Rozdział 39

372 16 0
                                    

Najstarsza

Obudziłam się na kanapie Klausa nie było obok mnie. Spojrzałam na siebie miałam całe ubrania porozdzierane. Zobaczyłam na fotelu, że leżą jakieś dresy i bluza, wziełam je, udałam się na góre do łazienki, przebrałam. Zeszłam do salonu i położyłam, czułam się dalej słaba.

Leżałam tak nie wiem ile i usłyszałam dwa głosy, jeden poznam zawsze i wszędzie był to Klaus, a drugiego nie mogłam rozszyfrować.

Wstałam do pozycji siedzącej, odwróciłam się w kierunku głównego wejścia. Zobaczyłam Klaus i jakiegoś mężczyzne. Nagle uderzyły we mnie wspomnienia z porwania to był Kol.

Hybryda znalazła się w niecałą sekundę przy mnie, złapała za ręke.

- Jak się czujesz? - spytał zmartwiony.

- Nie jest źle - powiedziałam.

Spojrzałam na Kola, a potem na Klausa pytającym wzrokiem.

- Spokojnie, Kol cię uratował - wyjaśnił.

- Gdzie jest Hope? - zapytałam.

- Z Rebeką na spacerze zaniedługo wrócą - odpowiedziała hybryda.

Odetchnełam z ulgą, nakryłam się kocem, ponieważ poczułam niewytłumaczalne zimno. Jestem hybrydą nie powinno tak być.

Mój ukochany podszedł do mnie, dotknął mojego czoła.

- Jesteś cała rozpalona, tak nie powinno być - przemówił.

- Zawołaj Freye - powiedział w stronę Kola, a ten zniknął.

Próbowałam wstać, ale straciłam równowagę, upadłam na kanapę.

- Kręci mi się w głowie, co się ze mną dzieje? - byłam zaniepokojona.

- Uspokój się, coś wymyślimy, obiecuje - próbował mnie uspokoić.

Do salonu wbiegła blondynka, domyśliłam się, że to jest Freya.

- Co się dzieje? - zapytała.

- Nie wiem, jest cała rozpalona - wytłumaczył Klaus.

Kobieta podeszła do mnie i zaczeła wymawiać jakieś zaklęcie, poczułam ulgę.

- Gotowe - powiedziała.

- Co jej było? - spytała hybryda.

- Nasza matka rzuciła zaklęcie, które miało wyglądać na straszne, ale na szczęście nie było. Powinno być już wszystko dobrze -

- Wasza matka? - zapytałam.

- Czyli Klaus mnie jeszcze nie przedstawił, jestem Freya Mikaelson, najstarsza z rodzeństwa - wystawiła w moją stronę ręke.

- Elizabeth - podałam jej swoją dłoń.

- Słyszałam dużo o tobie miło mi w końcu cię
poznać - uśmiechneła się.

Odwzajemniłam uśmiech.

- Powinnaś odpocząć - powiedział Klaus.

Chciałam sama wstać, ale hybryda mi na to nie pozwoliła. Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i zaniósł do naszego pokoju, położył na łóżku, usiadł na brzegu.

Patrzył na mnie z wielką miłością, złapałam go za ręke. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższy czas.

- Prześpij się, jesteś napewno dalej wykończona, jak odpoczniesz zobaczysz się z Hope - powiedział czule.

- Kocham cię Klaus - przemówiłam.

- Ja ciebie też wilczku - pogłaskał mnie po głowie.

Wstał i wyszedł z pokoju. To była prawda dalej czułam się wykończona. Esther nieźle dała mi popalić, wtedy myślałam, że to szybko minie. Nie wiedziałam jak bardzo się myle.

Enemies To Lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz