Nie lubię jaskiń.

430 24 18
                                    


O dziwo tym razem nikt nie oponował przed wzbiciem się w powietrze, według sugestii Willa, nawet mój brat. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi, każdy z nas w małym stopniu zaczął kwestionować możliwość zdrady złotowłosego. 

Od ostatniej wiadomości minęły dwa tygodnie. Moje plecy jako tako się zagoiły, ale powstały dwie paskudne blizny, ciągnące się od prawej łopatki aż do krzyża. Jeżeli mam być szczera, nie przeszkadzały mi ani trochę. Jeżeli mam wymienić najważniejsze rzeczy których nauczyłam się na Olimpie, wśród nich znalazłyby się słowa Aresa, gdy po walce z nim na miecze, została mi mała blizna na przedramieniu.

-Nie należy wstydzić się żadnych blizn pozyskanych w walce. To największa nagroda i duma dla wojownika, jakim być może, wkrótce się staniesz.

Tak wiem. Też nie mogłam uwierzyć. Ares mówiący logicznie brzmiące i mające sens zdanie. Świat się kończy!

Moi towarzysze mieli nieco inny stosunek do tego typu 'nagród".  Piper po ściągnięciu mi opatrunku kompletnie nie wiedziała jak wyznać, że zostaną blizny. Jakież było jej zdziwienie ,gdy wzruszyłam ramionami i powiedziałam.

-Super.

Wyjaśniłam jej o co w tej radości chodziło, ale ona i tak pokręciła z niedowierzaniem głową i oznajmiła, że trzeba mieć na nazwisko Jackson, by cieszyć się z blizn. Percy również nie miał do nich uprzedzeń. Może nie skakał z radości, gdy jakąś miał (nie żebym ja to robiła, proszę pamiętać), ale absolutnie mu nie przeszkadzały. W każdym razie nie zamierzałam płakać nad rozlanym mlekiem. Nie widziałam jej, nie bolała, niech sobie będzie. 

Pewnego ciepłego dnia, stojąc przy sterze wraz z Festusem, usłyszałam jak Leo zaciekle klnie w maszynowni. Krótko mówiąc, nie przebierał w słowach. Roześmiałam się gdy usłyszałam do czego porównywał stare uszczelki Argo III. Zeszłam więc do maszynowni, by ogarnąć co takiego się tam dzieje, ale to ,co zobaczyłam przeskoczyło moje najśmielsze oczekiwania. Stało się to powodem, dla którego moja przepona mogła zostać trwale uszkodzona od nadmiaru śmiechu. Dokładnie po środku brudnej, uwalanej ciemną mazią maszynowni, stał Leo, a właściwie coś oblanego smarem, gliną i czymś o zapachu wapna, co mgliście przypominało sylwetkę syna Hefajstosa. U jego stóp z każdą chwilą rosła kałuża tej przedziwnej mieszanki, a nad jego głową, wisiała pęknięta rura, z której nadal kapała kleista czarna ciecz. Wokół kałuży leżały narzędzia, oraz zapasowe części, przez co maszynownia wyglądała jeszcze bardziej jak pobojowisko, niż zwykle. Na widok mojego napadu śmiechu, Leo obrzucił pomieszczenie zdegustowanym spojrzeniem i popatrzył na mnie krzywo.

-Uważasz, że to śmieszne?-spytał naburmuszony.

-Tak!-dalej trzęsłam się ze śmiechu na ten komiczny widok, ale ruszyłam ,by pomóc przyjacielowi.

-Musimy jeszcze raz iść po smołę, glinę, wapno i niebiański spiż.-syn Hefajstosa usilnie starał się nie zwracać najmniejszej uwagi na mój śmiech, co bawiło mnie jeszcze bardziej. Wycelował we mnie czarny od smoły palec- Nie byłaś ostatnio szukać tego przeklętego cholerstwa, ale teraz ci nie odpuszczę!

Fakt. Tuż po moim przebudzeniu ,wszyscy oprócz trenera Hedge i mnie udali się po te brakujące rzeczy. Nie wspominali pobytu u drakain, cyklopów i złych hipokampów zbyt dobrze, więc wolałam nie drążyć tematu. Mimo tego przytyku, do mojej ostatniej nieobecności, widok czarnego Leona z włosami oklapniętymi wokół twarzy i chęcią mordu w oczach rozbawiał mnie tak bardzo, że nie mogłam się powstrzymać od kolejnego napadu śmiechu. Syn Hefajstosa w końcu nie wytrzymał.

-Zobaczymy czy teraz też będzie ci do śmiechu?!-krzyknął z zawadiackim uśmiechem i rzucił się na mnie.

Po krótkiej, pełnej śmiechu, radosnej szarpaninie leżałam w kałuży smaru, a Leo trzymał mnie za nadgarstki. Mimo że byłam tak brudna jak on, ze śmiechem obrzucaliśmy się substancją. Tak wiem, zachowywaliśmy się jak dzieci. Jednak pomyślcie przez chwilę. Przez całą aferę z byciem herosem, potworami i ciążącymi nam nad głowami przepowiedniami, nie mieliśmy na dobrą sprawę okazji, by pobyć normalnymi nastolatkami. Ale wróćmy do opowieści. Usprawiedliwianie tego...nagłego napadu wesołości i tak nie idzie mi zbyt dobrze. 

Córka Olimpu - na podstawie Percy JacksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz