31. "Kwita"

66 12 13
                                    

Z jakiegoś powodu Ishido pojawił się samotnie w środku tygodnia w Meteorze. Coś się stało? Gdy tylko mnie zobaczył momentalnie wstał z miejsca i podszedł do mnie schylając się i szepcząc do mojego ucha:

- Jesteśmy kwita. - Przeszedł mnie dreszcz wiedząc, co to oznacza. - Przyjedź dzisiaj do mnie, dokończymy co trzeba. - Powiedział tylko i nie słuchając moich słów sprzeciwu wyszedł z klubu. Więc przyszedł tutaj tylko po to?

Westchnęłam przeciągle kręcąc głową. Obraz przed moimi oczyma był dość zamazany, ponieważ większość nocy nie mogłam spać przez łzy, które mimo sprzeciwów wciąż chętnie napływały mi do oczu. Marzyłam, by zostać w ciepłym łóżku jeszcze dłużej, jednak praca o wiele łatwiej odciągnie mnie od ciągłej rozpaczy i wyciągnie z depresji.

***

Cały dzień zleciał dość interesująco. Starałam się ani chwili nie marnować na siedzenie przy barze, oglądanie występów innych, czy rozmowy w pokoju dla personelu. Cały czas spędzałam na górze w pokoju hazardzistów, a jeśli już zjawiałam się na dole to tylko po to, by wyciągnąć klienta na szybką rundkę pokera. Ten sposób zarobkowania okazywał się naprawdę skuteczny, albowiem kilkukrotnie wypełniłam moje dzienne minimum.

Doszłam do wniosku, że najzwyczajniej w świecie tak jak Afuro wepchnął się do mojego domu, tak ja wepchnę się do auta Shuuhei'a, który to codziennie zgarnia Terumiego do domu. Szybko załatwię to, co trzeba załatwić z blondynem, a potem dokończę sprawę z Ishido.

- Więc o czym chciałeś pogadać? - Spytałam wsiadając do idealnie błyszczącego samochodu.

- Co łączy cię z Ishido? - Zapytał, gdy tylko samochód ruszył. Na szczęście część przednia była oddzielona od tej tylnej, na której siedzieliśmy więc ciężki metal kierowcy był mocno stłumiony, dzięki czemu łatwo było nam rozmawiać.

- To znaczy? - Kompletnie nie wiedziałam, co ma na myśli pytając się o to. Afuro westchnął.

- Spędzacie ostatnio zbyt wiele czasu razem. Mam nadzieję, ze nie spiskujesz przeciw rebelii. - Mówił.

- Nie, akurat o to nie musisz się martwić. - Zapewniłam. - Miałam zwyczajnie pewną sprawę do załatwienia z nim.

- Chodzi o Yui? - Dopytał. Kompletnie nie wiedziałam, że tak luźno będzie podchodził do tego tematu. Raczej wydawał mi się osobą, która rękami i nogami będzie bronić pracowników Meteory przed śmiercią i piwnicą Ishido. - Po prostu zauważyłem, że nie ma jej w klubie. A smród rozkładającego się ciała unosi się po całym domu. - Wzruszył ramionami, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie.

- Tak. - Przyznałam.

- To ciekawe, wiesz? - Spojrzałam na niego. - Wydawało mi się, że jesteś jak Ryoko, jednak bardziej nazwałbym was przeciwieństwami. - Tłumaczył. - Ona potrafiła osobiście odbyć karę za kogoś, byleby inni nie musieli cierpieć. Potrafiła oddać całe swoje pieniądze razem z dziennym minimum, byleby ktoś inny nie musiał cierpieć. A ty... - Pokręcił głową z dezaprobatą. - Osobiście wrzucasz ludzi do piwnicy, a pieniędzmi nie dzielisz się nawet, gdy masz trzykrotne dzienne minimum. - Mimo słów nie brzmiał, jakby był zły. Brzmiał bardziej na zawiedzonego faktem, że moje prawdziwe ja odbiega od tego, jak sobie mnie wyobrażał.

- Cóż. - Westchnęłam tylko nie chcąc przejmować się jego słowami.

Byłam zmęczona. Zmęczona przez nieprzespaną noc, ale też ciągłe zamartwianie się wszystkim dookoła. Zapomniałam tak naprawdę po co przyszłam do Meteory. Po to, by spłacić swój dług, tak? i taki był mój początkowy cel. Spłacić dług, a potem żyć z Kitsune w szczęściu i miłości. Potem jednak społeczność Meteory i rebelia stawiały przede mną kolejne punkty, które musiałam spełnić. Skupię się na długu, ale najpierw... Dług może poczekać... Kitsune nie ucieknie...

Meteora I YuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz