20

1K 137 10
                                    


Ralph

Że też znów się napatoczyła. Akurat teraz, gdy miałem króciutką przerwę na obiad. Chyba zmienię zwyczaj i zacznę jeść w gabinecie, by uniknąć niewygodnych dla mnie spotkań z niepożądanymi osobami. Nie po to zakopałem tę dziewczynę w archiwum, by teraz wciąż na nią wpadać. Nie mogłem jednak opuścić stołówki. Miałem tak napięty grafik, że gdybym teraz nie zjadł, kolejny posiłek spożyłbym dopiero w domu i to późno w nocy. Nie miałem wyjścia, musiałem zostać na miejscu.

Zrezygnowany starałem się skupić na jedzeniu, jednak widok rudowłosej rezydentki działał na mnie dekoncentrująco.

By zająć myśli oraz wzrok czymś innym, odpaliłem prywatną komórkę. Jedzenie z telefonem w ręku nie było moim zwyczajem, ale dziś nie miałem wyjścia.

Hej, bro. Słyszałem od Sue, że będziesz u mamy z dziewczyną. Najwyższa pora na ustatkowanie. Polecam ten stan z autopsji. Czekamy na was.

Cholerna Sue. Zapomniałem o naszej rozmowie, tymczasem ta puściła farbę po rodzinie.

Kolejny esemes był równie irytujący:

Ralph, wyślij zdjęcie twojej wybranki. Mama umiera z ciekawości.

Boże...

Cześć braciszku. Mama pyta czy twoja dziewczyna nie ma uczulenia na czekoladę. Chce zrobić swoje popisowe ciasto na jej przyjazd. Odpisz. To kwestia życia i śmierci.

Na koniec moje sześcioletnie bratanice nagrały filmik, na którym zorganizowały wesele Barbie i Kena, a jedna z nich zwróciła się do mnie z dziecięcą emfazą:

Wujku, ja i Sarah chcemy być druhnami na twoim ślubie. Nie macie nic przeciwko, prawda? Bo mama kazała cię spytać o zdanie. Możemy sypać kwiatki? I czy nasze sukienki mogą być różowe? Mama mówi, że to zależy od panny młodej. Zapytasz ją? Kochamy różowy...

Zwariowali. Wmieszali w to nawet najmłodsze pokolenie. Na słowo ślub, które padło z ust małej Rose zakrztusiłem się kurczakiem. Sue rozdmuchała sprawę, a przez to miałem teraz problem. Będę musiał rozczarować najbliższych – zwłaszcza mamę, bo przecież żadnej dziewczyny nie było. Ten ich entuzjazm był bardzo na wyrost i bardzo w irytującym stylu mojej familii. Nie wiedziałem jak powinienem wybrnąć z tej sytuacji. Jedyne co przychodziło mi do głowy, to odwołać przyjazd i zasłonić się chorobą, która kazałaby mi zostać w łóżku. Tylko, że wtedy zawiódłbym mamę, która miała już swoje lata i była jedyną żyjącą jeszcze osobą, która wyciągnęła do mnie pomocną dłoń, gdy znajdowałem się na dnie, a tego nie chciałem. Ta święta kobieta, jako jedna z nielicznych przedstawicielek tej płci, zasługiwała na to, co najlepsze, a nade wszystko na mój szacunek.

Odechciało mi się jeść. Byłem zniesmaczony. Już miałem powstać, by odnieść tacę z talerzami na specjalny stojak, gdy dostrzegłem, że Celia wraz ze swoją koleżanką wstają z miejsca również po to, by odstawić brudne naczynia. To powstrzymało mnie przed działaniem. Postanowiłem przeczekać aż sobie pójdą.

Widok rudowłosej podwładnej działał mi w tej chwili wyjątkowo na nerwy. To jej wina. Zawróciła mi w głowie, a przez to palnąłem głupotę, która teraz będzie mnie kosztowała upokorzeniem na form rodzinnym. Udałem, że znów zagłębiam się w czytanie wiadomości na telefonie i jej nie zauważam, gdy nagle, będąc tuż obok mojego stolika, dziewczyna straciła równowagę i runęła wprost na mnie. Zareagowałem instynktownie i chwyciłem ją w ramiona, by nie stała jej się krzywda. Taca z brzdękiem wylądowała na podłodze, a rezydentka na moich kolanach.

W rękach BOGA (pierwotnie Bóg) - PREMIERA 06.03.2024 r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz