Wszystko się zmienia

1.4K 77 47
                                    

   Patrząc na to z perspektywy stwierdzam ,że byłam nieprawdopodobnie głupia. Poszłam nie wiadomo gdzie z gościem którego imienia nawet nie znałam i który podawał się za mojego ojca... Brawo ja!!! Podczas podróży zastanawiałam się co robić i byłam coraz bardziej przerażona. Zaczęłam nawet snuć szalone domysły ,że ten mężczyzna mógł chcieć mnie porwać a potem nawet zabić! Gdybym jednak jakimś cudem zdołała uciec i tak nie miałabym dokąd pójść. Matka raczej nie przyjmie mnie z otwartymi ramionami, jeśli znów wpadnę przez okno. Chciałam spytać ojca gdzie lecimy ,lecz zanim zdążyłam się odezwać ,zza chmur wyłoniło się miasto. Momentalnie wstrzymałam oddech. To było to samo piękne greckie miasteczko do którego przyleciałam dwa lata wcześniej z tamtą kobietą. Mimo ,że widziałam ją tylko raz to wspominałam ją bardzo dobrze. Dotknęłam zimnymi palcami małej zawieszki w kształcie sowy, zawieszonej na szyi. Od naszego spotkania ani razu jej nie ściągnęłam. Po cichu liczyłam na to ,że gdzieś jeszcze ją zobaczę, jednak nigdy mi się nie udało. Tak wiem, mogłam użyć naszyjnika, jednak z niewiadomych względów nie uważałam proszenia o pomoc za konieczne. Wracając. Jakoś nie tryskałam entuzjazmem na myśl o rozmowie z ojcem ,którego widziałam pierwszy raz od urodzenia, wobec tego całą drogę byłam dość nerwowa. Kiedy dolatywaliśmy do miasta przyjrzałam mu się uważnie. Krótkie brązowe włosy z kilkoma siwymi kosmykami i bujna brązowa broda przywodziły mi na myśl rybaka po czterdziestce. Jego oczy miały kolor spokojnego oceanu o wschodzie słońca. Sprawiał miłe wrażenie. Kiedy nasze stopy dotknęły gruntu, popatrzył na mnie nerwowo i wyrwał z zamyślenia.

- No więc ...yyy... jak ci się tu podoba?- wydukał. spojrzałam na niego jak na kretyna ( wtedy nie miałam pojęcia ,że może zmienić mnie w kałużę wody nawet się nie wysilając) i odparłam.

 -Przecież już tu byłam.

 - Ach tak. Wtedy...- zamyślił się nad czymś przez co przez chwilę staliśmy tak w ciszy nie wiedząc o czym mamy rozmawiać. Po chwili chyba przypomniał sobie ,że wciąż stoję obok i spytał- Masz do mnie może jakieś pytania? Pytań to ja miałam wiele ,ale skupiłam się na najważniejszym. 

-Jak masz... ma pan na imię? 

-Oczywiście ,zapomniałem się przedstawić. Przecież ty nawet nie masz pojęcia kim jestem... Nazywam się Posejdon. 

Coś zaświtało mi w mózgownicy. Tak jakbym gdzieś już słyszałam to imię.

 - Tak jak ten.... no... bóg morza? Ten z tym wielkim widelcem?- spytałam niepewnie. Roześmiał się głośno i zerknął na mnie. 

- Dokładnie tak- ledwo powstrzymywał się od kolejnego wybuchnięcia śmiechem- Bystra jesteś.- po tym stwierdzeniu uniósł dłoń na wysokość mojej twarzy i zakręcił lekko palcem wskazującym. Tuż nad nim wytworzył się malutki wir wodny z którego uformowała się miniaturowa podobizna widelca (trójzębu). Dotknęłam jej ,a na moje palce spadło kilka kropelek świeżej morskiej wody. Popatrzyłam na niego w szoku.

 -Oj...to... na prawdę ty?- skinął głową i opuścił rękę. Woda przy okazji zniknęła.-Okej.- powiedziałam wolno- Mój ojciec to jakiś starożytny grecki kolo mieszkający w chmurach i wyczarowujący wodę. Nie ,to wcale nie jest dziwne. Uśmiechnął się i pchnął mnie lekko w kierunku najwyższego budynku przypominającego muzeum. 

-Spokojnie, szok jest normą jeśli chodzi o bogów. Chodź ze mną. Musisz poznać rodzinę. Po drodze wszystko ci wytłumaczę. Wytłumaczył, nie ma co.

 A więc sprawy przedstawiają się następująco:

Jestem półboginią, czyli dzieckiem śmiertelniczki i boga. Ale nie byle jakiego boga. Jednego z Wielkiej Trójki, co oznacza ,że prawie na pewno jestem bardzo potężna i niebezpieczna. Posejdon podkreślił to ,że potwory wyczuwają mnie od urodzenia co znaczy ,że albo faktycznie mam wielką moc ,albo na co dzień pachnę herbatnikami. Po dokładnym sprawdzeniu wykluczam drugą opcję. Ojciec powiedział ,że miasto w którym jesteśmy to najprawdziwszy dom bogów; Olimp i nie każdy półbóg miał szanse go zobaczyć a już na pewno żaden nigdy tu nie mieszkał. Stwierdził ,że jeżeli przypadnę pozostałym bogom do gustu raczej zgodzą się na wyjątek ze względu na tak wyjątkową sytuację. Wolałam nie pytać co się stanie jeżeli nie przypadnę. Rozmawiając, dotarliśmy do wielkiej sali tronowej z dwunastoma mosiężnymi siedzeniami, z czego 11 było zajętych przez gigantycznych 6 metrowych ludzi. Na moich oczach Posejdon urósł do takich samych rozmiarów i usiadł na ostatnim wolnym tronie. Cóż, myślę, że nie muszę mówić w jak wielkim szoku byłam. Siwy, brodaty i umięśniony facet siedzący na środku oznajmił donośnym głosem. 

- Naradę czas zacząć- po czym popatrzył na mnie z góry- Podejdź dziecko.

Spełniłam jego prośbę i starając się zachować względny spokój spojrzałam mu w oczy. Przewrócił oczami i  odezwał się głosem cierpiętnika

 - Ukłoń się.

 -Nie kłaniam się nieznajomym. A na pewno nie tym, których nie lubię.- Odparłam buntowniczo. Usłyszałam jak Posejdon wstrzymuje oddech. Brodacz popatrzył na mnie nieodgadnionym spojrzeniem i roześmiał się markotnie. 

- Mój błąd. Jak mniemam jesteś córką mojego brata Posejdona? 

-Tak. Nazywam się Mara Jackson, proszę pana. -Facet przewrócił oczami i szepnął coś po grecku do mojego ojca, co o dziwo zrozumiałam.

 -Rozumiem ,że była fajna ,ale żeby aż dwójkę?- chodziło o matkę. Posejdon już miał coś powiedzieć ale go ubiegłam.

 -Wcale nie była fajna. Czy według pana osoba ,która wyrzuca z domu własne dziecko jest fajna? Nie wydaje mi się. Nastała cisza. Wszyscy zebrani patrzyli na dostojną brunetkę siedzącą po lewej stronie brodacza. -No co?- odezwała się szorstkim głosem- To był wypadek ,a poza tym już przeprosiłam. -Doprawdy?- spytał chyba najbrzydszy facet jakiego widziałam w życiu- Jakoś sobie nie przypominam. Brunetka już otwierała usta żeby coś powiedzieć ,ale jej sąsiad przerwał stanowczo. -To nie miejsce ani czas do wywlekania drobnych nieporozumień. -Jeśli to nazywasz drobnym nieporozumieniem...- zaczął brzydal ale uciszyło go surowe spojrzenie brodacza. Najwyraźniej był kimś w rodzaju szefa. -Wracając. Dziecko drogie, czy znasz tu kogoś prócz swego ojca?- rozejrzałam się po sali , a mój wzrok zatrzymał się na znajomej szarookiej kobiecie. -Ją!- krzyknęłam i wskazałam palcem- Ona mnie tu pierwszy raz przyniosła. Nie wiem jak ma pani na imię ale chciałabym pani... - To może wszyscy ci się przedstawimy - zaproponował brodacz ,przerywając mi.Kiwnęłam głową. - No więc ja jestem Zeus. Pan nieba i przywódca Rady Olimpijskiej- Wyprężył się dumnie po czym wskazał na mojego tatę.- Jego znasz. Dalej siedzi mój syn Ares, bóg wojny, obok niego również mój syn Apollo, bóg muzyki, lekarzy, poezji i wielu innych rzeczy których wymienienie zajęłoby mi trochę czasu- spojrzałam na nich. Ostrzyżony na żołnierza Ares uśmiechał się do mnie złośliwie, a przystojny, złotowłosy Apollo był zbyt zajęty czyszczeniem okularów przeciwsłonecznych, by zwrócić na mnie uwagę.- Dalej siedzi Hefajstos, bóg kowali- tu wskazał na brzydala, który patrzył na mnie jakby rozważał znaczne usprawnienie pracy trybików mojego mózgu- oraz Dionizos bóg wina. Jeśli cię to interesuje był kiedyś herosem. -Wybitnym herosem- zaznaczył gość od wina. 

-Nie wątpię -szepnęłam na widok jego krzykliwej koszuli w panterkę i jaskrawych dyskotekowych spodni. Posejdon skrył uśmiech, symulując kaszlnięcie. Uśmiechnęłam się. 

-Ostatni z bogów to Hermes, bóg podróżników, złodziei i tak dalej ,oraz nasz boski posłaniec- Hermes nawet nie podniósł na mnie wzroku znad swojego Kacudeusza ( tak się to chyba nazywa).- Po mojej lewej siedzi moja małżonka Hera, patronka małżeństw- Brązowowłosa popatrzyła na mnie oceniająco.- Następnie Demeter bogini rolnictwa - wskazał na blondynkę która w swojej sukni w kłosy wyglądała jak żywa reklama płatków musli.- , twoja znajoma, a moja córka Atena bogini mądrości i wojny sprawiedliwej- uśmiechnęła się do mnie zachęcająco-, Artemida bogini łowów i bliźniacza siostra Apollina - ta z kolei wyglądała jak dwunastolatka i przewiercała mnie na wylot swoimi srebrzystymi oczami.- No i na końcu Afrodyta bogini miłości..

-I piękności - dodała chyba najpiękniejsza kobieta na sali. - Oczywiście- zbagatelizował Zeus - A więc skoro już nas znasz opowiedz nam wszystko. Kiedy skończyłam historię mojego ośmioletniego życia wpatrywali się we mnie wszyscy bez wyjątku. Zeus podniósł wzrok na innych bogów i boginie. -A więc głosujmy. Kto chce by mała została z nami i uczyła się opanowywać swoje moce tutaj niech podniesie rękę.- od razu w górę powędrowały ręce Posejdona i Ateny. Za nimi wolno unieśli ręce kolejno Apollo, Artemida, Ares, Hefajstos, Zeus, Dionizos, Hermes i Demeter. Hera wpatrywała się we mnie zagadkowym wzrokiem ale nie podniosła ręki. - Przegłosowane- huknął Zeus- Maro odpocznij teraz, a jutro zaczniemy naukę. Posejdon pokaże ci pokój. Koniec narady. Po tych słowach wszyscy wstali, skurczyli się do ludzkich rozmiarów i rozeszli się. Ojciec podszedł i uśmiechnął się do mnie. -Dobra robota- powiedział- Masz większy temperament niż przypuszczałem. Zupełnie jak Zeus. Chyba właśnie tym zaskarbiłaś sobie jego głos. -zamilkł na chwilę po czym wyrwał się z osłupienie- A teraz chodźmy, jutro czeka cię ciężki dzień. Odprowadził mnie do pokoju i odszedł. Położyłam się w wygodnym łóżku i zasnęłam z głową pełną pytań i domysłów



Córka Olimpu - na podstawie Percy JacksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz