zaliczeniową, którą miała dosłać do końca tygodnia, a którą pisała w pośpiechu ostatniego dnia i wysyłała ją późno w nocy. Jak miała się uczyć w tym stanie? Wydawało jej się to ponad jej siły. Dobrze, że chociaż pracę licencjacką miała gotową i mogła ją już wgrywać do systemu bez nerwowego wykańczania.
Kiedy rozmawiała z Jiminem już po przylocie, przekonywał ją, że dobrze zrobiła wracając do Polski i niczego nie podpisując, bo on też nie chciał, by cokolwiek podobnego łączyło ją z jego wytwórnią i wolał, żeby została w świecie poza nią i wszystkim co go z nią łączyło. Wciąż nie miała jednak pewności, nawet jeśli przyznawała mu rację w tym, że było to raczej obelgą wobec niej i dziwną próbą kontroli nad życiem Jimina. Ten drugi wniosek trzymał ją już głównie w tym, żeby tego nie robić. Jimin miał mało swobody w życiu codziennym. Jeśli i ona w jakiś sposób byłaby związana z jego wytwórnią, miałaby wrażenie, że nie miałby przestrzeni bez tego scenicznego życia idola, bo ona też niejako by dołączyła do tego wszystkiego. Podjęła decyzję, że choćby i dlatego powinna się bronić do samego końca. Swoją dumę mogła poświęcić, ale chciała być dla Jimina kawałkiem normalności niezwiązanym w żaden sposób z jego pracą. Mimo tego postanowienia, czuła wciąż ogromny niepokój i była w ciągłym stresie, co nie sprzyjało wysypianiu się ani odpowiedniemu odżywianiu. Z kolei to nie sprzyjało temu, żeby funkcjonowała właściwie, za to sprawiało, że była jeszcze bardziej zmęczona i drażliwa, i tak koło się zamykało. Miała nadzieję, że Jimin szybciej niż później da jej znać, że jego rozmowy z wytwórnią osiągnęły wreszcie skutek i wycofali się z tego pomysłu.
Oczywiście wciąż miała chwile, kiedy myślała sobie, że to wszystko nie było takie ważne tak długo, jak kochali się z Jiminem i chcieli oboje budować swoje wspólne szczęście. Kiedy jednak dopadła ją największa, porozmawiała na ten temat z Heleną. Co prawda wcześniej niczego jej nie mówiła, ale kuzynka wykazała się intuicją i wyjaśniła jej wszystko w zasadzie tydzień po swoim przyspieszonym powrocie. A Helena z kolei była oburzona pomysłem wytwórni równie mocno co ona po tym, jak się dowiedziała i podsyciła w niej nieco ognia buntownika.
- Na pewno wszystko w porządku, moja droga? - zapytała babcia po raz kolejny. Zaraz potem dotknęła jej twarzy. Odwiedziła staruszkę jako że tego dnia miała tylko jedno zaliczenie, po którego napisaniu mogła jechać do domu. Wolała spędzić popołudnie na piciu z nią herbaty w salonie rodziców Heleny niż jechać do siebie. - Nie chciałam ci mówić, ale okropnie blada jesteś. I jakaś taka mizerna.
- Wiesz, jak to pod koniec semestru. W weekend miałam pracę, a jeszcze musiałam się uczyć - uśmiechnęła się jak najszerzej i najszczerzej umiała. - Nie powiem, żebym się wyspała.
- Biedactwo. Ale na szczęście już zaraz koniec, prawda? - babcia pokiwała głową z wyraźną troską w swoich przenikliwych oczach. Przytaknęła cicho. Nie chciała martwić staruszki podobnymi rzeczami, więc wolała milczeć. Napiła się herbaty. - A co u Jimmy'ego?
Może jej się tylko wydało, ale odniosła wrażenie, że babcia jednak domyślała się, że chodziło o coś innego niż zmęczenie. W końcu miała swoją intuicję i dobrze ją znała. Starała się nie pokazać po sobie zaskoczenia i niepokoju, które odczuła - prawdopodobnie niepotrzebnie.
- Wszystko w porządku. Wrócili wreszcie do Korei i mogą nieco odsapnąć - odrzekła. Babcia uśmiechnęła się i pokiwała lekko głową.
- Odwiedził rodziców pewnie? Tyle ich nie widział - powiedziała. Wzruszyła delikatnie ramionami w odpowiedzi.
CZYTASZ
Toward our dreams // Park Jimin [skończone]
FanfictionDruga część "Despite the distance". Ona: Zakochana po uszy w koreańskim gwiazdorze, starająca się jednak twardo stąpać po ziemi. Wewnątrz niej jednak narastają wątpliwości co do słuszności takiego związku. On: Koreański gwiazdor, który ryzykuje wiel...