Epilog 2/2.

54 6 8
                                    

- Czyli jeszcze raz, wpadłeś cztery lata temu z jakąś laską z akademika, która teraz kopnęła w kalendarz i musiałeś zgarnąć jej córkę? - Dopytała po raz kolejny, a Gou złapał się za głowę.

- Nie z akademika. Ile razy mam ci powtarzać, że nie mieszkałem w akademiku? - Hirano pokiwała głową i upiła kolejny łyk.

- To co ty masz zamiar teraz robić? Ja bym wcisnęła do okna życia. - Przyznała. Nie wydaje mi się, aby kilkuletnie dziecko zmieściło się do małego okna życia. Raczej wystawałyby mu nogi...

- Ja... - Spojrzał na bok, przez co dostrzegłam, że dziewczynka zeszła z góry i przyglądała się nam z zaciekawieniem. - Wychowam ją. Będzie ciężko, ale dam radę. Nie takie rzeczy już się w życiu przeskakiwało. - Odwrócił wzrok od małej, a w jego oczach zalśniła determinacja.

- Twój wybór. - Bordowowłosa przekazała butelkę Terumiemu. - Co jak co, Afuro będzie dobrą matką. - Uśmiechnęła się zadziornie i wstała z miejsca, po czym ruszyła w stronę kuchni.

- Hej! - Afuro również wstał. - Wcale mi się to nie uśmiecha, by przez osiem godzin użerać się z dzieciakami, potem wracać do domu i użerać się z jednym dalej!

- Przecież nie musisz pracować. - Gou spojrzał na niego przenikliwie. - Moja pensja wystarczy, by utrzymać nas obu i jeszcze trochę zostanie. - Blondyn zaplótł ręce na piersi.

- Dobra tam... chcę mieć swoje pieniądze. - Dostrzegłam na jego policzkach delikatny rumieniec. Odkąd przestał bawić się w Tenshiego jego umiejętności kłamania w żywe oczy i idealnego aktorstwa zdawały się jakby zaniknąć.

- Przyznaj się, lubisz te dzieciaki. - Uśmiechnęłam się do niego. Widocznie najpierw miał zamiar stanowczo zaprzeczyć, bo jego grdyka wyraźnie zadrżała, jednak zaraz nieznacznie odwzajemnił uśmiech.

- No może trochę... - W tym momencie Kazuko jakby zauważyła, że atmosfera się rozluźniła, więc zbiegła na dół i uczepiła się nogawki mężczyzny.

- Mamo! Pobaw się ze mną! - Złość zawirowała w jego oczach, gdy znów nazwała go matką, jednak zaraz wziął głębszy wdech, by się uspokoić. Podniósł małą i siadając na kanapie posadził ją sobie na kolanach.

- Pobawimy się potem, dobrze? - Zrobiła naburmuszoną minę, ale zaraz przytaknęła. - Możesz tutaj posiedzieć z nami, chcesz soku? - Znów przytaknęła, więc Afuro zawołał do Akiry, która szukała czegoś w kuchni, by nalała jej soku.

- Wy tu macie jakiś sok? Z tego co pamiętam u was z trudem było wodę butelkowaną znaleźć, a co dopiero sok. Zwykle stały tu tylko zapasy whisky i sake. - Postawiła na stoliku kawowym szklanki, a obok Terumi odstawił ciągle trzymaną zaczętą butelkę z alkoholem.

- Zobacz spiżarnię - westchnął Gouenji zakrywając twarz dłonią, na co ta spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi i zaraz skierowała kroki do wspomnianego pomieszczenia. Usłyszałam otwierane drzwi, a zaraz potem śmiech kobiety.

- Niech zgadnę, powiedziała ci, że lubi sok pomarańczowy? - Shuuya pokiwał głową, a ta raz jeszcze zaczęła się śmiać. - Znalazł się troskliwy tatuś.

- Nie mów, że tam są zgrzewki soku pomarańczowego, bo nie uwierzę. - Wstałam z miejsca i pokierowałam kroki za głosem Akiry. Tak jak myślałam, pół pomieszczenia zajmowały zgrzewki i wielkie, pięciolitrowe butelki soku pomarańczowego. Prychnęłam śmiechem pod nosem i wzięłam jedną butelkę z otwartej zgrzewki. - No stara się, trzeba go wspierać, nie ma co. - Shuuya chował zarumienioną twarz w dłoniach. Widocznie nie spodziewał się, że ktokolwiek zobaczy tamto pomieszczenie i to, jak stara się dla swojej córki.

Meteora I YuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz