7: One more thief

9 2 0
                                    

~ Yejin, wszystko w porządku? Zbladłaś ~  

~ Yejin, wszystko w porządku? Zbladłaś ~  

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Uwaga! Rozdział dłuższy niż standardowo, znajdź sobie trochę więcej wolnego czasu.


Miał śmiałość obserwować najpiękniejszą, najbardziej perfekcyjną, zachwycającą i wprowadzającą w stan obezwładniającej euforii, istotę na tej planecie, jak nie w całym układzie planetarnym, a nawet poza nim — w przeogromnym Wszechświecie. Zdobył się na tę odwagę dopiero niedawno, przełamując lody świeżej znajomości z tą tajemniczą osobowością, która emanowała nieznaną mu energią. Przyglądał jej się w milczeniu, analizując każdy ruch i z powietrzem grzęznącym w piersi podziwiał jej aparycję. Była prawdziwym dziełem sztuki, najlepszym, co stworzyła Matka Natura, i tak delikatnym, że miał wrażenie, że gdy nie będzie ostrożny, rozpadnie się na milion drobnych kawałków. Przybliżył się o parę centymetrów, aby móc dostrzec wszelkie malutkie szczególiki, które cieszyły jego oko, mikrusie niedoskonałości, które — o, ironio — nadawały tej postaci charakteru i sprawiały, że nie wierzył w jej niepodważalne piękno. Wystarczyło tylko spojrzenie na te obłe kształty, giętkie i elastyczne ciało, tę kruchość, tę zwiewność i grację jak u baletnicy, kiedy poruszała się swobodnie, nieskrępowana.

Błyszczała się w leniwych promieniach wstającego słońca, a jej przejmujący kobaltowy, wpadający miejscami w paryski błękit i szafirowy kolor (przywodzący na myśl najdroższe kamienie szlachetne zanurzone w wzburzonym oceanie), nabierał głębi wśród zieleni traw. Sprawiała wrażenie, jakby sunięcie wśród bezkresu wód sprawiało jej przeogromną przyjemność. Ocierała się subtelnie o kolejne bezwiednie poruszające się kosmyki roślin, przemykała między nimi, a potem pięła się ku górze, ku światłu, ku wolności. Zdawała się grać główną rolę w przedstawieniu zwanym życiem, kręciła piruety, zwracała na siebie uwagę wszystkich, którzy tylko zjawili się w okolicy — w tym jego. Nie mógł się na nią napatrzeć i wciąż tylko wracał, spragniony jej widoku, towarzystwa.

Przysunął się jeszcze bliżej, niemalże nosem dotykając szkła. Pragnął być blisko niej, dotknąć ją i poczuć, jak prześlizguje się między jego palcami, jednak wiedział, że to niemożliwe. Symbolizowała wszystko to, co dawało mu nieopisane szczęście, lecz czego nigdy nie mógł posiąść w pełni, otrzymać na własność. Z jakiegoś powodu jednak mu to odpowiadało, gdyż czuł, że to mogłoby wywołać same szkody w jego psychice; nasycić jego głód, który podsycał ciekawość życia, zabić w nim miłość nieodwzajemnioną, a nadającą marnej egzystencji ekscytacji i emocji.

— Zaczynasz mnie przerażać.

Hm?

— Od dziesięciu minut nie drgnąłeś i patrzysz tylko na tę rybkę.

Hm?

— Nie wiedziałam, że aż ak ci się spodoba. Hej... Słuchasz mnie w ogóle?

BTS || One more ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz