Rozdział 69

204 10 2
                                    

Mały problem

Dojechałam do Mystic Falls postanowiłam udać się w jedno miejsce, był to grób Stefana. Po drodze kupiłam jeszcze kolorowy bukiet irysów.

Weszłam do grobowca, podeszłam do tabliczki, kucnełam, położyłam kwiaty i zaczełam mówić.

- Dawno mnie tu nie było to z powodu małych kłopotów co ja gadam, nie są takie małe -

- Hope ma już 7 lat, wyrosła na piękną i silną dziewczynke, czasami przeraża mnie to jak potężna jest. Opowiedziałam jej o tobie, była zachwycona twoją osobą, zawsze mówiła to samo, że chciałaby poznać wujka Stefana, a ja niestety muszę jej odpowiadać, że to niemożliwe -

- Brakuje mi ciebie Stefan i to bardzo. Przez 5 lat byłam sama z Hope i Hayley, a teraz jak Mikaelsonowie wrócili czuje się dziwnie, pewnie to normalne w końcu 5 lat to dużo czasu -

- Mam nadzieję, że zaznałeś spokoju i jesteś szczęśliwy, zawsze tego chciałeś - łzy spłyneły mi po policzkach.

- Zawsze będe o tobie pamiętać i cię kochać jak brata Stefanie Salvatore, żegnaj - wyszłam.

Stanełam jeszcze na chwile, odwróciłam się w stronę grobowca i odeszłam.

Po kilku minutach dojechałam do Bonnie, weszłam do domu, był straszny bałagan, skierowałam się do salonu, zobaczyłam nieprzytomną Bennett leżącą na podłodze, podbiegłam do niej.

- Bonnie, hej - nie budziła się.

Ugryzłam swój nadgarstek, podałam jej swoją krew, wyjełam telefon, zadzwoniłam do Hayley.

- Hayley musicie się stamtąd wynosić, zaklęcie maskujące przestało działać - usłyszałam za sobą jakiś dźwięk.

- O czym ty mówisz? - spytała.

- Poczekaj chwile - położyłam urządzenie na komodzie.

Szłam w kierunku dźwięku, była to osoba, a dokładniej wampir.

- No bez jaj - powiedziałam, a ten się na mnie rzucił.

Zaczeliśmy się szarpać, rzucił mną na stół.

- Naprawdę chyba wykupie sobie
ubezpieczenie - zażartowałam.

Wziełam nogę od stołu i wbiłam mu ją w serce.

Wróciłam w miejsce gdzie zostawiłam telefon, przyłożyłam go do ucha.

- Co się stało? - zapytała Hayley.

- Zaatakował mnie jakiś wampir, był nowy, ponieważ nie wyczuł tego kim jestem i poddał się głodowi -

- Nie kontrolował się? -

- Mało powiedziane, on oszalał -

- Gdzie jesteś? -

- W Mystic Falls, uprzedze twoje pytania, tak jest tu czarownica i tak to ona została zaatakowana -

- Jedyną czarownicą jaka jest w Mystic Falls i która by ci pomogła to Bonnie -

- Zgadłaś, a teraz muszę kończyć, załatwie to i wrócę. Do zobaczenia -

- Odzywaj się jak sytuacja. Do zobaczenia - rozłączyłam się.

Perspektywa Klausa:

Zabrałem Hope na mały spacer w gląb lasu, wyrosła na śliczną dziewczynę.

- Moge ci coś pokazać, ale mama nie może o
tym wiedzieć - odezwała się.

- Dobrze -

Kucneliśmy przy kwiatkach, dziewczynka zdjeła branzoletkę z ręki, pochyliła ręce w stronę kwiatów, zamkneła oczy. Nagle kwiat zamienił się w motyla.

- Mama zabrania mi tego robić mówi, że to bardzo niebezpieczne i karze mi nosić tą branzoletkę - założyła biżuterie na swoją ręke.

- Mama ma rację, ale jestem z ciebie dumny -

- Nie pamiętałam cię dokładnie, ale mama zawsze odpowiadała na moje pytania, które zadawałam, żeby się o tobie dużo dowiedzieć -

- I co ci odpowiadała? -

- Opowiadała mi, że mój tata jest silny, zawsze poświęci się za bliskich, kocha nas ponad wszystko -

- To prawda dla waszej ochrony jestem w stanie poświęcić wszystko -

Hope odwróciła się w moją stronę i przytuliła. Na początku byłem bardzo zaskoczony, ale potem oddałem uścisk.

Enemies To Lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz