Jeju love story (Side Story #3)

155 19 3
                                    

 Z wyjazdem na Jeju wiązała naprawdę wiele nadziei i choć nie był to ich pierwszy wspólny wyjazd na wyspę, odczuwała w związku z nim ogromne emocje. Cieszyła się na myśl o tym, że mieli wyjechać i w związku ze swoimi planami, o których Jimin nie miał pojęcia. Równie mocno denerwowała się tym, co miało się wydarzyć. Trochę paradoksalnie, bo póki co nie było to tak wielkie, a jednak stanowić miało naprawdę istotną zmianę w ich życiu i nic już miało nie być takie samo. W swoim strachu nie mogła się jej również doczekać. Zaplanowała, że chwila, w której wszystko bezpowrotnie się zmieni, nastąpi podczas wypadu nad wodospady. Sama nie wiedziała dlaczego, ale miała wrażenie, że towarzystwo dudniącej wody, która będzie ich nieco od siebie oddzielać było tym najodpowiedniejszym do podobnych informacji. No i... Czy to nie romantyczne?

Kiedy wszystko planowali, jak zawsze sprawdzili prognozę pogody. Weekend miał być słoneczny i umiarkowanie ciepły – nie na tyle by biegać w koszulce z krótkim rękawkiem, ale na tyle by człowiekowi starczyła bluza lub lekka kurtka. Na tyle ciepły, by po zameldowaniu się w hotelu zaplanować sobie wyjście na kolację i romantyczny spacer po plaży, a następnego dnia wcześnie rano pojechać nad wodospady i je podziwiać. W piątek popołudniu jednak wcale nie było słonecznie ani ciepło. O ile w Seulu pogoda była jeszcze znośna, o tyle kiedy lądowali na Jeju lało tak, jakby ktoś wylewał na świat wielkie kubły wody. Zastanawiali się, czy nie zostać na lotnisku i nie przeczekać, ale kiedy po pół godzinie nie było poprawy, Jimin stwierdził, że to bez sensu i powinni po prostu pojechać taksówką już w tej chwili. Miała lekkie obawy, jeśli chodziło o jazdę w deszczu, ale postanowiła zaufać Jiminowi i temu, że z nich dwojga to on miał prawo jazdy. Na zewnątrz było dużo chłodniej, niż się spodziewała, chociaż miała przed oczami strugi deszczu już w przeszklonym budynku. Jej bluza okazała się marną osłoną przed zimnem związanym z taką pogodą, a dodatkowo zarówno ona jak i trampki przemokły jej tuż po wyjściu, sama nie wiedziała, które szybciej. Dreptała za Jiminem, który może ze względu na to, że nie miał niczego prócz włosów na głowie, szedł w stronę pierwszej wolnej taksówki znacznie szybciej niż zwykle, przez co czuła się trochę jak pięciolatka pędząca za rodzicem. Nie była to zdecydowanie najprzyjemniejsza podróż taksówką w tych mokrych ubraniach, a kiedy dotarli wreszcie do hotelu – z którego mieli się cieszyć widokiem na morze, ale się na to nie zapowiadało – byli już kompletnie wyczerpani, chociaż nie minęło wiele czasu pomiędzy opuszczeniem lotniska i dotarciem do drzwi.

Pokój mieli dość zwyczajny, raczej zwyczajny, nic ekstrawaganckiego i specjalnie luksusowego, bo planowali większość czasu spędzić poza nim. Nawet jeśli jednak byłby to najdroższy lub najpiękniejszy pokój, który istniał, nie poświęciłaby temu zbyt wiele uwagi. Przemarzła tak bardzo, że zimno czuła nawet w kościach. Wilgoć w zasadzie także czuła wszędzie od czubka głowy po czubki palców u stóp, co doprowadzało ją do szaleństwa. Mimo to próbowała zmusić Jimina do wzięcia gorącego prysznica w pierwszej kolejności, bo świadomość tego, że nie miał chroniącego go kaptura, a pod dżinsową kurtką miał zwykły T-shirt, niepokoiła ją. Jimin, nic nowego, był innego zdania. Ostatecznie poszli pod prysznic jednocześnie. To był bardzo długi prysznic, wcale nie dlatego, że jeden z tych niesamowicie namiętnych. Oboje po prostu potrzebowali długo rozgrzewać się pod strumieniami parującej wody i pozwolić by ciepło usunęło z ich ciał ten dotkliwy chłód, który w nich zamieszkał.

Po wyjściu i przebraniu się w świeże ubrania, żadne z nich nie miało ochoty już nigdzie wychodzić, szczególnie, że pogoda nie uległa poprawie i wciąż trwała ulewa. Jimin nie miał humoru. Wyglądał na zewnątrz przez długi czas w milczeniu, a ona nie przeszkadzała mu, bo sama też niespecjalnie miała nastrój do rozmów i szukania pozytywów. Po jego twarzy tymczasem wędrowały takie same ponure chmury, jak te które znajdowały się nad Jeju i patrzył za okno burzowym spojrzeniem, które mogłoby ciskać piorunami. Przyjrzawszy się mu w tamtej chwili poczuła nagle olśnienie. Twarz Jimina, kiedy coś nie szło po jego myśli, zawsze kojarzyła jej się z ciemnymi chmurami i burzą. Jeśli Jimin był bogiem – a patrząc na jego ciało, kiedyś bardzo często zdarzało jej się nad tym zastanawiać – to zdecydowanie był Zeusem. Nie zamierzała mu tej myśli przedstawiać, z różnych względów, ale całkiem ją rozśmieszyła.

Toward our dreams // Park Jimin [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz