Rozdział 26

292 22 54
                                    

- Więc? Co jest problemem? – zapytał Jimin po chwili ciszy, która między nimi panowała, kiedy już usiadła. Trzymała się na lekki dystans. Nie było to tak wiele, jakieś trzydzieści centymetrów, ale zauważyła, że chociaż nie skomentował tej odległości, to dostrzegł ją i zwrócił na nią uwagę. Przez jakiś czas żadne z nich się nie odzywało, ale w myśl tego, że żeby rozmawiać, należało używać mowy, najwyraźniej postanowił to przerwać szybciej niż ona.

Jakich słów powinna użyć, żeby wyrazić dobrze to, co czuła w stosunku do niego i do ich relacji w ostatnim czasie? Przygotowywała się do tej rozmowy. Ułożyła sobie jakiś scenariusz, który przynajmniej z początku nie powinien zawieść, bo to do niej należała pierwsza kwestia. Teraz jednak kompletnie nie była pewna tego, co zaplanowała. A poza tym przeokropnie się bała i denerwowała, co sprawiało, że czuła jak zaciskało się nie tylko jej gardło, ale także jej żołądek. Już dawno nie miała solidnego napadu paniki, takiego jak wtedy, gdy wynikła sprawa z Choi Eun Ji. Teraz miała wrażenie, że wszystko było silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Znów jej związek był w jakiś sposób zagrożony i to co gorsza nie przez kogoś lub coś z zewnątrz, a tak naprawdę w jakiś sposób przez nią samą. Łatwiej było się bronić przed wrogiem, kiedy nie siedział on w niej samej.

Jimin oparł się łokciem bliższej oparciu ręki o parapet i zwinięte palce przytknął do ust. Czekał na odpowiedź na swoje pytanie, przyglądając się jej uważnie, a ona nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Czy to co w ogóle myślała i planowała miało jakikolwiek sens? Może nie tędy droga? W końcu tak często, kiedy starała się dotrzeć do Jimina, wynikały z tego kłótnie. Ale w jaki inny sposób powinna w takim razie zacząć?

- To może ja zacznę, skoro ty nie możesz – powiedział wreszcie, a ona poczuła się tak, jakby coś zawaliła. Niby nic się nie stało, ale czy jednak nie planowała, że przedstawi mu na samym początku przynajmniej część swojego stanowiska?

Skinęła głową, bo nie miała powodów, żeby mu zabronić mówienia, skoro on potrafił cokolwiek z siebie wykrztusić w tej sytuacji. O dziwo, nie zaczął mówić od razu. Jego wzrok z uważnego zmienił się na bardziej emocjonalny i cała jego twarz przybrała nie tyle pochmurny, co zmartwiony wyraz twarzy. Opuścił rękę, a także spojrzenie i przygryzł wargę, jakby wahał się przed ponownym zabraniem głosu. Zabolało ją gdzieś w sercu, kiedy pomyślała, że na tamten moment zamienili się w dwójkę ludzi, którzy nie do końca wiedzieli, jak ze sobą rozmawiać i co sobie powiedzieć, chociaż przecież wciąż się kochali. Czemu do tego dopuścili? Czy to jej wina?

- Martwi mnie to, co się między nami dzieje – w tym się zgadzali, ale jakoś nie przynosiło jej to nawet cienia pocieszenia. – Nie obrażaj się teraz tylko, ale z mojej perspektywy to wygląda tak, jakbyś się przede mną zapierała.

Miała się nie obrażać, ale pierwsze słowa jakie padły z jego strony były zarzutem wobec niej. Mimowolnie poczuła ochotę obrony przed tym, lecz zacisnęła usta i wstrzymała się, postanawiając, że najpierw go wysłucha.

Spojrzał na nią, jakby chciał skontrolować jej reakcję. Szybko jednak znów odwrócił wzrok i spojrzał gdzieś w dół. Uniósł rękę, żeby przeczesać włosy i zatrzymał ją na karku.

- Nie chciałaś rozmawiać o spotkaniu. Nie chciałaś w ogóle tego planować – bo nie miała ochoty na wywoływanie burzy między nimi, a to był bardzo delikatny temat, jak zauważyła. Czy nie dawała mu do zrozumienia, że szanse na jej przylot były nikłe? Powinien był zrozumieć i to uszanować. A może w ogóle jej wtedy nie słuchał? – Starałem się coś ustalić, ale cały czas napotykałem na ścianę z twojej strony. Cokolwiek nie sugerowałem, nawet nie brałaś tego pod rozwagę.

Przesunął dłoń z karku z powrotem na włosy i podrapał się po głowie, przeczesując je i robiąc sobie na głowie nieład.

- To trochę zniechęcające do dalszych dyskusji – to zupełnie jak poczucie niezrozumienia, które towarzyszyło jej również teraz. Upominała się, żeby jednak nie oceniać tego wszystkiego pochopnie i pod wpływem swoich jakichś przeświadczeń. Jimin nie był osobą, z którą powinna walczyć. Był jej chłopakiem. – Dlatego trochę mnie to złościło. Nadal złości. Nikt nie lubi gadać do ściany, od której się wszystko odbija, co nie?

Toward our dreams // Park Jimin [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz