Ujawnienie

308 22 0
                                    

  Towarzysze patrzyli na mnie w całkowitym osłupieniu. Ja sama wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się stało, chociaż trochę czasu już minęło. Najbardziej krzywdząca była mina Perciego. Kiedy na niego spojrzałam, łzy na powrót naleciały mi do oczu. Twarz ułożyła mu się w grymas złości pomieszanej ze smutkiem, a w oczach było tak wielkie rozczarowanie jakiego nigdy nie widziałam u nikogo innego.
-Ja...-wyszeptałam.-Nie chciałam... Musisz zrozumieć...
-Przez przypadek walnęłaś ojca ognistym pociskiem?!-roześmiał się Chaos z niedowierzaniem.-Faktycznie. Widać, że nie chciałaś...
-Zamkniesz się wreszcie?!-wrzasnęłam, krztusząc się łzami i powodując jeszcze większy wybuch ironicznego śmiechu u pana Chaosu, Nica i ich świty. Nie bacząc na to odwróciłam się do towarzyszy.-Ja na prawdę nie....
-Jak mogłaś?-wyszeptał Percy, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-To było...ja nie....nie panowałam nad mocą.-tłumaczyłam się.-To było takie...nagłe. Jak w przypadku Anabeth. Braciszku musisz mi uwierzyć. Nigdy bym go nie skrzywdziła.
Percy posłał mi spojrzenie mówiące, że później to omówimy i podszedł do mnie. Potem zrobił coś ,czym zdziwił mnie do granic możliwości. Położył mi rękę na ramieniu.
-Wierzę ci.-powiedział głośno i uśmiechnął się delikatnie.
-Wszyscy ci wierzymy.-dodał Jason i również posłał mi zdenerwowany uśmiech.
Spojrzałam na nich z wdzięcznością i już miałam im podziękować, ale przerwał mi Chaos.
-Maro Jackson. Jak łatwo wyprowadzić cię z równowagi.-warknął.-Tylko twój brat i przyjaciele sprawiają, że jeszcze nie siedzisz w kącie i nie ryczysz. Ciekawe co zrobisz jak ich zabraknie?

-Właściwie możesz od razu się poddać.-syknął Nico przechadzając się w ich kierunku.-Nie macie żadnego wsparcia. Żadnej armii czekającej w gotowości. Jesteście słabi.-zakreślił swoim czarnym mieczem szeroki łuk wokół nas.-Wszyscy. Co do jednego. Zostaliście sami. Zupełnie sami.
Kiedy docierał do mnie sens jego słów i powoli zaczynałam mimowolnie przyznawać mu rację, naszyjnik na mojej szyi zrobił się cieplejszy. W mojej głowie pojawił się niemal ogłuszający komunikat. "Już". Na ten sygnał, ku zdziwieniu Nica di Angelo, uśmiechnęłam się pewnie do niego i do swoich przyjaciół.
-Zdziwiłbyś się.-powiedziałam i odwróciłam się do wlotu jaskini, mając palącą nadzieję, że nie ubzdurałam sobie tego wszystkiego. 

Na szczęście, już po kilku sekundach dało się słyszeć dźwięk, przywodzący na myśl łopot ogromnych skrzydeł. 23 czarne smoki Nica odwróciły pyski ,ku wyjściu wyczekując pojawienia się pobratymców. Nie musiały długo czekać. Jak na zawołanie, z ogromnym hałasem i rykiem, do komnaty wleciały dwa tuziny smoków z Szarym na czele. Moi towarzysze odruchowo cofnęli się, spodziewając się posiłków dla wroga, ale kiedy zobaczyli, że nowo przybyłe gady ustawiają się obok nich, odetchnęli z ulgą, że nasz plan wypalił. Tuż obok mnie wylądował Wicher. Szybko pogłaskałam go po twardych łuskach i przeniosłam spojrzenie na zszokowanego syna Hadesa. Jednak po chwili szok i złość, które malowały się do tej pory na jego twarzy, ustąpiły miejsca sarkastycznej radości. Uniósł dłoń i pstryknął palcami, a wtedy obok niego pojawił się klęczący, zakurzony Will Solace z opalizującym, granatowym mieczem w dłoni. Chłopak mimo, że brudny, krwawiący z rany na czole i zmęczony, wciąż był zabójczo przystojny. Zganiłam się w myślach za tą myśl i wbiłam w niego pełne nadziei spojrzenie. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Chaos się odezwał.
-Dobrze się spisałeś Will.-na sam dźwięk jego głosu, wszyscy na sali się wzdrygnęli.-Rzekłbym wręcz, że wyśmienicie. Miałeś niezaprzeczalną rację śląc im wiadomości. Złamiemy dziewczynę szybciej, niż nam się wydawało.

-Ty szujo...-warknęłam, czując jak głębokie rozczarowanie i rozpacz zapełnia moje serce.

Nico uśmiechnął się wrednie w naszym kierunku i odezwał się.

-Ha! Nabierasz się na takie zagrania jak małe dziecko. Patrz jak giną twoi przyjaciele córko Posejdona! Patrz i przygotuj się...-zwrócił się tu do blondyna. -Daj naszemu Panu miecz, Will

Nie do końca ukształtowany jeszcze Chaos wyciągnął rękę w kierunku jasnowłosego.

Nico poklepał syna Apolla po ramieniu, a tamten ruszył w kierunku władcy mroku. Wtedy właśnie mój umysł ogarnął co się właściwie dzieje i krzyknęłam.
-Will, co to ma niby być?!
Chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie zaskoczony, podobnie zresztą jak syn Hadesa i sam Chaos.
-Nie rozumiem o czym mówisz.-odparł grobowym głosem.
-Nie mydl mi oczu.-warknęłam-Daj nam ten miecz i wynośmy się stąd, tak jak pisałeś w tych cholernych listach! No już...

Pan mroku parsknął śmiechem.

-Ostatnie błagania zwierzyny w potrzasku...

-Czyli to wszystko był...-zająknęłam się.-sabotaż? Od samego początku? To wszystko?

-A co myślałaś?-Will machnął mieczem, na którym tak bardzo wszystkim nam zależało i który miał tak wielkie znaczenie.-Że znów przejdę na waszą stronę? Jeśli tak to jesteś nie tylko naiwna, ale też niewiarygodnie głupia.

Blondyn zrobił kolejny krok w stronę pana mroku, a wtedy nie wytrzymałam. Uniosłam w górę oba miecze i rzuciłam się na niego. Po prawdzie zrobiłabym wszystko, byleby tylko nie dać Chaosowi tknąć tego miecza. 

Zrobiłam wypad i skrzyżowałam ostrza z błyszczącym, ciemnym mieczem dzierżonym przez Willa. Nico di Angelo widząc jak atakuje syna Apolla, rzucił się na mnie i zamachnął od tyłu. Odwróciłam się i utkwiłam pomiędzy synem Hadesa a Willem, ledwo odpierając ich ataki. Widząc to moi przyjaciele również rzucili się do walki, podobnie zresztą jak armia wroga. Smoki skrzyżowały pazury i zęby i zaczęły morderczy taniec śmierci. Ogień buchał dosłownie wszędzie. W samym środku tego zgiełku załoga Argo III walczyła z oddziałami drakain, próbując utorować sobie drogę do mnie. Ja w tym czasie nadal walczyłam ze zdrajcami. Przez niezgrabną paradę zdołałam pchnąć Nica w tył, by ponownie skrzyżować miecze z Willem.
-Jak mogłeś?-warknęłam.
Uśmiechnął się perfidnie, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo z drugiej strony zaatakował go mój brat. Percy zdążył wymienić z nim tylko kilka ciosów, bo natychmiast otoczyły go dwa uzbrojone po zęby cyklopy. Wtedy znów zamachnęłam się na Willa. Niestety Nico również zdążył się już podnieść i wymierzył mi szybko cios rękojeścią swojego miecza. Czując silne uderzenie w ranne wcześniej ramię, wypuściłam srebrny miecz, wyjąc z bólu. Nie miałam czasu by go podnieść, bo chwilę potem musiałam uskoczyć przed dwoma uderzeniami, mającymi rozpłatać mnie na pół.

-I co teraz córko Posejdona?-zaśmiał się Chaos.-Dalej myślisz, że umiesz walczyć? Ten słabeusz Ares dobrze nauczył cię tylko jednego.-syknął po czym zacytował dawne słowa mojego nauczyciela walki.-Zawsze znajdzie się ktoś silniejszy i lepiej przygotowany. Jeśli staniesz z nim do walki, będzie ona twoją ostatnią. Gotowa na ostatnią walkę?-zaśmiał się z własnego dowcipu i dalej przyglądał się jak cofam się przed gwałtownymi atakami Nica i Willa. 

Ostatkiem sił, nie widząc innej opcji, rzuciłam się w przód, pod nogi Nica. Przeturlałam się w lewo, jednocześnie zwalając z nóg syna Hadesa i znów wstałam na nogi. Nie zrobiłam tego jednak dość szybko, bo natychmiast, gdy się uniosłam Will zrobił sprawną paradę i szybkim ruchem nadgarstka wytrącił mi drugi miecz z ręki, po czym kopnął mnie niezbyt silnie w pierś. To słabe uderzenie wystarczyło jednak, bym straciła równowagę i runęła w tył. Zamarłam i leżąc z na wpół uniesioną głową, przyglądałam się jak Will unosi nade mną miecz.
-Zabij! Zabij teraz!!-ryknął Chaos, zwracając uwagę moich przyjaciół. Wyłapałam przerażone spojrzenie Piper i wyraz szoku na twarzy Franka, zanim syn Apolla opuścił miecz.

Odwróciłam głowę, zamknęłam oczy gotowa na cios i szybką śmierć. Nie czując jednak nic przez kilka najbliższych sekund, uchyliłam powieki, by zobaczyć co się stało. Ujrzałam, tuż obok, po mojej prawej stronie, granatowy miecz, ze srebrną rękojeścią i srebrnymi zdobieniami na ostrzu, wbity w ziemię w jednej trzeciej długości. Znów powoli obróciłam głowę, by zobaczyć wyciągniętą rękę Willa. Kiedy zrozumiałam już co zrobił, uśmiech zagościł na mojej twarzy. Chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam się unieść w górę. Następnie podeszłam do wbitego w ziemię miecza i wyszarpnęłam go z podłoża. Syn Apolla pochwycił mój złoty miecz leżący na ziemi i stanął obok mnie. Zdążyłam pochwycić wściekłość bijącą z twarzy Nica di Angelo, kiedy całą komnatę wypełnił ogłuszający ryk.
-Zdrajca!!!-wrzasnął Chaos i machnął ręką. Jak na komendę, mój miecz wypadł z dłoni Willa, a chłopak przeleciał kilkanaście metrów w powietrzu, z każdym metrem nabierając szybkości, po czym rąbnął w przeciwległą ścianę.
-Nie zdrajca.-powiedziałam cicho patrząc w mordercze i pochłaniające wszystko, rozgniewane oczy Chaosu.-Dobry przyjaciel.-po tych słowach odwróciłam się i zatrzymałam opadający ku mojej głowie miecz mojego pierwszego prawdziwego wroga, Nica di Angelo.

Córka Olimpu - na podstawie Percy JacksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz