Rozdział 7

882 29 1
                                    

Więź z pierwotnymi

Mineły 4 dni odkąd mieszkam z rodziną pierwotnych. Klaus nie chciał, żebym wracała do Salvatorów, ponieważ jak to on powiedział " Muszę cię mieć na oku ". Było to słodkie. Martwił się o mnie. Nie było mi tutaj źle nawet bardzo mi się tu podobało.

Zaprzyjaźniłam się z Rebeką i Elijah.
Kol cały czas gdzieś wychodził, więc nie
rozmawialiśmy dużo.
Klaus cały czas się wypytywał o moje samopoczucie, czy czegoś potrzebuje.

Aktualnie siedziałam w salonie i czytałam książkę. Podeszła do mnie Rebekah.

- Jedziemy na zakupy - powiedziała.

- Po co? - spytałam.

- Jak to po co głupie pytania zadajesz. Musze sobie kupić ciuchy i tobie też - odpowiedziała.

- Jak to mi? - kontynuowałam.

- No musisz jakoś wyglądać jak chcesz poderwać mojego brata -

- Słucham? Dobra idę się ubrać - powiedziałam.

- Tylko jakoś ładnie - usłyszałam jeszcze.

Weszłam do swojego pokoju. Dali mi swój pokój, przecież nie będe spała z którymś z pierwotnych i musze mieć troche prywatności.

Zajrzałam do szafy. Wybrałam białe jeansy, czerwoną koszulke, kurtkę jeansową i do tego buty na lekkim obcasie. Ubrałam się w wybrany komplet. Poszłam do łazienki, zrobiłam lekki makijaż. Pomalowałam powieki lekko brązowym cieniem, zaznaczyłam rzęsy tuszem i do tego błyszczyk. Przejrzałam się w dużym lustrze w łazience.

Idealnie - pomyślałam.

Zeszłam na dół. Rebekah już na mnie czekała.

- Nareszcie. Myślałam już, że bedę musiała po ciebie iść, ale opłacało się czekać wyglądasz cudownie - powiedziała z radością.

- Gdzie się wybieracie? - spytał Klaus.

- Idziemy na zakupy - powiedziałam Rebekah.

- Życz mi, żebym przeżyła z nią te
zakupy - powiedziałam do Klausa.

- Przeżyjesz, a jak nie to moja kochana siostra będzie mieć do czynienia ze mną - powiedział uśmiechając się.

- Dobra idziemy - powiedziała Rebekah.

Pociągneła mnie za sobą do czarnego mercedesa. Wsiadłyśmy, ja na miejsce pasażera, a Rebekah kierowcy. Odjechałyśmy spod rezydecji zapowiada się ciekawy dzień.

5 godzin później

- Rebekah chodź czas już jechać do domu - powiedziałam zmęczona.

- Jeszcze jeden sklep - odpowiedziała.

- Mówisz tak od godziny - odezwałam się.

Wyszłyśmy z ostatniego sklepu z ubraniami.

- W końcu - powiedziałam.

Rebekah nic nie odpowiedziała.
Miałyśmy pełno toreb z czego większość była Rebeki. Naprawdę ta kobieta to zakupoholiczna.
Zapakowałyśmy wszystkie rzeczy do bagażnika.
Weszłyśmy do auta i odjechałyśmy.

- Co ty na to żeby wejść do Mystic Grill na
kawę? - spytała blondynka.

- Na kawę chętnie, ale żadnych sklepów z
ubraniami - powiedziałam.

- Musisz się przyzwyczaić jak się
przyjaźnimi -

- Okej może kiedyś przywykne do
tego - zaśmiałam się, a ona razem ze mną.

Poczułam się nareszcie szczęśliwa. Znałam rodzine pierwszych tak krótko, a czułam jakbyśmy znali się lata. Dziwne uczucie, ale miłe. Nie miałam nikogo, oprócz Stefana przez lata.
W końcu moje życie robi się ciekawe.

Enemies To Lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz