Rozdział 2

365 25 20
                                    

                - Powinieneś iść już spać – powiedziała z rozczuleniem, ale także i z pewną dozą zmartwienia. Kiedy Jimin wysłał jej czterdzieści minut temu, że za niedługo będzie w dormie, a kiedy się trochę ogarnie, zadzwoni do niej, odpisała mu, że nie ma potrzeby. Wiedziała, że w Korei było wtedy wpół do drugiej nad ranem. Nie chciała, żeby o tak późnej porze zmuszał się jeszcze do rozmów z nią, bo zdawała sobie sprawę z tego, jak intensywny był dla niego ten dzień oraz znaczna część nocy. Przez jakiś czas przepychali się w wiadomościach, bo upierał się, że cokolwiek by nie napisała i tak się do niej odezwie, a ona przekonywała go, żeby jak najszybciej znalazł się w łóżku i odpoczywał. Ich dyskusja zakończyła się w chwili, w której napisał, że widzą się za pół godziny, a ona odpowiedziała, że nie odbierze.

Naturalnie jednak odebrała. I teraz widziała jego twarz, zmęczoną trudami, minionego już dla niego, dnia, która bynajmniej nie sprawiała jej radości. Powinna się może cieszyć, że zależało mu na rozmowie z nią tak mocno, że pokonywał nawet swoje wyczerpanie, by choć parę minut jej poświęcić. Tylko, że wcale nie odszukiwała aż tak wielkiej przyjemności w tym, że zmuszał się do wytrzymania jeszcze trochę czasu bez odpoczynku po ciężkim dniu, tylko dla jej osoby, która mogła przecież na niego zaczekać. Wystarczającym było, że pamiętał, by do niej napisać.

- Wiedziałem, że odbierzesz – powiedział z zadowoleniem i pewnością w głosie. Uśmiechnął się też przy tym szeroko, zamiast w ogóle przejąć się choć trochę jej słowami. Westchnęła i przekrzywiła głowę. Pokręciła nią, niezadowolona zarówno z tego, że jednak zadzwonił, jak i z tego, że bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że nie zignorowałaby połączenia od niego i nawet się z tym nie krył.

- Naprawdę wolałabym, żebyś się już położył. Ledwo patrzysz na oczy – odrzekła. Nie sądziła, żeby przesadzała. Patrzył na nią tak, jakby jego oczy w każdej chwili mogły się zamknąć i już nie otworzyć. Jego powieki były delikatnie spuchnięte od zmęczenia, a wzrok pozbawiony ożywienia.

Mimo to miał czelność parsknąć na jej słowa, a potem oprzeć ciężko głowę na ręce i spojrzeć na nią z rozbawieniem, które jednak ledwie było widać w jego twarzy w tamtej chwili.

- Już leżę... I chcę tylko trochę na ciebie spojrzeć i cię posłuchać zanim zasnę... - stwierdził markotnie, trochę jak dziecko. W sumie je w tamtej chwili przypominał z zachowania. I trochę wyglądał, bo miała wrażenie, że jego powieki opadły podczas mówienia już na dobre. Otworzyła usta, żeby zapytać go, czy liczył na bajkę na dobranoc. – Brakowało mi tego cały dzień...

Jego słowa sprawiły, że ugryzła się w język i zamknęła usta. Spojrzał na nią wciąż tym nie do końca przytomnym wzrokiem. Trudno żeby patrzył na nią inaczej. Poczuła się nawet trochę winna, że tylko mu rozkazywała i nalegała na to, żeby jednak nie dzwonił, choć nadal czuła, że miała rację i mówiła mu tak dla jego własnego dobra. Mało to jednak dziewczyn uskarżało się, że cały dzień czekało na wiadomość od chłopaka, a kiedy nadchodziła to tylko z informacją, że był zmęczony po pracy i idzie od razu spać? Pod tym względem wygrała jednak los na loterii, bo jej chłopak kompletnie nie słuchał i mimo zmęczenia oraz jej oporu dzwonił.

- Och, udało mi się ciebie uciszyć? To coś nowego – stwierdził i zaśmiał się z jeszcze większym zadowoleniem niż przedtem. Nie odpowiedziała mu nic dlatego, że był słodki, ale stwierdziła, że zdecydowanie mu tego w tamtej chwili nie powie.

- Nie mam już siły cię przekonywać. Nawet jak wiem, że to ja mam rację – zbliżyła ku sobie brwi, nie spojrzała jednak na niego groźnie, lecz z troską. Naprawdę zależało jej na tym, żeby o siebie dbał, zamiast myśleć o niej. Powinien znać umiar i w tym wieku już wiedzieć, że nie zawsze należało iść za tym, czego się chciało, a znacznie częściej za tym, czego się potrzebowało i co było obowiązkiem. Zaraz naszła ją ponura, a także wywołująca wyrzuty sumienia myśl, że ta poprzednia była błędna. On bardzo dobrze przecież wiedział, jak to było i kierował się głównie powinnością i tym czego od niego oczekiwali inni ludzie. Miał więc prawo do tego, żeby zaspokajać swoje zachcianki, nawet jeśli w jej oczach było to przejawem oślego uporu.

Toward our dreams // Park Jimin [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz