Bal
Podjechaliśmy pod starą rezydencje Mikaelsonów.
- Jesteś gotowa? - spytał Klaus.
- Tak, możemy iść - odpowiedziałam.
Hybryda wysiadł pierwszy i jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi, podał ręke. Weszliśmy do środka, było ślicznie. Dużo miejsca, wszystko ozdobione, po prostu idealnie.
Szłam trzymając Klausa pod ramię, podszedł do nas Marcel.
- Witaj przyjacielu - powiedział Klaus do Marcela, uścineli sobie ręce.
- Witaj Klaus, przyprowadziłeś dziewczyne z baru? - spytał.
- Tak Marcellusie to jest moja narzeczona
Elizabeth - przedstawiła mnie hybryda.- Moje gratulacje - odpowiedział Marcel.
- Dziękujemy - powiedział Klaus.
Czarnoskóry odszedł.
- Zatańczymy? - zapytał szarmancko Klaus.
- Chętnie -
Leciała wolna muzyka, Klaus objął mnie w tali, a ja położyłam swoje ręce na jego szyi. Tańczyliśmy tak, dotąd dopóki nie skończyła się piosenka.
- Pójde nam po coś do picia - powiedział Klaus i poszedł.
Stałam tak sama w rogu sali, nagle podszedł do mnie jakiś wampir.
- Co taka śliczna pani robi tu sama? - spytał.
- Nie jestem sama - odpowiedziałam.
- Widzę, że jest inaczej - drążył temat.
- A ja widzę, że nie jest sama - powiedział Klaus.
- Klaus - powiedział wystraszony wampir.
- Mógłbyś zostawić moją partnerkę, bo możesz nie dożyć rana - zagroził Klaus.
Wampir wycofał się wystraszony.
- Na chwile cię tylko zostawiłem, a już cię
podrywają - powiedziała hybryda.- Nie moja wina - broniłam się.
Podał mi szklanke z pomarańczowym napojem.
Napiłam się, był to sok.- A co to był za wampir? - spytałam.
- Jest prawą reką Marcela ma na imię Diego i tak jak każdy tutaj obecny chce się nas pozbyć - wyjaśnił.
- Cóż za ironia, że każdy w mieście was nienawidzi, a tak naprawdę dzięki wam istnieją - odpowiedziałam.
- Zmieńmy temat kochana, a może ustalimy datę naszego ślubu? - spytał.
- Chcesz planować ślub w takiej sytuacji? - zapytałam.
- Jak dla mnie możemy go nawet teraz wziąść -
- Klaus najpierw musisz ogarnąć sprawy z Marcelem i wampirami, żeby było bezpiecznie dla
nas - wytłumaczyłam.- I muszę odzyskać nasz dom - dopowiedział.
- Dokładnie. Ja też bym mogła teraz wziąść ślub, ale naprawdę zależy mi, żeby było bezpiecznie - wyznałam.
- Wiem wilczku, dlatego zamierzam już dzisiaj odzyskać nasz dom -
- Co? Ale jak? -
- Porozmawiam z Marcelem, a ty idziesz ze mną, przecież nie spuszczę cię z oczu, bo znowu ktoś
do ciebie podejdzie -- Mogę iść do Rebeki - spojrzałam w stronę blondynki, podrywała jakiegoś mężczyzne.
- Albo jednak nie - dopowiedziałam.
- Więc idziesz ze mną bez dyskusji -
- Dobra -
Pociągnął mnie za ręke i udaliśmy się do Marcela. Weszliśmy do pokoju, gdzie był czarnoskóry sam.
- Przyszedłem pogadać Marcellusie - odezwał się Klaus.
- Więc słucham? - spytał Marcel.
- Chciałbym zawrzeć umowę - powiedział Klaus.
- Jaką? - pytał czarnoskóry.
- Oddasz mi nasz dom, a ja będę ci oddany -
- Jaką mam pewność, że mnie nie zdradzisz? -
- Taką, że nie zamierzam narażać swojej narzeczonej i naszego dziecka na niebezpieczeństwo - powiedział Klaus.
- Dziecka? - zapytał czarnoskóry.
- Tak, dobrze słyszałeś - odpowiedziała hybryda.
- Dobrze, ale mam jeden warunek - wyznał Marcel.
- Jaki? - spytał Klaus.
- Nie będziesz się wtrącał w żadne konflikty chyba, że cię o to po proszę - oznajmił.
- Okej umowa stoi - hybryda podała ręke Marcelowi, a czarnoskóry uścisnął ją.
- Witaj Elizabeth - odezwał się do mnie Marcel.
- Cześć Marcelu - odpowiedziałam.
- No dobrze ja już bedę się zbierał powiem swoim wampirą, żeby zabrali swoje rzeczy. Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa Klaus - powiedział Marcel.
- Spokojnie dotrzyma, ja tego dopilnuje - odezwałam się.
- Trzymam cię za słowo. Miło było cię poznać Elizabeth.
Do zobaczenia - powiedział Marcel i wyszedł.Podeszłam do Klausa i go przytuliłam, a on odwzajemnił gest.
- No to jeszcze dzisiaj będziemy razem w rodzinnym
domu - odezwał się Klaus.Podniosłam wzrok, spojrzałam mu głeboko w oczy, a on przybliżył się do mnie i pocałował, pogłębiłam pocałunek. Po skończonym pocałunku oparliśmy się czołami.
Mineły jakieś 4 godziny i bal się zakończył. Marcel dotrzymał swojej części umowy, oddał nam dom. Klaus zachipnotyzował jakiś ludzi, którzy przenieśli nasze rzeczy.
Siedziałam w salonie na kanapie po schodach zeszła Rebekah.
- Gdzie idziesz? - spytałam.
- Idę się zabawić - odpowiedziała blondynka.
- Miłej zabawy - krzyknełam jak już odchodziła.
Czułam w końcu, że mam rodzinę o jakiej zawsze marzyłam. Mikaelsonowi byli popaprani, ale się kochali, a ja stałam się częścią tej rodziny poprzez zgłoszenie się do odwrócenia uwagi Klausa na przyjęciu założycieli. Życie potrafi zaskoczyć.
CZYTASZ
Enemies To Lovers
FanfictionWszystko zaczeło się od przyjaźni dwóch osób Elizabeth Maximoff i Stefana Salvatore. Pewnego dnia do Mystic Falls przyjeżdża rudowłosa kobieta, aby pomóc przyjacielowi w potrzebie. Co się wydarzy jak pozna pierwotną hybrydę Niklausa Mikaelsona? Będ...