tw: krew, broń palna i biała, przemoc, drastyczne opisy
— Yeri. Yeri, skarbie. Zwolnij trochę. — Jeongguk aż zaparł się o chodnik, gdy brunetka chciała przyśpieszyć tempo. Fuknęła zirytowana i aż nimi dwoma szarpnęła jak zniecierpliwiony piesek, żeby policjant szedł szybciej. — Nie pali się.
— Ale się spóźnię... — jęknęła.
— Nie spóźnisz się. — Poklepał ją po dłoni, która obejmowała jego ramię.
— Jeongguk, no.
— Poważnie mówię. — Dla lepszego efektu stanął totalnie w miejscu i nie drgnął nawet o milimetr. — Najwyżej powiesz, że były korki i później dojechałaś do domu. Naprawdę nie musimy się śpieszyć.
— Ale...
— Mamy piękny wieczór, a my dawno nie byliśmy na jakimś spacerze. Wykorzystajmy okazję, hm? — Spojrzał na nią swoimi dużymi oczami i Eun przez moment próbowała się opierać, ale ostatecznie westchnęła ciężko i oparła głowę o jego ramię.
— Okej. Ale jeśli na mnie nakrzyczy, zwalę winę na ciebie.
Zaśmiał się krótko.
— Masz na to pełne pozwolenie.
— Nie pytałam cię o nie. — Uśmiechnęła się mimochodem i rozluźniła powoli, kiedy znów szli do przodu, ale zdecydowanie spokojniej niż wcześniej.
Jeongguk miał rację. Wieczór był naprawdę piękny — ciepły i pomarańczowy. Do pełnego zachodu słońca było jeszcze trochę czasu, jednak ten uciekał przez palce, gdy najjaśniejszy punkt błękitno-różowego nieba chylił się do snu, uciekając za budynki. Leniwe promienie przemykały się przez szumiące korony drzew i odbijały od szyb wielkich drapaczy chmur.
Aby uniknąć większej ilości ludzi, postanowili nieco nadłożyć trasy, skręcając do jednego z pobliskich parków. Temperatura odrobinę spadła za sprawą bliskości zieleni i większej ilości cienia, który spowijał co ciemniejsze zakątki. Powietrze także nieco się zmieniło i wydawało się, jakby zwykłym skręceniem w prawo weszli do całkiem innego, a jednak wciąż znajomego świata.
Wysokie latarnie przy głównej ścieżce, umiejscowione co kilkanaście metrów, spoglądały na nich z góry, a wijący się wokół nich ozdobny bluszcz dodawał tylko klimatu. Ten park zdecydowanie należał do jednych z piękniejszych, a to za sprawą skromnego dodatku małych lampek zawieszonych nad chodnikiem. Gdyby było później, a w związku z tym ciemniej, na pewno zostałyby zapalone, tworząc tym samym niezapomniany nastrój.
Jeongguk spojrzał na nie tęsknie. Żałował, że byli tu za wcześnie.
— Czyli ty i Taehyung? — zagadnęła go Yeri.
— Huh? — Nawet nie ukrywał tego, że chwilowo się zamyślił, a niespodziewany komentarz Eun wytrącił go z tego stanu.
— Ty i Taehyung. Zaprzyjaźniliście się.
— Można tak powiedzieć. — Wzruszył ramionami. — Nie wiem.
Zachichotała i spojrzała pod nogi, kopiąc jakiś drobny kamyczek.
— To chyba największe zaskoczenie tego dnia. Zaraz po tym, jak tamten gość jednak przeżył zawalenie się budynku.
— Nadal uważam, że to przegięcie. Nie jest Thorem, żeby przetrwać taki upadek i przygniecenie przez tony betonu — burknął w odpowiedzi, ale zaraz wrócił do poprzedniego tematu: — Tylko wiesz, w sumie to dalej nie mam pojęcia, czy go w ogóle lubię.
CZYTASZ
BTS || One more ✓
FanficTaehyung robi zdjęcia, Jeongguk udaje poważnego, a policjantka Jednostki Specjalnej w Seulu próbuje jeszcze raz poskładać do kupy swoje życie. Co może pójść nie tak? "- Co? Że niby histeryzuję? Nie, no coś ty! Po prostu ten włochaty gnom zeżarł mi m...