Rozdział 17

295 20 7
                                    

Po powrocie do domu nie miała wiele lepszego humoru niż przed powrotem. Właściwie w ogóle, a w dodatku mogła sobie pozwolić na to, żeby wreszcie zacząć to okazywać w pełnej okazałości. Wisienką na torcie wszystkiego, co wydarzyło się u Weroniki i tej niespełna półtorej godziny, którą u niej jeszcze po przyjściu Heleny spędziła, było to, że Konrad zaproponował pomoc i to, że je obie podwiezie do domu. Nie miała na to najmniejszej ochoty, ale nie miała też ochoty na dyskusje i spieranie się o to, więc ostatecznie z grzeczności przyjęły z Heleną propozycję, jako że nie miały specjalnego wyboru i trudno było im znaleźć wymówkę, na podstawie której to mogłyby odmówić. Dojazd od Weroniki był nijaki i z przesiadkami, a samochodem było szybciej i wygodniej. Gdyby skłamały, że miały iść jeszcze do kina, na zakupy, czy gdziekolwiek indziej, łatwo byłoby wyczuć, że kłamały, więc mijało się to z celem. Choć nie chciały, zgodziły się więc na jego propozycję. Na szczęście Helena usiadła z przodu z Konradem, więc ona mogła spokojnie zająć tylne siedzenie. Zyskały na tym tyle, że były szybciej w domu, a w dodatku Konrad wysadził je pod jednym z okolicznych sklepów, więc poszły jeszcze zrobić zakupy na wieczór i następny dzień. Była to wymówka, bo dzięki temu szybciej wysiadły z jego auta, ale także i potrzeba, którą chcąc nie chcąc musiały spełnić.

Odetchnęła z ulgą, kiedy odjechał, ale podczas zakupów humor wcale jej się nie poprawił. Również jedzenie gotowego dania z makaronu ani wypicie kolejnego piwa nic na to nie poradziło. Nieco zrzuciła z siebie to wszystko, co czuła dopiero kiedy Helena zapytała ją o wyjaśnienie tego, co zaszło między nią, Weroniką i Konradem tego dnia. Lecz i to nie do końca pomogło, bo po części poczuła się bardziej nabuzowana, kiedy jej opowiadała o tym, że oboje zmówili się za jej plecami i wpędzili ją w pułapkę, a w dodatku Konrad łudził się, że mogłaby rzucić dla niego Jimina, a właściwie to kogokolwiek innego.

Emocje dosłownie roznosiły ją i nie potrafiła sobie wyobrazić nawet tego, że pójdzie spokojnie spać tej nocy. Przeczuwała, że spędzi długie godziny na myśleniu o całym tym popołudniu i wieczorze, rozpamiętując wydarzenia, które nie będą dawały jej spokoju. Zachowanie Konrada było śmieszne i paskudne. Jakieś durne podchody, by odzyskać choć odrobinę jej sympatii, którą z każdym spotkaniem i tak darzyła go coraz mniej. I to tak, jakby nie złamał jej serca, a teraz nie zachowywał się jak skończony dupek. Bardziej jednak bolało ją zachowanie Weroniki. Jakim cudem ktoś, kogo uznawała za przyjaciela i do którego zwróciła się nie tyle o poradę, a po zwykłe wysłuchanie, na dodatek dobrze orientujący się w kwestii jej rozstania z Konradem, mógł posłać ją na taką minę? Twierdzić, że dobrze robił, podczas gdy nie szanował zarówno jej związku, jak i tego, że z Konradem mogła zwyczajnie nie mieć nijak do czynienia? Jeszcze nigdy w całym okresie znajomości z Weroniką nie była na nią tak bardzo wściekła. Mógł jej się nie podobać jej związek z Jiminem, to była jej decyzja na podstawie jej własnych opinii i osądów i nie mogła jej tego zabronić, tak samo jak nie mogła nakazać Weronice polubić Jimina. Ale nikt nie miał prawa wpychać ją w taką sytuację i nikt nie miał prawa stwierdzić, że warto było zmuszać ją do kontaktu z jakimkolwiek innym mężczyzną z tego powodu, w dodatku licząc na to, że przez to jej związek się rozpadnie - bo choć to nie padło między nimi, to intencje Weroniki były raczej jasne.

W tej chwili oboje zostali przez nią skreśleni i wrzuceni na czarną listę osób, z którymi nie chciała mieć dłużej w życiu do czynienia. Były chłopak, który sobie coś ubzdurał i jego posłanniczka, rzekoma jej przyjaciółka, która chyba zgłupiała, że dała mu się w to wciągnąć. Kiedy nad tym pomyślała, to Weronika zawsze lubiła Konrada, nawet kiedy ją zostawił. Broniła go wtedy trochę za bardzo i trochę za bardzo starała jej się przetłumaczyć, że dobrze się w stosunku do niej zachował i że może mu się odwidzi i wróci do niej szybciej niż się spodziewała. Jeśli tak im się podobało, mogli być sobie razem we dwoje ze sobą. Nie obchodziło jej to już ani trochę.

Toward our dreams // Park Jimin [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz