Rozdział 72

193 10 0
                                    

Hope

Obudziłam się bardzo wypoczęta, potrzebowałam tego. Odwróciłam się w stronę gdzie Klaus spał, nie było go już.

Wstałam, założyłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie kawę, usiadłam przy stole.

Po chwili zeszła Rebekah, usiadła koło mnie.

- Jak się czujesz? - zapytała.

- Lepiej o wiele -

- Cieszy mnie to, mam pomysł -

- Już się boję -

- Spędźmy razem wieczór jak przyjaciółki przy winie, jakimś filmie co ty na to? -

- A Hope? -

- Freya, Elijah, Kol i Hayley są w domu -

- No dobra, ale ja wybieram film -

- Świetnie - była przeszczęśliwa.

- A teraz idę, bo muszę pomóc Elijahy - powiedziała i wyszła.

Czeka mnie ciekawy wieczór. Dopiłam kawę, ubrałam się i wyszłam do ogrodu.

Nagle ktoś mnie złapał w talii, podskoczyłam przerażona, odwróciłam się w stronę napastnika był to Klaus.

- Zabije cię kiedyś - odezwałam się.

- Wiem, że tego nie zrobisz -

- Żebyś czasami się nie zdziwił -

- Nic mnie już raczej nie zdziwi -

- Jesteś pewny? -

- Tak -

- Zobaczymy - uśmiechnełam się.

- Jak się czujesz? - spytał.

- Bardzo dobrze, ale czeka mnie wieczór z Rebeką i nie wiem czy mam się bać -

- Ciekawe co moja kochana siostra wymyśliła -

Usłyszeliśmy bieg w naszą stronę, odwróciłam się i Hope zmierzała w naszą stronę. Przytuliła się najpierw do Klausa, a potem do mnie.

- Mamo pobawisz się ze mną? - zapytała.

- Oczywiście skarbie -

Pocałowałam Klausa w usta, złapałam Hope za ręke i poszłyśmy w stronę domu. Weszłyśmy do pokoju dziewczynki, a ona wyjeła swoje zabawki.

Przez 3 godziny bawiłyśmy się, uwielbiałam widzieć Hope uśmiechniętą, jest taka niewinna.
Przyszła do nas Hayley.

- Hope czas coś zjeść - powiedziała.

- Ciocia Hayley ma rację, chodź - złapałam dziewczynke za ręke.

Zeszłyśmy na dół, Hope usiadła przy stole, a Hayley podała jej jedzenie.

Postanowiłam iść się przejść, szłam między drzewami słuchając odgłosów ptaków. Nagle zadzwonił mój telefon, wyjełam go z kieszenii, był to Marcel, odebrałam.

- Hej Elizabeth jest problem - powiedział.

- Co się stało? - zapytałam.

- Namierzyli was i nie chodzi im o ciebie, Klausa czy mnie, chodzi im o Hope -

- O boże - rozłączyłam się.

Za pomocą wampirzej szybkości znalazłam się w domu, zobaczyłam leżącą na podłodze Hayley, podeszłam do niej, była nieprzytomna, ale żyła. Udałam się na góre i znalazłam Rebekę. Przeszukałam cały dom nigdzie nie było Hope.

- Nie nie nie - uklekłam na kolana i zaczełam płakać.

Nie życzę nikomu tego uczucia co czułam w tej chwili.

------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wrzucam rozdział wybaczcie, że tak późno, ale mnie nie było ale 2 tygodnie, byłam na Litwie, a potem musiałam poprawiać oceny, teraz mam z
górki zostały mi tylko małe wykończenia ocen.
Miłego dnia, wieczoru lub miłej nocy <3
A jak tam wasze oceny i samopoczucie?

Enemies To Lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz