Własna Mara

665 38 6
                                    

    Obudziła mnie Mellisa. Razem z bratem już nie spali i jedli śniadanie. Dołączyłam do nich, siadając jak najdalej Willa, wobec czego prawie wypadałam na śnieg. Niezręcznie czułam się po naszej wczorajszej rozmowie. Syn Apollina spojrzał na mnie badawczo ,ale nic nie powiedział. Kiedy w milczeniu skończyliśmy posiłek, szybko zwinęliśmy namiot do torby Willa i wyruszyliśmy w dalszą drogę.
Po kilku godzinach wędrówki delikatnie mówiąc zgubiliśmy się. Nie wiedzieliśmy gdzie mamy iść, lecz nie wynikało to ze stanu naszych mózgów. Czuliśmy się raczej jakby cały czas coś nas dekoncentrowało, przez co szliśmy w kompletnie innym kierunku niż na prawdę mieliśmy iść. Błąkaliśmy się tak przez kilka dni, aż w końcu natrafiliśmy na wielką jaskinię, oświetloną pochodniami. Wobec braku jakiegokolwiek innego pomysłu weszliśmy tam. Niestety nasze półboskie mózgi działały na zasadzie "Coś wygląda podejrzanie? To na pewno tam mam iść!" Nagle w jaskini zaroiło się od wilków. Córka Apollina zaczęła krzyczeć i cofać się natychmiast. Wszyscy byliśmy przerażeni i gotowi się bronić, ale zorientowałam się ,że wataha gromadzi się, oraz warczy głównie na blondynkę. Mellisa cała dygotała, a jej potworny wrzask niósł się po całej jaskini. Zamiast próbować uciekać dziewczyna została przyparta do ściany tuż obok pochodni ,która nadawała jej wygląd zjawy z koszmarów. Zaczęłam na prawdę bać się o przyjaciółkę. Lęki na prawdę mogą pomieszać w głowie.

-Mellisa uspokój się !-przekrzykiwałam ją.- Nie wrzeszcz tak!

No dobra, może nie byłam za delikatna, ale z pewnością nie byłam uczona przez boga cierpliwości.
Córka boga muzyki ucichła, ale dalej słyszałam jej drżący oddech i widziałam jak trzęsła się ze strachu, wpatrzona ogromnymi jak spodki, przerażonymi oczami w wilki.

-Dobrze-pochwaliłam ją również drżącym głosem. Mój plan polegał głównie na uciszeniu jej, a kiedy to się udało, a ja nie miałam pomysłu co dalej robić, inicjatywę przejął Will.

-Podejdź tu. Spokojnie. Nic ci nie zrobią-powiedział cicho i wyciągnął rękę. Blondynka wlepiła w niego przerażony wzrok i gwałtownie pokręciła głową.

-N...n...nie wejdę tam!- jąkała się ze strachu. Wtedy zrozumiałam. To było jak koszmar. To nie działo się na prawdę. Coś, a może ktoś chciał byśmy widzieli to czego najbardziej się boimy, tak jak w najgorszym koszmarze. Spotkanie z własną marą. Marą ze snów. To było to! Zanim zdążyłam się odezwać w oczach Willa błysnęło zrozumienie.

-Czy myślisz, że ...-nie dokończył zdania, bowiem nagle wpatrzył się w coś koło moich stóp. Spojrzałam w dół, a zlękniony chłopak zaczął się gwałtownie cofać. Tuż obok moich nóg, pełzła szybko gromadka boa dusicieli. Nigdy jakoś specjalnie nie bałam się węży ale domyślałam się, co musi czuć Will skoro węże wprawiały w nim taki strach. Blondyn również oparł się plecami o mur i mamrotał pod nosem wyklinające sentencje.
Jak na razie tylko ja zachowywałam jasność umysłu, więc przemówiłam.

-Uspokójcie się. Pamiętajcie to nie jest prawdziwe, to jest sztuczne. Myślcie o czymś wesołym, zabawnym, o Obozie Herosów! O czymkolwiek na bogów!-wykrzyknęłam z desperacją.
Mellisa zdołała chociaż troszkę się opanować i niepewnie zrobiła maleńki kroczek w moim kierunku, na nogach jak z waty. O dziwo najbliższy wilk wbijając w nią spojrzenie nienawistnych żółtych ślepi wycofał się.

-O to chodzi!-wykrzyknęłam-Już prawie się uda...

Wtedy właśnie stała się jak na razie najgorsza z możliwych rzeczy.....Zgasło światło. 

Zaczęłam wrzeszczeć. Mój umysł i opanowanie nagle jakby gdzieś się ulotniły. Starałam się zmusić nogi do biegu ale nie byłam w stanie. Zaczęłam się powoli cofać, ale coś lodowato zimnego otarło mi się o łydkę. Wrzasnęłam jeszcze głośniej i uskoczyłam do przodu. Mimo mroku zaczęłam się nerwowo rozglądać. Po mojej prawej stronie zobaczyłam parę żółtych ślepi wpatrzonych we mnie ze złością. Obok pojawiły się kolejne pary, i kolejne. Nie dbałam już co to może być i czy jest prawdziwe. Chciałam jak najszybciej uciec. Odwróciłam się i zmusiłam się do pognania przed siebie, ale w biegu z całej siły zderzyłam się z kimś biegnącym z drugiej strony. Upadłam na posadzkę i starałam się odczołgać jak najdalej. Zatrzymałam się jednak, czując czyjąś ciepłą rękę na moim udzie i słysząc znajomy głos.

Córka Olimpu - na podstawie Percy JacksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz