— Jeongguk. Hej. Obudź się.
Delikatne klepanie po policzku zaczęło przybierać na sile.
— Jeongguk.
Teraz ktoś złapał go za ramię i potrząsnął nim wyraźnie zmartwiony.
— Hej, Gguk. Wstajemy, pobudka. Nie każ mi cię spoliczkować, bo wiesz doskonale, że jestem do tego zdolna.
Powoli rozchylił powieki i mrugnął, aby rozmazany obraz przyjął kształt twarzy zatroskanej Soomin. Widocznie odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że brunet kontaktował. Usiadła na siedzeniu naprzeciwko niego, kiedy Jeongguk uniósł się nieco na swoim miejscu, żeby się rozejrzeć. Znajdowali się przed komendą, Minjee i Yeri rozmawiały z Namjoonem, którego najpewniej któraś z nich ściągnęła z domu. Taehyung kręcił się nieopodal, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Trzymał dwie torby z zakupami. Na pewno mu je wcisnęły, aby się czymś zajął.
Jeongguk nie pamiętał, kiedy tu dojechali.
— Zemdlałeś w trakcie jazdy — wyjaśniła Yang. — Powinieneś zobaczyć się z lekarzem. Sprawdzałam cię trochę i wydaje mi się, że masz połamane co najmniej dwa żebra. Nie mówiłam Yejin, żeby zaraz nie zwariowała, ale jeśli nie chcesz, żebym jej to za moment powiedziała, pojedziesz ze mną do szpitala.
— Nie potrzebuję. — Zdziwił się swoim ochrypniętym głosem. Chrząknął. — Poza tym tylko się zdrzemnąłem.
— Jeongguk, nie musisz teraz udawać. Jesteśmy tu sami. Wiem, że ledwo się trzymasz — zniżyła głos. Przybliżyła się, aby przejechać palcami przez jego włosy. — Kompletnie nic się nie zmieniłeś — mruknęła, poprawiając mu (w jej mniemaniu) fryzurę — ale nie mówię tego jako komplement, durniu. — Na koniec trzepnęła go lekko po głowie i się wyprostowała. — Za moment tu wrócę i wiozę cię na rentgen, czy tego chcesz czy nie. I nawet nie próbuj się stąd ruszać — zastrzegła, otwierając już sobie drzwi. Przesunęła je w bok zamaszystym ruchem i wyskoczyła na zewnątrz, aby zaraz zamknąć je tuż przed jego nosem. Podciągnęła do góry spodnie i rozejrzała się po parkingu.
Trzech pobieżnie opatrzonych rzezimieszków już odeskortowano do aresztu, jednak przy wejściu wciąż było lekkie zamieszanie — głównie z powodu śladów krwi ze złamanego nosa i nadzwyczajnego widoku, jakim właściwie byli. Bo to, że wyglądali na niezadowolonych, to było za mało powiedziane.
Podparła się pod boki, gdy przeniosła wzrok na Yeri i Minjee. Właśnie chwaliły się Namjoonowi zdobyczami z dzisiaj — głównie nielegalnie zdobytą bronią palną zapakowaną przez Soomin w worek foliowy, kilkoma nabojami, jakie zdążyła zebrać z ziemi, znalezionym w torebce Yeri nadajnikiem (doszli w samochodzie do wniosku, że podrzucił go jej chłopak, na którego wpadła w szpitalu), ale też wyjątkowo eleganckim scyzorykiem. Jak Soomin znała życie, Namjoon pewnie już o wszystkim wiedział.
Znaczy... To nie tak, jakby u niego pracowała. Nie. Po prostu zdążyła się już nasłuchać od kolegów, że z niego niezłe ziółko. A faktom się nie zaprzeczało.
Gdzieś pomiędzy tym wszystkim był też niejaki Taehyung. Nie znała jego nazwiska, ale nie było jej potrzebne. Wyglądał, jakby był kompletnie wyjęty z rzeczywistości. Snuł się nieprzytomnie pomiędzy policjantami, dopóki białowłosy nie podszedł do niego, aby ująć jego dłoń firmowym uściskiem. Potem, z tego, co Yang wywnioskowała z ich krótkiej wymiany uprzejmości, zaproponował mu coś do picia. W trakcie zerknął na dziewczyny, aby porozumieć się z nimi mentalnie i całkiem telepatycznie uzyskać odpowiedź na pytanie, czy mogą go wtajemniczyć. I kiedy wymieniły spojrzenia i kiwnęły głowami, rzucił zaproszenie do wejścia do środka. Kazał im na siebie poczekać (typowo) i dopiero wtedy zainteresował się Soomin, która z rękami w kieszeniach kiwała się w przód i w tył, zastanawiając się, kiedy nadejdzie jej pora.
CZYTASZ
BTS || One more ✓
FanfictionTaehyung robi zdjęcia, Jeongguk udaje poważnego, a policjantka Jednostki Specjalnej w Seulu próbuje jeszcze raz poskładać do kupy swoje życie. Co może pójść nie tak? "- Co? Że niby histeryzuję? Nie, no coś ty! Po prostu ten włochaty gnom zeżarł mi m...