10. "Siniak"

112 17 16
                                    

- Nie tak prędko. - Powiedziałam w ostatniej chwili łapiąc go za nadgarstek. - Gramy dalej. - Już miałam plan, jak uniknąć tego sprytnego zagrania w kolejnej rundzie.

- Skończyliśmy grać. - Odparł próbując wyrwać się z mojego uścisku.

- Żądam rewanżu. Za sto tysięcy. - Widziałam jak na sformułowanie "sto tysięcy" drgnął. Odwrócił się w moim kierunku ze spojrzeniem, którego jeszcze nigdy u niego nie widziałam.

- Masz w ogóle na koncie taki hajs? - Spytał sprawiając wrażenie, że na grę za tak dużą sumę jest bardziej niż chętny.

- Przecież tutaj odrabiamy swoje długi, prawda? - Odparłam, na co ten zaśmiał się tylko. W końcu sto tysięcy to tylko jedna dziesiąta miliona. A w ostateczności odezwałabym się do Akiry... Albo nie, w ostateczności przemyślałabym to po wytrzeźwieniu.

Już chwilę potem siedzieliśmy przy stole rozgrywając kolejną rundę. Przez trzęsące się od alkoholu łapy chyba z trzy razy budowaliśmy wieżę od początku, bo ciągle się wywracała. Coś czuję, że to będzie szybka runda...

- To w końcu, dlaczego twoi rodzice postanowili się przeprowadzić? - Ponowiłam pytanie, gdy w końcu mogłam na nowo je zadać. Spojrzał w moją stronę zawiedzionym wzrokiem. Od razu uśmiech zszedł mu z twarzy. Wiem, ze nie powinnam tykać tego tematu, skoro tak bardzo go unika.

Ale nie mogę. Nie mogę przejść obojętnie obok historii tego miejsca. Zwłaszcza, że teraz po tych jebanych dziesięciu latach mogę wyjaśnić dlaczego stalkował Kitsune. Dlaczego ją zastraszał. Dlaczego na ten jeden okres czasu z jej twarzy na stałe zniknął uśmiech. Nie ważne ile myślałam, jak wiele analizowałam, nie byłam w stanie dojść do tego jaki miał w tym motyw. A jeśli była to tylko głupia zabawa... Mogę powiedzieć tyle, że straci wtedy wiele w moich oczach. A skoro sam ledwo pamięta te zamierzchłe czasy dojdę do tego własnymi metodami. Stąpając po cienkim lodzie zrobię wszystko, by dojść do prawdy.

- Ech... - Westchnął zabierając łokcie ze stołu i splatając ręce na piersi. - Moja siostra zmarła na białaczkę. Przez to chcieliśmy odciąć się od tamtego miasta i życia, by zacząć na nowo. Zadowolona? - Spojrzał na mnie, na co przytaknęłam nie spodziewając się takiej odpowiedzi.

Przydałby się teraz kontakt do Yui. W końcu mówiła, że to ona zmusiła go do przeprowadzki. Kłamała? Po co?

- Chwila, więc nie znasz Yui? - Nie poczułam żadnego przepływu prądu. Więc obroża działa tylko na imiona pracowników... Afuro spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, po czym pokręcił przecząco głową. - Bo wiesz, była taka dziewczyna zakochana w Kitsune, mojej obecnej żonie. Kiedy nagle zniknąłeś ze szkoły Yui powiedziała, że ona za tym stoi. Nie zdradzała żadnych szczegółów. Powiedziała tylko, że w najbliższych latach cię nie spotkamy. Więc w końcu nie miała z tym nic wspólnego? - Streściłam całą historię, przez co Terumi tylko dalej patrzył we mnie zdziwionym wzrokiem jakby pierwszy raz słyszał o tej historii. Jak tylko skończyłam krótką opowiastkę głośno się roześmiał.

- Powiem ci tyle, że ta cała Yui jest zdecydowanie lepszym stalkerem niż ja wtedy. Bo mi wtedy tylko coś kompletnie strzeliło do głowy, nie miałem w zamiarze skrzywdzić twojej koleżanki. - Ponownie się zaśmiał opróżniając pusty kieliszek. Chyba z przyzwyczajenia chciał nawilżyć jamę ustną. - Nie pamiętam z tego okresu za wiele, bo autentycznie mi coś strzeliło do głowy. Ja się cieszyłem, że znalazłem koleżankę, a naprawdę nie miałem znajomych, jeszcze mnie gnębili w drużynie. Ale po co prowadzić normalną znajomość, skoro może mi coś strzelić do głowy po paru dniach i mogę się zacząć zachowywać jak kompletny debil. - Opowiadał z rumieńcami od alkoholu na twarzy. Z każdym jego słowem na mojej twarzy pojawiało się coraz większe zdziwienie. - Także tam przeproś ode mnie tą Kitsune całą, jej powiedz, że ja źle nie chciałem tylko coś mi się mózg wtedy zepsuł. - Położył plecy na oparciu krzesła zarzucając ramiona do tyłu.

Meteora I YuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz