czterdzieści trzy; przerwa na drodze

401 37 0
                                    

☆. \ | / .☆ SEZON TRZECI
☽*❦༄ FALLING
rozdział czterdziesty trzeci — przerwa na drodze

☆   SEZON TRZECI☽*❦༄ FALLINGrozdział czterdziesty trzeci — przerwa na drodze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬

KROKI W KIERUNKU WAMPIRYZMU WYDAWAŁY SIĘ WYSTARCZAJĄCO PROSTE DLA AMATORÓW. ZWŁASZCZA TYCH, KTÓRZY SPĘDZILI PONAD ROK NA STUDNIOWANIU TYCH, KTÓRZY PADLI POD KLĄTWĄ SWOICH NADPRZYRODZONYCH ZDOLNOŚCI.

Chociaż, kiedy wszystko sprowadza się do tego, że stajesz się nadprzyrodzonym, wszystko, co wcześniej znali, leci w dół, pozostawiając ich całkowicie nieświadomych.

Amalia włóczyła się po lasach Mystic Falls, obserwując, jak jej stopy stawały się coraz lżejsze z każdym krokiem. Przemieniła się niedawno, ale każdy dzień, w którym radziła sobie z niekontrolowanym głodem, wydawał jej się miesiącem. I oczywiście nie pomogło to, że każda z jej starych cech została wzmocniona. Kiedy była wściekła, pędziła. Kiedy była szczęśliwa, była upojona radością. Kiedy była smutna, była zdruzgotana. Ale przede wszystkim, gdy była głodna, była głodna.

— Co? — głos jej wampirzego trenera zawołał za nią. W jakiś sposób mógł dostrzec, że coś ją niepokoi, bez konieczności wypowiadania słów.

— Nic przecież nie mówię — zareagowała, gdy szła dalej przez opadłe liście i nie chciała się odwrócić, aby spotkać jego wzrok.

— Myślisz, że musisz? — zapytał ją i ponownie udowodnił, że zna ją lepiej, niż myślała.

Westchnęła, zatrzymała się i odwróciła, by spotkać się z jego spojrzeniem. — Dobrze. Po prostu...mamy większe problemy niż to, że jestem nowym wampirem.

— Dlatego robimy to teraz — nie wydawał się zdenerwowany jej wymówką do ucieczki z sytuacji, w której się znalazła, i nalegał, że potrzebuje jego pomocy, aby odkryć kajdany wampiryzmu.

— I to wciąż strata czasu. Zachowujesz się, jakbym nie była w "wampirowni 101" od dnia, w którym cię poznałam — założyła ręce na klatce piersiowej i spojrzała na drzewa, by uniknąć jego wzroku.

— W dniu, w którym mnie poznałaś, myślałaś, że jestem człowiekiem — zdumiał się i zdał sobie sprawę, że nie była rozbawiona jego korektą swoich słów. — Okej, opowiedz mi, jak walczyć.

— Co? — miała nadzieję, że jej roszczenia wystarczą, by go odepchnąć, ale z pewnością tak nie było.

— Mówisz, że wiesz wszystko. Udowodnij to — czekał, aż się ruszy, ale zatrzymała się.

— Choć chciałabym cię skrzywdzić po twojej bez człowieczeństwa sztuczce, zrezygnuję — przewróciła oczami i przypomniała sobie jego najpiękniejsze chwile, kiedy miał wyłączone człowieczeństwo.

— Udawaj, że nie jestem człowiek... — powiedział, co najwyraźniej wystarczyło, by wywołać od niej bunt. Złapała go nieprzygotowanego i w połowie zdania zatrzymała go, rzucając na drzewo. — Element zaskoczenia. Pięknie — do tej pory był pod jej wrażeniem, ale powstrzymał wszystkie poważne gratulacje, czekając, aż zrobi kolejny krok.

— Ter... — jej slowa zostały natychmiast przerwane, czując, że odwrócił się do niej w milisekundzie, teraz zwracając sie do niej zamiast do niego, gdy była w jego poprzedniej pozycji.

Mocno chwycił gałązkę z drzewa i skierował ją do jej serca, mając pewność, że nie uderzy jej tak mocno w jej organ, by przebić jej skórę. — I tak się stanie, jeśli nie będziesz ostrożna.

Jej oddech przyspieszył tempa, niepokój płynął w jej żyłach, przyćmiewając wszelkie poczucie spokoju. Wkrótce jednak lęk w jej brzuchu został zastąpiony trzepotaniem, gdy jej oczy spotkały się z jego, tracąc z oczu czas w jego leśnych, zielonych oczach.

Przesunął kołek na swoją stronę, podczas gdy oczy wciąż utknęły na niej i nie chciał patrzeć nigdzie indziej.

Odchrząknęła i próbowała zejść mu z drogi. — Myślę, że teraz to rozumiem.

●᯽●᯽●᯽●᯽

GOLDEN, stefan salvatoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz