Rozdział 27

283 20 24
                                    

- Co? – miała wrażenie, że jego pytanie przebiło się przez jej świadomość jakby znajdował się za szklaną ścianą. Kiedy powiedziała mu o tym, aktualnie, jednym z największych sekretów jej serca, poczuła się tak, jakby się rozszczepiła. Jakby jej dusza opuściła ciało i znalazła się w innym świecie. W sumie było w tym coś z samobójstwa, tylko dokonanego na sobie jako partnerce Jimina. Był to sabotaż wykonany na sobie samej. Po dokonaniu go, jej dusza, która wyszła z ciała, trafiła do świata, w którym wszystko działo się dla niej w zwolnionym tempie. Bicie jej serca, oddech, ale również reakcje Jimina. Najpierw zesztywnienie, oznaczające pierwszą falę zaskoczenia. Potem zwrócenie twarzy i oczu w jej stronę, przy czym te drugie rozszerzyły się lekko. Dostrzegała w nich szok, ale także niedowierzanie, podczas gdy na jego twarzy wciąż tańczyło zmęczenie poprzednią częścią ich rozmowy. Na końcu odpowiedź. Krótka, wypowiedziana z tymi samymi emocjami, z którymi na nią spoglądał.

I od tamtej chwili, wszystko wróciło do normy. Czas znów płynął dla niej zwyczajnie, tylko serce waliło jej w piersi jak dzwon, kiedy zagryzała wargę, patrząc na niego. Czy dobrze zrobiła?

- Nie jestem w stanie wyobrazić sobie siebie, mieszkającej i żyjącej w Seulu – powtórzyła nieco innymi słowami i dłużej. Przez chwilę tylko patrzył na nią, a ona czekała na jego dalszą reakcję. Jego twarz spoważniała, przyjmując trochę bardziej neutralny wyraz, ale wcale jej to nie uspokoiło. To, że po paru długich sekundach uśmiechnął się lekko, wprawiło ją w lekki niepokój.

- Wiem. Już mi mówiłaś – skinął głową, a jego uśmiech nieco się poszerzył i nabrał cieplejszego charakteru, choć jego oczy były smutne i zmęczone. Z zaskoczeniem odkryła, że nie spodziewała się po nim złości. Jednak ta reakcja była dziwna i nie podobała jej się. – Chcesz dokończyć studia i myślałaś nad kontynuowaniem ich w Polsce. Poza tym, nie chcesz zostawiać babci i Heleny.

Przypatrywała się mu, nie wiedząc co myśleć. To co mówił, było najszczerszą prawdą. Powiedziała mu to, kiedy rozmawiali na ten temat w Seulu, podczas jej pierwszego wieczoru tam. I o to się posprzeczali, co potem zadośćuczynił jej wspaniałym końcem wieczoru na górze Eungbong. Wtedy rozmowa ta popsuła między nimi atmosferę. Teraz jednak miała poczucie, że nie wywołała w Jiminie poruszenia swoimi słowami.

- Wtedy tak mówiłam... - zgodziła się z nim. Wymówiła te słowa powoli i ostrożnie, z przeciąganiem sylab. Nie była pewna jak sama powinna zareagować w obliczu tego, jak on odpowiadał na jej słowa. – Ale...

Westchnął ciężko i przeczesał włosy. Odwrócił się do niej bokiem, spoglądając w przestrzeń w kierunku części kuchennej pomieszczenia.

- Teraz to nawet nie myślałbym, że planujesz się przeprowadzać w najbliższym czasie. Po tej rozmowie przed chwilą – powiedział. Nie dało się ukryć, że miał rację. Po takiej rozmowie, jaką odbyli, raczej głupim było zakładać, że mogło być jakkolwiek inaczej. Głupim albo posiadającym beznadziejnie duże pokłady nadziei.

- Tylko wiesz... Bo ja nie wiem, czy mogłabym się zdobyć na ten krok w ogóle... - powiedziała ostrożnie. Nie chodziło jej jedynie o aktualną sytuację. Już wcześniej przecież o tym myślała. Jimin nie odzywał się do niej przez chwilę, jedynie patrząc przed siebie. Miała wrażenie, że nie dość, że zrozumiał, to jeszcze jego milczenie nosiło w sobie ból. Potrzebował chwili, żeby się pogodzić z tym co powiedziała i przetrawić to.

Wreszcie coś w jego twarzy się zmieniło. Spuścił wzrok, tracąc swój poważny wyraz i pozwalając wychylić się przygnębieniu jakie go ogarnęło. Jego oczy pociemniały, reszta twarzy także. Jeszcze parę sekund milczał.

- W ogóle? – zapytał ponuro. Spojrzał na nią, więc tylko cicho przytaknęła. Zmarszczył czoło i zobaczyła niezrozumienie wymalowane w jego oczach. – To jak sobie to wszystko wyobrażasz? Całe życie będziemy funkcjonować w ten sposób? Ty – tutaj, a ja – tam?

Toward our dreams // Park Jimin [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz