Rozdział 73

225 25 13
                                    

Wzięła głęboki oddech, wtulona w klatkę piersiową Jimina i zaczęła zastanawiać się nad ich wspólnym dniem. Po spacerze po King George's Fields, które przypominały jej bardziej las niż park, zrobili jeszcze obiecane jej zakupy. Po powrocie zajęła się obiadem. Żadne z nich nie było jeszcze specjalnie głodne, ale zmieniło się to, zanim przygotowała łososia w cieście francuskim i sałatkę z fetą i szparagami, przy której nieco wykorzystała Jimina, twierdzącego, że nie mógł jedynie siedzieć i czekać, aż podetknie mu obiad pod nos. Jego pomoc może nie była nieoceniona, ale nadała samemu gotowaniu wrażenia codzienności. Przez chwilę po prostu byli mieszkającą ze sobą wspólnie parą, która przygotowywała wspólnie posiłek. Była zaskoczona, jak łatwo było jej się odnaleźć w tym złudnym przekonaniu, ale było jej w nim niezwykle dobrze. Przez cały dzień z resztą miała trochę takie poczucie, że byli jak całkowicie zwykła para, nie wyróżniająca się spośród milionów innych. Nie wiedziała, czy było to kwestią szparagów czy wina wypitego do obiadu, ale nie zdążyła nawet pomyśleć o tym, żeby posprzątać po jedzeniu, kiedy dłonie i usta jej chłopaka błądziły po jej ciele na kanapie, a ona odwdzięczała mu się tym samym.

Teraz jednak, kiedy było już po chwilach miłosnych uniesień, a ona leżała na swoim chłopaku, w mocnym uścisku jego ramienia, wtulona policzkiem w jego klatkę piersiową i wsłuchana w bicie jego serca, w jej głowie pełno było pytań o ten dzień. Był on jednym ze zwyczajniejszych i miłych, jakie udało im się wspólnie spędzić, ale było w nim też wiele dziwnych niedopowiedzeń i miała wrażenie, że wisiało nad nimi coś niepokojącego. Myślała o zachowaniu Jimina poprzedniej nocy. Odbierała je jako objaw zmęczenia oraz tego, że bardzo emocjonalnie podchodził do ich relacji po tym wszystkim, co się ostatnio działo. Nie dawało jej jednak spokoju to, że tak mało uwagi poświęcał temu, co mu powiedziała o swoich planach przeprowadzki. Rozmawiali o tym dopiero na spacerze, ale miała wrażenie, że choć uśmiechał się do niej i snuł jakieś plany, to był dziwnie cichy przez większość rozmowy i to ona głównie mówiła. Trudno było jej się przekonać do tego, że był po prostu w szoku i tak bardzo urzeczony. Spodziewała się po nim zupełnie innej reakcji. Do tego dochodziła jeszcze ta dziwna rozmowa z menadżerem przez telefon i jego podenerwowanie, a także zostawianie telefonu w domu, jakby chciał mieć spokój i zapomnieć o tym, kim na co dzień był. Co prawda, miło jej było, kiedy myślała o tym, że może naprawdę po prostu chciał, by ten czas należał jedynie do nich, ale nie była naiwna i wietrzyła także coś innego.

Może po prostu była zbyt podejrzliwa. Może wmawiała sobie coś i nadinterpretowała. Może chodziło jedynie o to, że menadżerowie chcieli mieć kontrolę nad Jiminem i nad tym, co robił, gdy był z nią. Ostatnio dużo się działo, więc może wciąż szukała jakichś zagrożeń w tym, co się dookoła niej działo.

Ale może wręcz przeciwnie. Miała rację i coś było na rzeczy. Poza tym, obiecała mu przecież, że nie będzie trzymała podobnych myśli tylko w głowie, żeby jej nie pożerały. Nie chciała, by czas, który już w większości wykorzystali był naznaczony dozą smutku.

- Wszystko w porządku? - zapytała prosto z mostu. Jimin milczał przez chwilę, ale wiedziała, że nie spał. Jego oddech brzmiał zwyczajnie. Mimo tej pewności podniosła głowę i ułożyła ją tak, żeby na niego patrzeć. Chciała widzieć reakcje malujące się na jego twarzy. Teraz wyraźnie się zastanawiał. Przechylił głowę i spojrzał na nią, z jej perspektywy spod opuszczonych powiek.

- Nie jestem jeszcze w wieku, w którym grozi mi zawał podczas igraszek - powiedział i uśmiechnął się lekko. Wolną ręką sięgnął do jej twarzy i poprawił jej włosy na czole.

- Jesteś dzisiaj dziwny - nie miała ochoty owijać w bawełnę i chciała po prostu wszystko wyjaśnić. Najlepiej mieć pewność, że tylko jej się coś wydawało i że nie miała się wcale czym przejmować.

Toward our dreams // Park Jimin [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz