13.

90 4 0
                                    

CASSIE




W szkole pojawiła się policja. Szukali mnie, co sprawiło, że zaczęłam się bać. Nie rozumiałam, czego ode mnie chcieli. Nie brałam udziału w żadnej awanturze, żeby mnie poszukiwali. Bez żadnego gadania wyprowadzili mnie z klasy i prowadzili do gabinetu dyrektora. Nie odpowiedzieli na żadne moje pytanie, co zaczynało mnie wkurzać. Po tym, co usłyszałam, byłam przerażona. Nie docierał do mnie sens słów wypowiedzianych przez policjanta.

– Słucham?

Byłam zaskoczona tym, co usłyszałam. W ogóle nie spodziewałam się takich słów. To chyba jakiś żart. Siedziałam w gabinecie dyrektora, gdy powiedzieli mi o śmierci rodziców. To niemożliwe. Rozmawiałam z nimi rano. Nic nie wskazywało na to, że widzieliśmy się po raz ostatni. Tata miał jechać do pracy, a mama na zakupy. Akurat miała wolne. Nie chciała, żebym zawaliła szkołę, dlatego nie zabrała mnie ze sobą. Może powinna. Nie wyobrażałam sobie, że mogłam stracić rodziców. Dlaczego nie było mnie przy nich? Jeśli umarli to, czy stało się to na miejscu? Cierpieli? Nie, to niemożliwe. Zapewne policjanci znaleźli kogoś innego. Pomylili się. Zdarzało im się to wiele razy.

– Cassie, twoi rodzice nie żyją. - Dyrektor patrzył na mnie ze współczuciem. – Przykro mi.

– Gdzie oni są?

Nie docierały do mnie żadne słowa. Zapewne moi rodzice nieźle się bawili. Chcieli sprawdzić, czy córeczka przejmie się ich losem. Nie wybaczę im tego żartu. Byłam w stanie na każdy sposób wyprzeć słowa, które usłyszałam. One nie miały sensu. Nic się nie stało. Ktoś pomylił moich rodziców z obcymi ludźmi, którzy mogli być do nich podobny. Gdyby umarli ktoś musiałby zidentyfikować ciała. Byłam jedyną osobą, która mogła to zrobić, a policjanci, przyjeżdżając tutaj, już wiedzieli, kto był ofiarami wypadku. Nie wiedziałam już, czy uwierzyć w ich słowa, czy dalej wmawiać sobie, że nic się nie stało. Trudno było mi się skupić na czymkolwiek.

– Zmarli w szpitalu.

– Chcę ich zobaczyć.

Nie wierzyłam im. To nieprawda. Musiałam przekonać się na własne oczy, że chodziło o moich rodziców. Chociaż podejrzewałam, że zobaczenie ich martwych na zawsze zostanie w mojej pamięci. To nie było coś, co chciałam zapamiętać. Nikt nie chciał patrzeć na ciała swoich bliskich, jednak wierzyłam, że to jedyny sposób, żeby dotarło do mnie, że rodzice umarli.

– Masz tutaj rodzinę?

– Nie.

Nie miałam nikogo. Nawet nie wiedziałam, czy ktokolwiek chciałby się mną zająć, a już na pewno nie chciałam wracać do rodzinnego miasta. Tutaj był mój dom. Chyba nikt nie myślał, żeby odesłać mnie do jakichś żyjących krewnych, którzy byli dla mnie obcymi ludźmi. Byłam pełnoletnia. Mogłam zostać w mieście. Poradzę sobie. Może ojciec Holdena mógłby przez jakiś czas zostać moim opiekunem, chociaż wątpiłam, że się na to zgodzi. Powinnam raczej zapytać o to rodziców Jamiego. Nie sprawiałabym kłopotów. Nie wiedziałam, jak wyglądały procedury, gdy traciło się rodziców. Nigdy nie musiałam się nad tym zastanawiać. Nie przewidziałam, że zostanę sama.

– Ktoś musi się tobą zająć. - Policjant unikał mojego spojrzenia.

– Za chwilę zadzwonię po jej kolegów. - Dyrektor chwycił za telefon.

Zapewne nie wiedział, jak sobie ze mną poradzić. Zastanawiałam się, jak często musiał przekazywać swoim uczniom informacje o śmierci kogoś z rodziny. Niecałe pół godziny później zjawili się obok mnie Holden z Jamiem. Chłopaki wyglądali na przejętych. Zapewne zostali poinformowani o tym, co mnie spotkało. Czemu, więc do mnie nadal to nie docierało? Wierzyłam, że po powrocie do domu zastanę w nim mamę, która znowu będzie się czepiać o coś ojca. Nagle chciałam usłyszeć ich kłótnię. Jedną z tych, których nienawidziłam. Trudno było mi myśleć o ciszy, z którą zmierzę się po powrocie ze szkoły.

PRZEGRANI. Cassie i Holden. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz