Alternatywne zakończenie

63 8 12
                                    

- Możemy porozmawiać? - zagaiłam Kitsune, gdy jadłyśmy rano śniadanie.

- O co chodzi? - odparła z pełną buzią.

Otworzyłam usta, jednak nie chciał się z nich wydobyć żaden dźwięk. Pierwsza i druga próba zakończyła się fiaskiem, a Tadashi patrzyła na mnie ze zdziwieniem w oczach, że mam problem w mówieniu na jakikolwiek temat. Jeszcze niedawno podjęłam decyzję o powiedzeniu jej prawdy. Wiedziałam, że jeśli pozostaną między nami niedopowiedzenia, już na zawsze będę się przy niej czuła niekomfortowo. Będę się bała, że prawda kiedyś wyjdzie, więc lepiej, aby wyszła teraz z mojej własnej woli. Przełknęłam ślinę i patrząc jej w oczy zaczęłam mówić:

- Wiesz, gdy mówiłam ci o Meteorze... o tym, jak tam trafiłam, jak wyglądał cały ten przebieg... nie powiedziałam ci o wszystkim.

***

Usiadłam na łóżku i patrzyłam w ścianę. Nie wiem jak wiele czasu minęło. Po kilku minutach wyjście Kitsune, które miało miejsce przed chwilą brzmiało jak fikcja. Jak zły sen, z którego zaraz miałabym się obudzić. Dźwięk trzaśnięcia drzwiami odbijał się w moim umyśla jak piłka kauczukowa i nie dawał mi spokoju. 

Powiedziałam jej raz jeszcze o wszystkim. O tym jak przegrałam zakład, jak znalazłam się w Meteorze, jak zaczęłam spłacać dług i jak... zabiłam dwie osoby. Nie uwierzyła. Nie wierzyła, że mogłabym kogoś pozbawić życia. Przyjęcie tej informacji zajęło jej dłuższą chwilę, zanim jej oczy zeszkliły się i spłynęły z nich łzy. 

Nigdy nie widziałam takiego wyrazu jej twarzy. Czyste cierpienie, tylko tak mogłabym to nazwać. Ból, zawód, smutek... strach. Strach, który lśnił jej w oczach, gdy na mnie patrzyła. Bała się mnie. Bała się, że ją również skrzywdzę. Gdy chciałam zacząć się tłumaczyć krzyknęła, bym na nią nie patrzyła, bym do niej nie mówiła, bo jestem... potworem. 

Spojrzałam wtedy na swoje dłonie i dostrzegłam na nich krew. Nie wiem czy naprawdę tam była, czy tylko sobie to wyobraziłam. Chciałam zaprzeczyć. Chciałam mówić, że nie jestem potworem. Ale byłam... i jestem nim nadal.

Jestem słaba. Nie potrafię stawić czoła problemowi i niszczę go zabijając drugą osobę. Tak bardzo boję się znów upaść na dno, że biegnąc po szczycie upadłam na nie z drugiej strony. Zabiłam ich, by Kitsune się ode mnie nie odwróciła. Odwróciła się dlatego, że ich zabiłam.

Zabiłam jej przyjaciółkę. Czy ona była dobra? Nie. Ale grała czysto. Nie oszukiwała. Stosowała wszystkie chwyty, które były legalne. Po prostu przegrała zakład pokonując mnie własną bronią. A ja oddałam część siebie za to, by zginęła. Bo wiedziała za dużo i mogła mnie sprowadzić na dno.

Nie słyszałam i nie widziałam nic wokół siebie. Tykanie zegara jakby pokrywało się z biciem mojego serca, które ostatnimi siłami pompowało kolejne litry krwi. Nawet uszczypnięcie się nie było w stanie przywrócić mnie do przytomności. Bolało? Nie. To było najgorsze.

To było najgorsze, że nie czułam żadnego bólu, a pustkę. Jedną, wielką, wyżerającą mnie od środka pustkę. Tak jakby ktoś wyrwał część mnie i zdeptał. Łzy spływające po policzkach były zarówno gorące i zimne, a tak naprawdę ich nie czułam. To one bolały. Bo nadal nie potrafiłam płakać, to łzy same leciały mi z oczu.

W tym stanie spędziłam wiele godzin. W ciszy. W pustce. W jakiejś pustej krainie w moim umyśle. Nie miałam siły myśleć, co będzie teraz, bo nie było na to pytanie odpowiedzi. Nie widziałam przyszłości. Żadnego planu, żadnego marzenia, żadnych możliwości. 

Zaczęłam pracować w Meteorze, by spłacić dług i nie stracić Kitsune. Spłaciłam dług i straciłam Kitsune.

Jakiś głupi głos rozsądku zaświergotał, że podczas gry z Ishido mogłam wybrać pieniądze zamiast Tadashi. Na szczęście byłam pewna, że tak nie myślałam. Nie chciałam, by skończyła rozłożona na części i sprzedana. Chciałam, by była szczęśliwa. Ze mną i beze mnie.

Meteora I YuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz