Rozdział 64

194 9 0
                                    

Stara przyjaciółka

Aktualnie byłam w kuchnii przygotowywałam jedzenie dla Hope.

- HOPE JEDZENIE ZARAZ BĘDZIE - krzyknełam.

Po chwili dziewczynka usiadła przy stole, podałam jej talerz z obiadem.

- A gdzie tata i reszta? -

- Zaniedługo wrócą, jak zjesz to możemy porobić cokolwiek ze chcesz -

- Możemy iść na spacer? Dawno nie wychodziłam -

- Oczywiście, że tak, a teraz jedz -

Hope zaczeła jeść, a ja zrobiłam sobię kawę i usiadłam naprzeciwko niej.

Po kilku minutach dziewczynka skończyła jeść, a ja wypiłam swój napój, wstałam, odłożyłam naczynia do zlewu.

- No to gdzie chcesz iść skarbie? - spytałam.

- Może pójdziemy na plac zabaw, ciocia Freya i Rebeką mnie tak zabierały -

- Jasne, chodź -

Wziełam telefon, założyłyśmy buty i wyszłyśmy.

Szłyśmy z Hope za ręke, gdy po jakiś 20 minutach doszłyśmy do placu zabaw, były tam dwie dziewczynki. Hope odrazu do nich pobiegła, a ja zobaczyłam siedzącą Caroline na ławce, podeszłam do niej.

- Hej, nie wiedziałam, że jesteś w Nowym
Orleanie - powiedziałam.

- Hej, jestem tu na jakiś czas -

Usiadłam koło niej.

- Coś się stało? - zapytałam.

- To nic takiego -

- Możesz ze mną porozmawiać -

- Po prostu nie radzę sobie od śmierci Stefana, jedyne co mnie trzyma na nogach to Lizzie i Josie no i jeszcze
szkoła -

- Szkoła? -

- Tak, stworzyliśmy razem z Alarickiem szkołe dla nadprzyrodzonych, wiesz, żeby nie byli już zagubienii -

- Rozumiem to bardzo dobry pomysł, może kiedyś wyśle tam Hope, pomożecie jej zapanować nad samą sobą -

- Jest tam mile widziana zwłaszcza, że dziewczynki ją polubiły. Nie widziałam cię tu wcześniej, zawsze z Hope była tu Freya lub Rebeką -

- To długa historia -

- Możesz mi opowiedzieć jak chcesz -

- W skrócie wyłączyłam człowieczeństwo, żeby pokonać pewną osobę i trochę wymkneło się to spod kontrolii -

- A udało się tą osobę pokonać? -

- Tak -

- To chociaż tyle -

- Ja będe już lecieć mam pewne sprawy do załatwienia, miło było cię zobaczyć Elizabeth - powiedziała blondynka wstając z ławki.

- LIZZIE, JOSIE CHODŹCIE - krzykneła, a trójka dziewczynek była już przed nami.

- Poznajcie to jest Elizabeth, mama Hope i stara przyjaciółka waszej mamy -

- Miło nam panią poznać - odpowiedziały równocześnie.

- Mi was również dziewczynki, dbajcie o mamę -

- Będziemy -

- Do zobaczenia Caroline -

- Do zobaczenia Elizabeth - odeszły.

- Chodź kochanie, czas do domu -

- A pójdziemy jeszcze na lody? -

- Dobrze -

Po 10 minutach byłyśmy pod lodziarnią.

- Jaki smak wybierasz? - zapytałam.

- Śmietankowy -

Podeszłam do lady.

- Jednego loda, śmietankowego -

Kobieta poddała Hope loda i powiedziała.

- Miło było zobaczyć na żywo dwóch Mikaelsonów -

- Skąd wiesz jak się nazywamy? - zapytałam.

- Trudno nie było zgadnąć, Lucien chce was zabić, a zwłaszcza Niklausa, ale po co zabić jak najpierw można go bardzo mocno zranić, zaczynają od jego żony i córki -

- Hope uciekaj - powiedziałam.

- A co z tobą? - spytała.

- Idź, znajdź tatę i go tu przyprowadź, szybko - wykonała moje polecenie.

- Jakie to szlachetne, poświęcić się za dziecko, które jest przekleństwem dla trzech gatunków -

- Popełniłaś błąd -

- A może to ty go popełniłaś -

Wyrwałam nogę od krzesła, ale nie zdążyłam nic zrobić, zobaczyłam ciemność.

Enemies To Lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz