Trochę mnie nie było, prawda kochani?
Cóż mogę powiedzieć. Po kilku kolejnych, pełnych rozczarowań godzinach, dniach, tygodniach, których żadne z nas nie liczyło, nie miałem ani głowy, ani odwagi by stanąć przed wami i opowiadać historię o tym jak po raz kolejny komar ugryzł mnie w czubek nosa.
Nie żebym się tłumaczył...choć może właściwie to teraz robię?
No ale proszę was, czy ktokolwiek chciałby słuchać o tym jak gotowaliśmy wodę i dzień za dniem bezowocnie poszukiwaliśmy jakiegokolwiek tubylca? Jak po raz setny obracaliśmy złowioną rybę nad ogniskiem i próbowaliśmy zwalczyć awersję jaką zbudowaliśmy w sobie do morza?
Tak też myślałem.
Wobec tego, chcąc oszczędzić wam katuszy spania przed ekranem laptopa, postanowiłem od razu przejść do rzeczy znacznie ciekawszej niż proste, codzienne czynności okraszone rosnącym poczuciem bezsilności, które oczywiście wyładowywaliśmy na sobie.
A mianowicie, mam zamiar przejść do pewnego małego, szarego kamienia, który nie wiedzieć czemu znalazł się akurat pod butem Mary. Ale do tego przejdę zaraz.
Wpierw zawrócę was do wyprawy, którą urządziliśmy, by po raz kolejny spróbować zapuścić się na drugą stronę wysepki. Szliśmy już większość dnia, a wymowne milczenie ze strony Mary irytowało mnie do granic możliwości.
-O co ci chodzi tym razem?-nie wytrzymałem.
Od początku naszego pobytu na wysepce wielokrotnie już rozmawialiśmy na różne mniej, lub bardziej przyjemne tematy. Co jakiś czas zdarzyło nam się spierać, bądź dziwić jak druga osoba mogła się tak zachować, jednak nie miałem zielonego pojęcia, co w naszej rozmowie mogło ją tak urazić.
-O nic.-odparła, przyspieszając nieco.
Prychnąłem pod nosem i kręcąc głową podbiegłem kilka kroków by zrównać się z dziewczyną. Brodziliśmy przy granicy wartkiej rzeki, więc ciężko było nam trzymać tempo. Nie powstrzymało mnie to jednak, by w końcu nie złapać jej ukradkowego spojrzenia w moją stronę.
-Serio, powiedz mi.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Oh do cholery Mara, wcale nie miałem na oku Larrise...-westchnąłem przewracając oczami.
-Przestań pieprzyć, sam powiedziałeś, że nigdy nie widziałeś tak zabawnej dziewczyny.
-Więc o to ci chodzi!-triumfalnie wskazałem na nią palcem.-Tak, powiedziałem tak.-zmierzyła mnie wrogim spojrzeniem.-Ale zaraz później dodałem jedną małą rzecz, którą postanowiłaś przeoczyć. Tak zabawnej, JAK NA CÓRKĘ PENTOSA.
-Kogo znowu?-zmarszczyła brwi przeprawiając się przez powaloną gałąź.
-Nie udawaj, że nie pamiętasz.
Zatrzymała się na moment i przygryzła wargę.
-Na prawdę nie wiem o kim mówisz. Nie powiedziałeś tego. Zacząłeś coś o mentosach czy czymś takim.
Popatrzyłem na nią przez chwilę, całkowicie zbity z pantałyku. Dopiero po chwili tej dziwnej ciszy, wybuchnąłem w końcu głośnym śmiechem. Rudowłosa przez moment przyglądała mi się nic nie rozumiejąc, by w końcu odwrócić się ostro na pięcie i odmaszerować w przód, kierując się w stronę pobliskiej skarpy, znajdującej się mniej więcej po środku wyspy.
-Pewnie, śmiej się.-mruknęła co tylko rozbawiło mnie jeszcze bardziej.
Po chwili znów podbiegłem za nią i zatrzymałem, ciągnąc za ramię.
CZYTASZ
Córka Olimpu - na podstawie Percy Jackson
FantasyPercy Jackson, każdy kto chodź raz sięgnął po powieść Ricka Riordana, bądź słyszał o jego książkach, zna tego bohatera. Dziecko Posejdona, bohater nie jednej przepowiedni, wraz z przyjaciółmi ocalił świat nie jeden raz. Ale co by było gdyby jego his...