🔞Rozdział 22🔞

858 26 27
                                    

- Muszę cię ostrzec, że nie mam pałacowych warunków – powiedziała po naciśnięciu guzika z numerem piętra i obróciła się w kierunku Jimina. Drzwi windy się zamknęły, potem zabujała się mocniej, jak zawsze podczas ruszania i zaczęła jechać w górę.

Myślała o tym trochę i w gruncie rzeczy nie przeszkadzał jej stan własnego mieszkania. Jimin chyba zdawał sobie sprawę z tego, że nie było ono największe, kiedy czasem przechadzała się po nim w trakcie rozmów, na przykład po to, żeby sobie zrobić herbatę. Jeszcze bardziej było prawdopodobne to, że był świadom tego, że nie wszyscy posiadali ogromne, kilkupokojowe mieszkania w nie wiadomo jakim rozmiarze. Mimowolnie jednak odrobinę się denerwowała, zapraszając go do swojego, raczej skromnego mieszkania. Trochę na tej samej zasadzie, która sprawiała, że zawsze się człowiek z lekka stresował, zapraszając do siebie osobę, która wcześniej u niego nie była. Czy było odpowiednio czysto, co sobie pomyśli o mieszkaniu, czy o niczym ważnym się nie zapomniało? Trochę też jednak obawiała się tej zdecydowanej różnicy, jeśli chodziło o rozmiar ich lokali oraz tego, że jednak miał czas i możliwość przywyknąć do nieco innych warunków niż te, które ona mogła mu zaoferować i co gorsza nie dało się tego zbić żadnym z logicznych argumentów, o których też myślała.

Jimin również na nią spojrzał, po tym jak zerknął w lustro znajdujące się za ich plecami. Może w nim dostrzegł, że zwróciła się w jego stronę. Uśmiechnął się i ścisnął mocniej jej dłoń, którą ściskał właściwie cały czas, odkąd byli razem.

- Muszę cię ostrzec, że dopóki masz łóżko i lodówkę, jestem w stanie zaakceptować każde warunki – odpowiedział i puścił do niej oczko. Przestała się bawić kluczami w kieszeni kurtki i przygryzła wargę. Mężczyznę niby można było zadowolić dość prosto, tak się przynajmniej mówiło. Jimin najwyraźniej niespecjalnie się różnił albo był w niej tak zakochany, że mógł się zadowolić takimi warunkami.

- No to w porządku – odpowiedziała i odwróciła od niego spojrzenie w kierunku drzwi. Jej dłoń wróciła do zabawy kluczami.

- Przypominam też, że był okres w moim życiu, w którym mieszkałem w jednym pokoju z sześcioma innymi facetami i jakoś dałem sobie radę – rzucił jeszcze, pochyliwszy się ku niej, a w kolejnej chwili poczuła cmoknięcie w policzek. Spojrzała na niego i przytaknęła cicho. Jakoś zapomniała o tym fakcie podczas swojego przejmowania się połączonego z próbami wyjaśnienia samej sobie, że jej warunki lokalowe nijak nie mogły wpłynąć na ich związek.

- W takim razie ostrzegam, że za drzwiami mojego mieszkania znajduje się potwór. Jest niewielki, łysy i sprawia wrażenie niegroźnego – powiedziała, trochę bardziej w ramach rozluźnienia samej siebie podobną żartobliwą wypowiedzią, bo on wydawał się dosyć zrelaksowany w całej tej sytuacji, pomimo swojego zmęczenia po podróży, na które uskarżał się trochę w taksówce. – Jego główne techniki to zmuszanie cię do potknięcia zaraz po wejściu i bycie słodkim w takim stopniu, że tracisz czas na głaskaniu, zamiast zajmować się innymi rzeczami. O, jeszcze czasem odwraca uwagę poprzez atak na kwiatka. Żaden kwiatek nie zmarł, ale kilka miało zagrożone życie.

Parsknął śmiechem, a ona zdobyła się na uśmiech. Nie była żadną królową dowcipu, ale jeszcze potrafiła wymusić na nim najmniejszą falę śmiechu swoimi opowiastkami. No i jego dobry humor oznaczał, że albo dopadło go to samo co ją i w pewnym stopniu opuściły go wątpliwości, które mogły budować nieprzyjemną atmosferę albo nie posiadał tak wielu zmartwień i wątpliwości jak ona przed swoim przylotem. Cokolwiek to było, było dobrym znakiem, bo potrafili jeszcze ze sobą rozmawiać.

- Mówiłaś, że nie masz ręki do kwiatków, więc to jakiś cud, czy może jednak mnie okłamałaś? – zapytał, dalej rozbawiony.

- Helena hoduje... kaktusy i coś jeszcze. Część stoi w moim pokoju, ale potrafię nazwać tylko kaktusa – wzruszyła ramionami. Pokiwał głową i w tamtej chwili drzwi windy otworzyły się, więc oboje spojrzeli w ich kierunku. Wyszła pierwsza, a Jimin za nią. Wyciągnęła klucze i przerzuciła je w palcach, żeby wybrać ten od dolnego zamka. Serce i tak nieco jej przyspieszyło, chociaż teraz już właściwie stuprocentowo myślała, że to zdenerwowanie było głupie i nieadekwatne do sytuacji. W tej chwili i tak też zrobić już niczego nie mogła, bo przecież już stali pod drzwiami jej i Heleny mieszkania, a w dodatku to z jej inicjatywy wyniknęła propozycja tego, by jednak zatrzymali się u niej zamiast coś wynajmować, skoro Helena przeniosła się na ten czas do swoich rodziców – przynajmniej w rozmowie z Jiminem, bo autorką pomysłu w jakimś stopniu była jej kuzynka, która jej o tym napomknęła. Bardziej głupio powinno jej być z tego powodu, że niejako wykorzystywała sytuację z Heleną.

Toward our dreams // Park Jimin [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz