Lizanie ran

782 49 21
                                    

    Kiedy Leo i Festus nas odnaleźli odetchnęłam z ulgą. W beznadziejnej walce z myrmekami nie mieliśmy najmniejszych szans. Gdybym tylko nie była brudna, głodna, sparaliżowana i nie wisiała do góry nogami ,czułabym się cudownie.
-Leo! Jak właściwie nas znaleźliście?!- krzyknęłam.
-Cały obóz szuka was po lesie, a ja i Jason z powietrza! Ledwo co was zauważyłem. -odpowiedział chłopak, przekrzykując wiatr.-Chejron jest załamany i nie może sobie darować ,że was zgubił! Myśli właśnie jak powiedzieć to bogom!
-To leć szybciej-pogoniłam go spanikowana. Wiedziałam już jak źli potrafią być bogowie, gdy niespodziewanie znikam. Nie chciałabym zobaczyć tego jeszcze raz.-Bogowie nie mogą się dowiedzieć!
-Ach, kobieto! Nie wiesz o co prosisz!-zaśmiał się wariacko i wprowadził Festusa w tak szybki lot, że oczy zaczęły mi łzawić. W mgnieniu oka znaleźliśmy się nad obozem. Kiedy Festus nas opuścił cała gromada obozowiczów zebrała się natychmiast. Odwróciłam się do Willa, by zobaczyć jego reakcję, jednak chłopak leżał bezwładnie obok mnie. Podczołgałam się do niego i odwróciłam na plecy. Kilku młodszych półbogów z pierwszego rzędu cofnęło się. Fakt, nie wyglądał najlepiej. Był półprzytomny, niewiarygodnie gorący i spocony.  Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć kiedy przybył Chejron. Wyraz ulgi na jego twarzy, zasłoniły zmarszczki zdenerwowania, gdy zobaczył syna boga medycyny.

-Musiał przeholować z mocą.-popatrzył na mnie.-Używał jej tak?

-Wczoraj całkiem sporo.-oblizałam wargi i odchrząknęłam.- A dzisiaj użył dość dużego rozbłysku. Oślepił mrówki całkowicie.

-Mrówki?-zdziwił się, jednak natychmiast przywołał się z powrotem do porządku. Wskazał na pozostałe dzieci Apolla.-Dajcie mu ambrozji i zajmijcie się nim dobrze? A ty Mara potrzebujesz pomocy?

Oklepałam się i spróbowałam podnieść. Niestety moje nogi wciąż nie wróciły do stanu użytku. Jednak zanim zdążyłam opaść na ziemię, czyjeś ręce zamknęły mnie w niedźwiedzim uścisku. Odetchnęłam głęboko i czując morski zapach, lekko przytuliłam brata.

-Stęskniłeś się co?-zaśmiałam się.

-Jeszcze raz odważysz się zgubić to pożałujesz- wyszeptał mi do ucha, po czym wciąż mnie podtrzymując odsunął się. Chejron poklepał mnie po ramieniu.

-Chodźmy do Wielkiego Domu. Tam wszystko nam opowiesz.

-A Will?-zapytałam rozglądając się w poszukiwaniu dzieci Apolla.

-Nic mu nie będzie.-Powiedziała Anabeth.-Zdarzyło mu się już przeholować z mocą.

Pokiwałam głową i dałam się Percy'emu poprowadzić do Wielkiego Domu, gdzie opowiedziałam wszystko co się stało.

-Więc chrzest bojowy masz zaliczony.-zaśmiał się mój brat po usłyszeniu historii.-Nie pozabijaliście się z Willem przez noc?-zapytał zdziwiony. Z niewiadomych przyczyn zarumieniłam się i spuściłam głowę, starając się ukryć to we włosach.

-Byliśmy zbyt zmęczeni.-wyjaśniłam lekko mijając się z prawdą, czym zasłużyłam sobie na badawcze spojrzenie córki Ateny.- Praktycznie od razu zasnęliśmy.

Nikt nie zakwestionował moich słów. Po połowie dnia, gdy władza w nogach wróciła mi całkowicie, a obozowicze 10 razy usłyszeli co się stało, postanowiłam zajrzeć do Willa. Było mi dość niezręcznie, jednak chciałam zobaczyć co u niego. Przy wejściu spotkałam Ellie, jego przyrodnią siostrę. Dziewczyna uśmiechnęła się na mój widok i powiedziała, że znajdę Willa w pierwszym pokoju od prawej. Wchodząc przywitałam się z pozostałymi dziećmi boga Słońca i ruszyłam w stronę pokoju. Była to mała klitka przypominająca odosobnioną salkę w szpitalu (nie żebym kiedyś tam była). Podeszłam kawałek czując się coraz bardziej zmieszana. Chłopak leżał z rozrzuconymi na wszystkie strony włosami na jedynym łóżku w pomieszczeniu i najwyraźniej spał. Westchnęłam. Rozejrzałam się po pokoju i postawiłam na stoliku obok łóżka kilka owoców zabranych z obiadu. Odwróciłam się by wyjść, gdy nagle usłyszałam.

Córka Olimpu - na podstawie Percy JacksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz