Stara przyjaciółka
Aktualnie byłam w kuchnii przygotowywałam jedzenie dla Hope.
- HOPE JEDZENIE ZARAZ BĘDZIE - krzyknełam.
Po chwili dziewczynka usiadła przy stole, podałam jej talerz z obiadem.
- A gdzie tata i reszta? -
- Zaniedługo wrócą, jak zjesz to możemy porobić cokolwiek ze chcesz -
- Możemy iść na spacer? Dawno nie wychodziłam -
- Oczywiście, że tak, a teraz jedz -
Hope zaczeła jeść, a ja zrobiłam sobię kawę i usiadłam naprzeciwko niej.
Po kilku minutach dziewczynka skończyła jeść, a ja wypiłam swój napój, wstałam, odłożyłam naczynia do zlewu.
- No to gdzie chcesz iść skarbie? - spytałam.
- Może pójdziemy na plac zabaw, ciocia Freya i Rebeką mnie tak zabierały -
- Jasne, chodź -
Wziełam telefon, założyłyśmy buty i wyszłyśmy.
Szłyśmy z Hope za ręke, gdy po jakiś 20 minutach doszłyśmy do placu zabaw, były tam dwie dziewczynki. Hope odrazu do nich pobiegła, a ja zobaczyłam siedzącą Caroline na ławce, podeszłam do niej.
- Hej, nie wiedziałam, że jesteś w Nowym
Orleanie - powiedziałam.- Hej, jestem tu na jakiś czas -
Usiadłam koło niej.
- Coś się stało? - zapytałam.
- To nic takiego -
- Możesz ze mną porozmawiać -
- Po prostu nie radzę sobie od śmierci Stefana, jedyne co mnie trzyma na nogach to Lizzie i Josie no i jeszcze
szkoła -- Szkoła? -
- Tak, stworzyliśmy razem z Alarickiem szkołe dla nadprzyrodzonych, wiesz, żeby nie byli już zagubienii -
- Rozumiem to bardzo dobry pomysł, może kiedyś wyśle tam Hope, pomożecie jej zapanować nad samą sobą -
- Jest tam mile widziana zwłaszcza, że dziewczynki ją polubiły. Nie widziałam cię tu wcześniej, zawsze z Hope była tu Freya lub Rebeką -
- To długa historia -
- Możesz mi opowiedzieć jak chcesz -
- W skrócie wyłączyłam człowieczeństwo, żeby pokonać pewną osobę i trochę wymkneło się to spod kontrolii -
- A udało się tą osobę pokonać? -
- Tak -
- To chociaż tyle -
- Ja będe już lecieć mam pewne sprawy do załatwienia, miło było cię zobaczyć Elizabeth - powiedziała blondynka wstając z ławki.
- LIZZIE, JOSIE CHODŹCIE - krzykneła, a trójka dziewczynek była już przed nami.
- Poznajcie to jest Elizabeth, mama Hope i stara przyjaciółka waszej mamy -
- Miło nam panią poznać - odpowiedziały równocześnie.
- Mi was również dziewczynki, dbajcie o mamę -
- Będziemy -
- Do zobaczenia Caroline -
- Do zobaczenia Elizabeth - odeszły.
- Chodź kochanie, czas do domu -
- A pójdziemy jeszcze na lody? -
- Dobrze -
Po 10 minutach byłyśmy pod lodziarnią.
- Jaki smak wybierasz? - zapytałam.
- Śmietankowy -
Podeszłam do lady.
- Jednego loda, śmietankowego -
Kobieta poddała Hope loda i powiedziała.
- Miło było zobaczyć na żywo dwóch Mikaelsonów -
- Skąd wiesz jak się nazywamy? - zapytałam.
- Trudno nie było zgadnąć, Lucien chce was zabić, a zwłaszcza Niklausa, ale po co zabić jak najpierw można go bardzo mocno zranić, zaczynają od jego żony i córki -
- Hope uciekaj - powiedziałam.
- A co z tobą? - spytała.
- Idź, znajdź tatę i go tu przyprowadź, szybko - wykonała moje polecenie.
- Jakie to szlachetne, poświęcić się za dziecko, które jest przekleństwem dla trzech gatunków -
- Popełniłaś błąd -
- A może to ty go popełniłaś -
Wyrwałam nogę od krzesła, ale nie zdążyłam nic zrobić, zobaczyłam ciemność.
CZYTASZ
Enemies To Lovers
FanfictionWszystko zaczeło się od przyjaźni dwóch osób Elizabeth Maximoff i Stefana Salvatore. Pewnego dnia do Mystic Falls przyjeżdża rudowłosa kobieta, aby pomóc przyjacielowi w potrzebie. Co się wydarzy jak pozna pierwotną hybrydę Niklausa Mikaelsona? Będ...