Plany
Wracałyśmy z Hayley do Nowego Orleanu od pogrzebu się nie odzywałam, nie miałam siły.
- Czemu się nie odzywasz? - spytała kobieta prowadząc.
- Nie mam siły, dalej nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę wydarzyło. Wiem miałyśmy dokończyć naszą rozmowe, ale możemy to przełożyć proszę -
- Okej, ale wiesz, że zawsze masz we mnie wsparcie -
- Dziękuje teraz marzę tylko o tym, żeby się położyć i pomyśleć -
Nie rozmawiałyśmy już wiecej. Po kilku godzinach zatrzymałyśmy się pod rezydencją Mikaelsonów. Wysiadłam z samochodu, wyjełam z bagażnika walizkę.
- Wejdziesz? - zapytałam Hayley.
- Tak, miałam się spotkać z Elijahą -
Weszłyśmy razem do środka, ja ciągnąc walizke za sobą, a Hayley z torbą na ramieniu. Zaraz przed nam pojawiła się Rebekah, a reszta rodzeństwa siedziała na kanapie w salonie.
- Ładnie to tak się rozłączać w trakcie rozmowy - mówiła Rebekah.
- Nie mam ochoty na twoje komentarze - powiedziałam, wziełam walizkę i poszłam na górę.
Usłyszałam jeszcze głos Hayley.
- Daj jej spokój, nie jest w dobrym stanie -
Zaczełam rozpakowywać swoje rzeczy, musiałam czymś się zająć. Nagle znalazłam list, dostałam go od Damona po pogrzebie, nie miałam odwagi go otworzyć, ale chyba przyszedł już czas. Otworzyłam kopertę, wyjełam kartke i zaczełam czytać po cichu.
Droga Elizabeth
Jeżeli to czytasz oznacza, że nie ma mnie już na tym świecie. Teraz w Mystic Falls nastały trudne czasy, toczymy walkę z samym diabłem. Nie wiem czy wyjde z tego cały, dlatego pisze ten list. Chciałbym ci podziękować za wszystko co dla mnie zrobiłaś, jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób. Zakochałem się w Caroline, oświadczyłem się jej, w końcu jestem szczęśliwy. Mam nadzieję, że ty też. Zboczyłem troche z tematu, więc kontynuując nie żałuje tego, że wtedy cię uratowałem. Poradzisz sobie beze mnie, jesteś silna. Na początku może być trudno, ale nie trać nadziei, nie wyłączaj uczuć. Kocham cię moja mała siostrzyczko.
Stefan
Zobaczyłam na komodzie leżący stos książek, zrzuciłam je i upadłam na kolana, płakałam.
Perspektywa Klausa:
Usłyszałem huk, który miał miejsce w moim i Elizabeth pokoju. Zerwałem się z miejsca, w wampirzym tempie znalazłem się w pomieszczeniu.
Zobaczyłem moją ukochaną załamaną i blisko niej porozrzucane książki. Podszedłem do niej od tyłu, zacząłem jeździć ręką po jej plecach.
" Słyszałem twoją przemowę " powiedziałem w myślach.
" To pewnie też słyszałeś rozmowe z Damonem "
" Nie zaprzeczam "
" To już podchodzi pod stalking " zażartowała.
" Wiesz, że ja lubię wszystko wiedzieć, a zwłaszcza
o tobie "" Rebekah jest bardzo zła? " spytała.
" Przejdzie jej "
" A ty jesteś zły? "
" Za co mam być zły na ciebie, byłem zły na siebie, że nie zdążyłem cie w tym wesprzeć "
" Co rozwaliłeś? " jak ona mnie znała.
" Tylko ulubiony stolik Rebeki i parę butelek z burbonem "
- Jesteś niemożliwy - powiedziała już na głos.
- Za to mnie kochasz -
- Nie tylko za to -
- Hmm a za co jeszcze? Chętnie posłucham -
- A to już moja tajemnica -
Wziałem jej podbródek do góry, tak żeby patrzyła mi prosto w oczy, za pomocą kciuków starłem z jej policzków łzy.
Trwaliśmy tak w ciszy, aż się pocałowaliśmy. Elizabeth zaczeła bawić się moimi włosami. Złapałem ją w pasie i położyłem się na podłodze, a ona leżała na mnie, nie przerywaliśmy pocałunków.
- Wiesz, że mogę to przeczytać w twoim
umyśle - odezwałem się między pocałunkami.- A ja mogę je zablokować - odpowiedziała i wróciliśmy do dalszych pocałunków.
Przestaliśmy się całować, ale dalej leżeliśmy na podłodze, kobieta leżała na mnie.
- Myślałam o naszym ślubie - powiedziała nagle.
- I co wymyśliłaś? - spytałem zaciekawiony.
- Już mam mniej więcej wizje jak chciałabym, żeby wyglądał, a datę możesz ty zaproponować -
- Myślałem o tym, żeby zrobić go kiedy skończymy z naszą matką i ciotką, a mamy już pewien pomysł jak to zrobić -
- Słucham jaki to pomysł? -
- Myśleliśmy, żeby zawrzeć z naszą matką rozejm i pokonać Dahlię, a potem ją zabić -
- Dobrze, a kogo byśmy zaprosili na ślub? -
- To już zostawiam tobie -
- Czyli mam wolną rekę z dekoracjami, miejscem, jedzieniem i listą gości? -
- Tak -
- Jesteś tego pewny? - podniosła głowe, żeby patrzeć mi w oczy.
- Kochana niczego nie byłem, aż tak pewny -
- Jakby co nie przyjmuje zażaleń, że coś ci się nie podoba -
- Dobrze, ale myśle, że będzie idealnie -
- Przeraża mnie to, że masz do mnie takie zaufanie, a jesteś uważany za paranoika -
- Tobie ufam bezgranicznie, ale osobą wokół ciebie już troche mniej -
- Zazdrośnik -
- Mam ci przypomnieć kto chciała zabić pewną
czarownice -- Nie prawda, tylko tak mówiłam -
- Mhm napewno -
- Mówi to ten, który jest zazdrosny o własnych braci -
- Przyznaje się do tego, ale nie chciałem ich zabić -
- Przypominam, że ona była dla mnie obcą osobą -
- Okej okej -
Perspektywa Elizabeth:
Przy Klausie na chwile zapomniałam o tym co się stało. Kochałam z nim przebywać. Leżeliśmy tak nie wiem ile, jak to mówią szczęśliwi czasu nie liczą, ale czy ja byłam szczęśliwa. W pewien sposób byłam mam córke z kochającym mnie mężczyzną za którego zaniedługo wychodze za mąż. Mam przyjaciół i rodzinę brakowało tylko jednej osoby w tym wszystkim Stefana, ale czuje, że zaznał spokoju jakiego pragnął.
CZYTASZ
Enemies To Lovers
FanfictionWszystko zaczeło się od przyjaźni dwóch osób Elizabeth Maximoff i Stefana Salvatore. Pewnego dnia do Mystic Falls przyjeżdża rudowłosa kobieta, aby pomóc przyjacielowi w potrzebie. Co się wydarzy jak pozna pierwotną hybrydę Niklausa Mikaelsona? Będ...