55. "Organy"

61 7 4
                                    

Czułam ból w całym ciele. Dokładnie tak, jakby każdy milimetr mojej skóry był pocięty, poparzony, odmrożony, wykręcony, zdarty, zniszczony. Pod sobą czułam zimną podłogę, która jeszcze bardziej potęgowała uczucie bólu. Było tak twardo i zimno, że żaden człowiek na moim miejscu nawet nie myślałby o spaniu. Ja jednak czułam się jak w raju przez tą krótką chwilę.

Nagle jednak zdrowy rozsądek ustąpił otępieniu, które wystąpiło świeżo po przebudzeniu, a do krwi została wstrzyknięta dawka adrenaliny. Gdzie jestem?! Co się stało?! Czemu wszystko mnie boli?!

Próba otwarcia oczu była kolejnym bolesnym wyzwaniem, jednak jak się okazało w pomieszczeniu było dość ciemno, dlatego światło nie oślepiło mnie swoim jasnym blaskiem. Dostrzegłam szarą podłogę pokrytą kurzem, starą, zaschniętą krwią i najpewniej tynkiem spadającym ze ścian.

Resztkami siły podniosłam ciężką głowę opierając ciężar ciała na kolanach. Od razu w pomieszczeniu echem odbił się szczęk metalu. Rozglądając się po pomieszczeniu przeżyłam sekundowy szok, jednak przypomniawszy sobie ostatni wieczór wszystko stało się jasne, a na moją twarz wpełzł żałosny uśmiech.

W piwnicy byłam tylko ja, Eve i Ringo. Oboje na lewo ode mnie, Hana pośrodku. Wszyscy byliśmy przykuci żelaznymi kajdanami do szarej, betonowej ściany pokoju. Światło było zgaszone, jednak oczy przyzwyczajone do długotrwałej ciemności dostrzegały zarysy sylwetek.

- Znowu... - Dziewczyna również się obudziła i podniosła do siadu. Oparła plecy o beton i patrzyła pustym wzrokiem przed siebie. - Znowu nam się nie udało... - Nogą szturchnęła Ringo, który zaraz również zaczął się szamotać i wybudzać.

Chciałam zacząć pytać, wyjaśniać co się stało, jednak nagle zostałam oślepiona.

- Gdzie jest Afuro? - usłyszałam głos Ishido z drugiego końca pokoju. Wywalczyłam z zaciskającymi się powiekami, by lekko się uchyliły i go dostrzegłam. Wyglądał kompletnie inaczej niż zwykle. Zawsze zdawał się być idealny, miał idealnie ułożone włosy z idealnie ufarbowanymi końcówkami, wyprasowane ubrania, na których nie było żadnego najmniejszego brudu, wypastowane buty i ten charakterystyczny, perfumowy zapach. Teraz wyglądał, jakby nie brał prysznica co najmniej trzy dni. Nie wiedziałam nawet, jak wiele czasu minęło od naszej nieudanej wycieczki, dlatego ciężko było stwierdzić jakikolwiek jego upływ. Ubrania pogniecione, koszula jakby niedokładnie zapięta, kołnierzyk kompletnie nie ułożony, krawat rozluźniony, marynarka poplamiona... jakby nie miał siły, czasu, albo środków by zadbać o swój wygląd. - Pytam: Gdzie jest Afuro?! - podniósł głos, przez co te słowa odbiły się kilkukrotnie od ścian pokoju. Cała trójka zgodnie milczała. Nie wiem, czy oni wiedzieli, gdzie może być chłopak i zwyczajnie nie mówili, by go nie wkopać, czy również nie wiedzieli. W obu przypadkach również decydowałam się na zachowanie milczenia. Po chwili ciszy głośno tupiąc podszedł do nas i chwycił Ringo za twarz siłą podnosząc go do góry. - Mówcie, a może was nie zabiję! - Z jego głosu i twarzy wręcz kipiała złość, ale też bezsilność.

Łączyłam kropki. Widocznie użył już wszystkich swoich źródeł, by odnaleźć blondyna, a ten nadal się nie znalazł. Otworzyłam szerzej oczy w końcu dochodząc do rozwiązania zagadki.

Afuro chciał uciec. Chciał uciec naszym kosztem. Wykorzystał możliwość zdjęcia swojej obroży ten jeden jedyny raz, by na zawsze uwolnić się od Shuujiego.

"Jutro naprawdę wszystko się zmieni"

Syknęłam pod nosem przypominając sobie jego słowa, które powiedział dzień przed naszą ucieczką. Planował to.

- Jesteście obrzydliwi. - Rzucił Ringo o ziemię, a Eve z całej siły kopnął w policzek. Odsunęłam się przerażona, gdy jej głowa odleciała na bok, a z ust wyleciała krew. Dostrzegłam, że oprócz niej na podłodze znajduje się jej ząb. Otworzyłam szerzej oczy. Wybił jej ząb. Ona jednak z całej siły zaciskała pięści milcząc, nie dając żadnej oznaki słabości. - Poświęciliście się, by pozwolić mu odejść? Wiedzieliście, że tu wylądujecie, że będę w stanie was zabić za to, że mu pomogliście. Zgodziliście się poświęcić tylko po to, by on mógł uciec i żyć na wolności, podczas gdy wy swoje ostatnie chwile spędzicie kilka metrów pod ziemią błagając o wybaczenie?! - krzyczał, jednak jego głos zaczął wypełniać się śmiechem. - Jesteście żałośni. - Tym razem to mnie wybrał za obiekt do wyżycia się i butem docisnął moją twarz do ziemi.

Meteora I YuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz